Żużel. Ostafiński z Galewskim biorą się za łby. Odstawić, czyli zaorać. Kłótnia o Janowskiego. SoN do poprawki

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Maciej Janowski

Dariusz Ostafiński i Jarosław Galewskim komentują SoN. - Jeśli uważasz, że Janowski zasługiwał na więcej szans, to oglądałeś inne zawody - atakuje Galewski. - Szybkie odstawienie zawodnika przy dwudniowym finale, to samobój - ocenia Ostafiński.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Też jesteś w grupie, która uważa, że trener Marek Cieślak popełnił błąd, zabierając na finały SoN do Togliatti Macieja Janowskiego?
Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Jeśli chodzi o mnie, to z dwójki Dudek - Janowski wybrałbym tego pierwszego, ale w tym przypadku nie mówiłbym o pomyłce trenera. Ten ruch przed turniejem można było spokojnie obronić. Błędem jest jednak dla mnie już to, co wydarzyło się w sobotę w trakcie zawodów.

Ostafiński: Rozumiem, że teraz powtórzysz wszystko to, co powiedział ci Władysław Komarnicki. Czyli, że Janowski jechał za dużo, że trzeba było wstawić Drabika.
Galewski: Nie. W odróżnieniu od Władysława Komarnickiego nie uważam, że Marek Cieślak popełnił błąd, wystawiając Macieja Janowskiego. Takiego występu nikt nie mógł przewidzieć. Skoro zawodnikowi jednak nie idzie, to trzeba reagować. Na szczęście wynik i tak nie jest zły, jak na to, co się działo.

ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Cegielski: Wdowa po Jędrzejaku dotąd nie dostała zaległych pieniędzy ze Stali Rzeszów

Czytaj także: Polska trzecia po pierwszym dniu finału SoN w Togliatti
 
Ostafiński: Reagować, czyli zmieniać. A zmieniać, to znaczy nie dać szansy na złapanie optymalnych ustawień, na takie ogólne ogarnięcie toru. Zmieniać to można, jak się ma finał jednodniowy. Jak się ma drugi dzień, to trzeba myśleć o tym, że ten nieradzący sobie zawodnik będzie jeszcze potrzebny. Według mnie trener nie popełnił żadnego błędu. Wybrał optymalnie. I dodam jeszcze jedno, bo irytuje mnie już to gadanie, że my to możemy wybrać trzy, może nawet cztery równie mocne pary. Otóż nie możemy.

Galewski: Jeśli uważasz, że Maciej Janowski zasługiwał wczoraj na więcej szans niż Maksym Drabik, to oglądaliśmy inne zawody. Przy tak wyrównanej stawce liczy się każdy bieg. Po drugim słabym biegu kredyt zaufania na ten dzień powinien się skończyć. A co do wystawiania tych czterech równych par, to się z Tobą zgadzam. Kto tak twierdzi?
Ostafiński: Wczoraj powiedział to Mirosław Jabłoński w studio nSport+, bo chciał uciec od pytania, czy trener Cieślak dobrze zrobił, stawiając na Zmarzlika i Janowskiego. Dla mnie to jest takie bezsensowne gadanie.

Ostafiiński: Pozwolisz jednak, że wrócę do zasadniczego wątku. Naprawdę uważasz, że zawodnik, którego trener błyskawicznie odstawi w sobotę, w niedzielę będzie jechał jak z nut. Tak to nie działa. Tu chętnie podałbym przykład Get Well i Kościucha, którego takim błyskawicznym odstawianiem totalnie rozregulowano. Moim zdaniem brutalne odstawienie Janowskiego skutkowałoby jego gorszą jazdą także w niedzielę.

Ostafiński: Zresztą spójrz na inne teamy. Fricke, Łaguta oraz Iversen też nie jechali, a jakoś nikt ich nie zmieniał. Bo mamy dwu, a nie jednodniowy finał. A tak na marginesie, to zobacz sobie, z kim wygrał Drabik. Janowski też dałby tym zawodnikom radę.
Galewski: Z tego budowania Janowskiego kompletnie nic nie wyszło. Bronisz na siłę złej decyzji. A porównanie do Kościucha bez sensu. Nikt nie mówi, że Janowskiego należało odstawić po jednym biegu.

Ostafiński: Mam inny pogląd. Jakby finał był jednodniowy, to poparłbym cię w 100 procentach. Jak się ma drugi dzień, to trzeba z zawodnikami postępować delikatniej. Zwłaszcza, że żużlowcy, wbrew pozorom, to nie są ludzie ze stali. Konstrukcję psychiczną, o czym nie raz się przekonałem, mają wyjątkowo kruchą i delikatną.

Ostafiński: Zostawmy jednak Janowskiego, bo już wiemy, że drugiego dnia pojedzie za niego Dudek. Chore jest tylko to, że musiało dojść do kraksy, żeby doszło do takiej zmiany. Według mnie regulamin powinien być tak skonstruowany, żeby umożliwiał zmianę zawodnika bez podania przyczyny.
Galewski: Regulamin SoN to temat na oddzielną dyskusję. Wiele jest tam dziwnych zapisów i takich, które Polakom nie sprzyjają.

Ostafiński: A tak w ogóle, to oglądasz SoN z wypiekami na twarzy? Ja mam takie uczucie, że zainteresowanie tymi zawodami jest średnie. Nie wiem, czy chodzi o termin, czy coś innego. Może kibiców interesuje przede wszystkim liga, a cała reszta to wyłącznie dodatek?
Galewski: Oglądam z wypiekami na twarzy, bo jadą Polacy. Tak samo jest w przypadku każdego turnieju Grand Prix. Zgadzam się jednak, że zainteresowanie jest średnie i w żaden sposób nie można tego porównać do ligi. To czuć.

Czytaj także: Komarnicki krytykuje Cieślaka za wielką cierpliwość do Janowskiego
 
Ostafiński: I ktoś w FIM i BSI powinien się nad tym zastanowić, bo tutaj albo mamy do czynienia z przegrzaniem koniunktury, albo zwyczajnie z przestrzelonymi pomysłami. BSI ciągnie kasę z Grand Prix, robiąc 10 turniejów, z czego trzy w Polsce. Do tego dochodzi upchnięty kolanem SoN, a z drugiej strony brakuje finału DPŚ, który był u nas świętem żużla. Myślę sobie, że czas najwyższy, żeby ktoś usiadł nad kalendarzem i tu i ówdzie coś wykreślił, a gdzie indziej coś dodał. I to trzeba zrobić, zanim kibicom SoN czy GP przejedzą się na dobre.

Galewski: Zdecydowanie zmiany są potrzebne. W przypadku SoN zacząłbym od nazwy, która nie mówi kompletnie nic ludziom niezwiązanym na co dzień mocno z żużlem. Później regulamin. W kalendarzu jest jednak według mnie miejsce na takie zawody.
Ostafiński: Mistrzostwa świata par. Trzy dni, dwa półfinały i finał. To mogłoby być wielkie święto żużla. Jakby jeszcze cykl Grand Prix okroić, to byłaby pełnia szczęścia.

Źródło artykułu: