Oglądałem Grand Prix Polski we Wrocławiu. Już pomijam, że ostatni tak świetny turniej mistrzostw świata oglądałem w erze Tony'ego Rickardssona, Jasona Crumpa i Tomasza Golloba. Fajnie się obserwowało te zawody z jeszcze jednego powodu. Na starcie nie było pana ze słuchawkami.
Dzięki temu nie było żadnych zastrzeżeń do zawodników ustawiających się na starcie. Nie było psucia imprezy. Dlatego, gdy oglądałem magazyn PGE Ekstraligi w nSport+, to w pełni zgadzałem się z prezesem Michałem Świącikiem. Mamy coraz więcej ostrzeżeń, wykluczeń i ja nie dziwię się zawodnikom, że zaczynają się wkurzać z tego powodu.
Czytaj także: Świącik ma dość nadużywania ostrzeżeń w polskim żużlu
Za chwilę będziemy dawać ostrzeżenia za to, że nogawka w kombinezonie się komuś poruszyła albo też wiatr zawieje i będziemy kogoś wykluczać. Przecież to są absurdy. Dlatego uważam, że tańcowanie pana na starcie jest denerwujące.
ZOBACZ WIDEO Speed Car Motor nie przepłacał. Prezes twierdzi, że to Falubaz rozbił bank
Rozmawiam z zawodnikami i oni mówią, że już przed zawodami czują nerwy z tego powodu, że mają świadomość tego jakie cyrki będą się dziać pod taśmą. Czy w Grand Prix Polski we Wrocławiu sędzia sobie nie radził ze startami? Ależ radził sobie! Nie dość, że zawody ciekawe, to dało się je odjechać bez zastrzeżeń pod taśmą.
Trzeba pamiętać, że start to też element żużlowego rzemiosła. Czasem mamy tak, że zawodnik super wystartuje, a dwóch pozostałych zagapi się pod taśmą. Sędzia wtedy przerywa wyścig i wynagradza tę dwójkę za to, że dała ciała. Mówi im "no chodźcie, poprawcie się, macie jeszcze jedną szansę".
Ten temat był poruszany nieraz. Bywa, że zawodnik się rusza, nagle się zatrzyma i sędzia zwalnia taśmę, ale jednak przerywa wyścig. I daje żużlowcowi drugą szansę. Co mu wtedy z tego ostrzeżenia? Przecież on już sam się ukarał. Robimy wszystko, żeby zwiększyć liczbę pań na starcie, bo za chwilę zabraknie nam hostess do trzymania tabliczek o ostrzeżeniach i innych rzeczach.
Czytaj także: Włókniarz po słowie z Fredrikiem Lindgrenem
Odchodząc od tematu ostrzeżeń i startów, miniona kolejka PGE Ekstraligi miała nam dać odpowiedź na to, która z drużyn pojedzie w play-offach. Mamy trzy pewne ekipy - Fogo Unię Leszno, Betard Spartę Wrocław i Stelmet Falubaz Zielona Góra. O to ostatnie powalczą w piątek MRGARDEN GKM Grudziądz i forBET Włókniarz Częstochowa.
Grudziądzanie podczas meczu z Falubazem wyglądali mi na sparaliżowanych. To nie byli ci sami zawodnicy, co wcześniej. Oni nie jechali na luzie. Wydaje mi się, że nie wytrzymali presji. Włókniarz jest bardziej doświadczony i moim zdaniem ma większe szanse, by w piątek przypieczętować play-offy. Dla mnie będzie faworytem spotkania w Częstochowie. Bo są bardziej odporni na presję i stres.