Wiktor Kułakow jedzie wspaniały sezon. Rosjanin jest nie tylko liderem Unii Tarnów, ale i najlepszym zawodnikiem całego zaplecza PGE Ekstraligi. O jego względy walczą praktycznie wszystkie kluby z najlepszej ligi świata i Nice 1.LŻ. Zdecydowanie łatwiej i szybciej powiedzieć skąd prezesi nie dzwonią.
Jeśli wierzyć informacjom podawanym w mediach, wielce prawdopodobne jest, że w sobotę kibice Jaskółek będą mieć jedną z ostatnich okazji, a przy odpadnięciu Unii w półfinale play-off z PGG ROW-em Rybnik pewnie ostatnią, aby oklaskiwać Kułakowa jako żużlowca tarnowskiej drużyny. Choć on sam na każdym kroku podkreśla, że bardzo dobrze czuje się w Tarnowie.
W jednym z niedawnych wystąpień telewizyjnych, bodaj menedżer zespołu Tomasz Proszowski powiedział, że nikt się nie spodziewał, iż Wiktor tak wystrzeli, a kto postawiłby na jego wyraźny progres u bukmachera, zgarnąłby niezłą kasę. Wyjdzie trochę nieskromnie, ale co tam, panie Tomaszu, bardzo pana szanuję i lubię, ale zadam sobie chyba trud i odszukam przedsezonowy wpis z mediów społecznościowych, gdzie sytuowałem Wiktora do TOP5 najlepszych średnich Nice 1 LŻ. Świadków też na to znajdę.
ZOBACZ WIDEO Drużyna Cieślaka wygrała play-offy!
CZYTAJ TAKŻE: GP Skandynawii: Czas na kolejny krok Zmarzlika w kierunku złota
Ale to nic nowego. Sięgając do przeszłości Unia jest idealnym przedsionkiem, przechowalnią dla zawodników, którzy wpadli w kryzys, albo chcą się wypromować i za chwilę odejść. Klub z Tarnowa przypomina mi akademię piłkarską, która szkoli zawodników i potem oddaje ich do lepszych, bardziej zaawansowanych, prężniej prosperujących ośrodków. Sęk w tym, że w piłce nożnej można z tego tytułu czerpać określone zyski i profity. Sprzedawać zawodników, zastrzegając sobie np. procenty z kolejnych transferów. W żużlu tak to nie działa. Obcokrajowcowi kończy się kontrakt i staje się wolnym zawodnikiem.
Nie trzeba się cofać tak daleko, aby uzmysłowić sobie, że przez Tarnów przewinęło się mnóstwo kozaków, którzy robią teraz karierę gdzie indziej. Aż sześciu żużlowców z obecnej stawki Grand Prix zdobywało niegdyś punkty dla Tarnowa. Mistrzowski skład z sezonu 2012 stanowiło aż pięcioro: Janusz Kołodziej, Martin Vaculik, Maciej Janowski, Leon Madsen i Greg Hancock. Do tego dochodzi Artiom Łaguta, który pojawił się niedługo później. A przecież gdy go sprowadzano pukano się głowę, że brany jest zawodnik, który ma za sobą tragiczny rok. Żadnego od dawna nie ma już w Unii. To tylko pokazuje jak wielki potencjał został roztrwoniony. Ówczesny trener Marek Cieślak nie zachłysnął się tytułem i szybko zaczął wołać, że Tarnów nie skonsumował odpowiednio sukcesu i w przyszłości może się to odbić czkawką. Miał rację.
Wniosków sukcesywnie nie wyciągano. Historia najnowsza. Dwa lata temu pozbyto się bez żalu Mikkela Michelsena, który był praktycznie gotowym produktem, diamencikiem do oszlifowania. Unia wypromowała, tutaj rozbłysnął jego talent, ale to Michelsen jest w PGE Ekstralidze, a nie drużyna z Małopolski.
Co by nie mówić, w jakimś stopniu Unia ma nosa do zawodników. Jest to połączone z pewną dozą łutu szczęścia, ale jednak parę perełek jej się trafiło. Na pewno z perspektywy miejscowego fana, szkoda, że takie jednostki wpadają tylko na chwilę. Obserwując to wszystko z boku, wygląda na to, że klub nie ma żadnych argumentów, aby skusić czymś swoje gwiazdy do pozostania.
Wracając do Kułakowa. Trudno mu się dziwić, że romansuje z Toruniem. Zawodnik ma rozsądnych ludzi przy sobie. Menedżer i team odpowiednio go prowadzą i wybierają dla niego, co najlepsze. Wiktor już dawno zgłaszał, że pierwszeństwo w rozmowach ma Unia. Dookoła jednak wszyscy trąbią, że Kułakow wyląduje w Toruniu, a prezes Łukasz Sady schował głowę w piasek. Siedzi i milczy. Żadnego słowa uspokojenia w stylu: "tak, będziemy walczyć o Wiktora". Szkoda tym bardziej, że da się słyszeć głosy, iż Wiktor nie wybiera się na razie do PGE Ekstraligi. Chce ugruntować swoją pozycję w Nice 1 LŻ, potwierdzić, że obecne rozgrywki nie są dziełem przypadku.
Toruń ma pod nosem, niedaleko znajduje się jego baza. Get Well chce w przyszłym roku błyskawicznie powrócić do PGE Ekstraligi, w Tarnowie mówi się o złapaniu kilkuletniego oddechu, a więc stagnacji. Łatwo wywnioskować, gdzie perspektywa rozwoju będzie większa. Najłatwiej napisać, że wszystko układa się tutaj w logiczną całość.