Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Michał Świącik ma dość nadużywania ostrzeżeń. "Z żużla powoli robi się kabaret"

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: prezes Michał Świącik
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: prezes Michał Świącik

W magazynie PGE Ekstraligi eksperci poruszyli sporo ważnych kwestii. Jedną z nich był temat ostrzeżeń za ruszanie się pod taśmą startową. "Warningi" wzbudziły ogromne emocje szczególnie w Grudziądzu, gdzie Nicki Pedersen zwyzywał sędziego.

Podczas meczu MRGARDEN GKM-u Grudziądz z Stelmet Falubazem Zielona Góra iskrzyło. W kluczowym momencie spotkania za podwójne ostrzeżenia wykluczeni zostali kolejno Piotr Protasiewicz i Nicki Pedersen. Nerwowy Duńczyk dał upust swoim emocjom i przed kamerami głośno zwyzywał sędziego. - Z jego ust padło bardzo dużo słów. To jest temat dla Komisji Orzekającej Ligi. Na pewno zajmą się tym. Myślę, że będą w tym przypadku kary finansowe - powiedział Leszek Demski w magazynie PGE Ekstraligi w nSport+.

Szef polskich sędziów nie miał wątpliwości, co do winy obu żużlowców Falubazu. - Czołganie się było ewidentne. Nastąpił wyraźny ruch do taśmy startowej. Nie widzę tu kontrowersji. Taki mamy regulamin. Protasiewicz w 11. biegu jechał cały czas w stronę taśmy po zapaleniu się zielonego światła. Bezdyskusyjny przypadek. Z tego co wiem, Piotrek nie otrzymał informacji o tym, że ma już na swoim koncie warning - wyjaśnił Demski.

Zdecydowany głos sprzeciwu w sprawie ostrego sędziowania zabrał za to prezes forBET Włókniarza Częstochowa, Michał Świącik. - Powoli zaczynamy robić z żużla kabaret. Nawet w tym programie, zamiast rozmawiać o pięknej walce na torze, będziemy dyskutować głownie o tym, czy ktoś drgnął czy nie. Niedługo pod koniec meczów zabraknie nam zawodników na torze, bo wszyscy będą wykluczeni za dwa ostrzeżenia - powiedział ostro Świącik.

ZOBACZ WIDEO Motor nie obawia się, że straci któregoś z liderów. Prezes odbył z nimi już rozmowy

Zobacz także: Krzysztof Kasprzak bohaterem Gorzowa

Leszek Demski nie pozostał dłużny prezesowi forBET Włókniarza. - Regulamin jest taki sam od wielu lat. To nie jest wina sędziego, że mamy takie, a nie inne przepisy. On musi je respektować. Wszystkie analizowane przypadki są ewidentne. Zawodnicy zachowywali się niepoprawnie - wyjaśnił ekspert.

Podobnego zdania był Dariusz Ostafiński, nasz redakcyjny kolega. - Każdy z żużlowców chce jak najwięcej zarobić, więc próbują oszukiwać sędziów. Po pierwszym ostrzeżeniu nagle przestają się tak intensywnie czołgać do taśmy - powiedział.

Świącik odpowiedział Demskiemu i Ostafińskiemu, pozostając przy swoim zdaniu. - Temat jest znacznie bardziej złożony. Mecze czy magazyny oglądają kibice i sponsorzy. Oni chcą innego wizerunku żużla, niż kar co wyścig. Ostatnio ostrzeżenia sypią się jak z rękawa. Zgadzam się co do warningów dla Protasiewicza, ale Nicki Pedersen stał nieruchomo w momencie puszczenia taśmy. Zatrzymał się zanim zamek został zwolniony - powiedział prezes forBET Włókniarza.

Demski nie zgodził się ze Świącikiem. - Zawodnik ma stać nieruchomo od momentu zapalenia się zielonego światła. Czy Pedersen stał nieruchomo? Nie. Jeśli przez Duńczyka sędzia przytrzyma wyścig i ktoś inny wjedzie w taśmę, to czyja będzie to wina? Nie można krytykować sędziów za to, że regulamin jest taki a nie inny - wyjaśnił. Robert Kempiński krótko podsumował dyskusję. - Jeśli przepisy mówią, że trzeba stać nieruchomo, to zawodnicy mają stać i koniec - przekazał.

Zobacz także: wymowny wpis Hansa Andersena. Brzmi jak pożegnanie

Eksperci długo debatowali także nad kontrowersjami z meczu Speed Car Motoru Lublin z forBET Włókniarzem Częstochowa. Emocje wzbudzało przede wszystkim wykluczenie Michała Gruchalskiego. Goście magazynu PGE Ekstraligi byli jednak zgodni co do winy młodego częstochowianina. - Gruchalski stanął w miejscu, przez co stał się przeszkodzą dla zawodnika z Lublina. Nie ma tu o czym dyskutować - wyjaśnił Leszek Demski.

Ekspert zauważył także, że na żółtą kartę zasłużył Paweł Miesiąc, który postraszył nogą swojego rywala z Częstochowy. - Zawodnik Speed Car Motoru dwukrotnie machał kończyną w stronę rywala. To nie był zwykły balans i myślę, że należała się w tej sytuacji kartka - poinformował Demski.

Świącika ucieszyły też dwa punkty wywiezione z Lublina, bo dają one częstochowskim "Lwom" nadzieję na awans do play-offów. - My jedziemy swoje. Mam nadzieję, że chłopacy są na fali wznoszącej - zapowiedział i zdradził też chęć kontynuowania współpracy z trenerem Markiem Cieślakiem.

W studiu obecny był też Robert Kempiński, szkoleniowiec klubu z Grudziądza. To właśnie MRGARDEN GKM w piątek będzie walczyć z forBET Włókniarzem o play-offy. - Przyjeżdżam w piątek o godz. 10 - zapowiedział Kempiński, nawiązując do coraz częstszego w PGE Ekstralidze zjawiska kwestionowania przez gości stanu toru.

Dariusz Ostafiński zwrócił uwagę, że do perfekcji to zjawisko opanował Stelmet Falubaz i to pomogło zielonogórzanom wygrać ostatni mecz w Grudziądzu. - Za każdym razem jak Falubaz przyjeżdża na tor gości, to narzeka. Wszyscy nazywają ich "płaczkami", ale w Grudziądzu osiągnięto zamierzony cel, bo zmieniono przygotowanie toru - ocenił szef żużla w WP SportoweFakty.

Za to największą kontrowersją meczu Get Well Toruń z Betard Spartą Wrocław był kontakt Maksyma Drabika z Jackiem Holderem. Wrocławianin stracił w starciu z rywalem szprychy w kole i zmuszony był zrezygnować z dalszej walki w wyścigu. - Drabik sam sobie był winien. Zbyt wcześnie zakładał się na Holdera - powiedział Demski.

Michał Świącik nie ukrywał za to zainteresowania wrocławskim juniorem w kontekście jazdy w forBET Włókniarzu. - Drabik to magiczne dla Częstochowy nazwisko. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że w naszym mieście wszyscy chcą, by Maksym jeździł dla nas. W odpowiednim momencie siądziemy do rozmów - powiedział prezes klubu.

Eksperci nie mieli wątpliwości co do sytuacji toruńskiego Get Well w PGE Ekstralidze. - Ten zespół jest po prostu źle zbudowany i od dawna wiadomo, że czeka go spadek. Szanse były czysto matematyczne, ale przeczyły logice. Wbrew pozorom, w tym klubie potrzebne jest odświeżenie, więc spadek może im wyjść na dobre - podsumował Dariusz Ostafiński.

Źródło artykułu: