Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: A jednak. Arged Malesa TŻ Ostrovia w finale ligi. Kiedy podczas przedsezonowej prezentacji drużyny mówił o tym Renat Gafurow, to wszyscy, w tym pewnie pan, łapali się za głowę.
Radosław Strzelczyk, prezes Arged Malesa TŻ Ostrovii: Może nie łapałem się za głowę, ale myślałem sobie, że to naprawdę ambitny plan. Wiadomo, jak było przed startem sezonu. Wiele osób w środowisku skazywało nas na pożarcie. Najpierw mówili, że będziemy walczyć o uniknięciu spadku, a kiedy wypadła Stal Rzeszów, to mieliśmy zakończyć rozgrywki bez konieczności jazdy w barażach. Wyszło inaczej.
Bo jechaliście bez presji? Dzięki temu było łatwiej?
To oczywiste, że jedzie się łatwiej, kiedy drużyna nie jest faworytem. Nikt nie oczekiwał od nas niczego wielkiego. Wszyscy patrzyli na nas z przymrużeniem oka. Środowisko zdjęło nas presję przed startem ligi i można powiedzieć, że to pomogło.
Przed sezonem zakładał pan, że na domowe mecze Ostrovii będzie przychodzić średnio 3500 widzów. To się pan pomylił.
Cieszę się, bo to nasz kolejny sukces. Mecz ze Startem, finał i baraże na pewno podniosą średnią. Myślę, że zakręcimy się w okolicach sześciu tysięcy widzów na każdym meczu. Dla beniaminka ligi to ogromny sukces.
ZOBACZ WIDEO Zawodnicy po licencji nie potrafią jeździć. Rafał Dobrucki wyjaśnia
To oznacza, że wpływy będą większe, niż planowaliście. Czy zatem klub zakończy sezon z zyskiem i później będzie mógł sobie pozwolić na wzmocnienia?
To nie takie łatwe, jak się niektórym wydaje. Są obszary działalności klubu, które kosztują nas więcej, niż planowaliśmy.
To znaczy?
Szkolenie młodzieży. Chłopacy jadą tak dobrze w DMPJ, że trzeba było wydać więcej. Nie chcieliśmy tego odpuszczać, bo wiadomo, jakie mamy podejście do szkolenia. Mieliśmy zamknąć się z tym na poziomie 250 tysięcy tysięcy złotych.
A jak będzie?
Zakręcimy się w okolicach 400 tysięcy złotych. Może zrobi się z tego nawet pół miliona. Opony, oleje - to wszystko kosztuje. Pieniądze, które wydajemy na ten cel, widać każdego tygodnia.
Czyli nie jest tak, że był wynik, była frekwencja, więc zimą będą bomby transferowe.
Oczywiście, że nie. Najpierw dokończymy ten sezon. Powiem zresztą panu, że ja widzę to wszystko inaczej. Chciałbym, żeby wszyscy zawodnicy z nami zostali, żeby nikt nie chciał odejść. Byłoby idealnie, gdybyśmy nie musieli nikogo szukać.
Zobacz także: Kontrowersja po meczu w Ostrowie. Wszyscy widzieli błąd, a okazuje się, że sędzia miał rację
Dobrze, że pan o tym mówi. W tym wszystkim jest jeszcze druga strona medalu. Zawodnicy Ostrovii jadą świetny sezon, więc chętnych na ich usługi nie zabraknie. Docierają już do was sygnały, że trudno będzie kogoś zatrzymać?
Nie docierają, ale na pewno będą kuszeni przez inne kluby. Ma pan jednak rację. Po takim sezonie sukcesem są nie tylko wzmocnienia, ale także zatrzymanie ludzi, dzięki którym przeżyliśmy te wszystkie piękne chwile. Musimy z nimi usiąść i pogadać. Liczę, że będą chcieli zostać na kolejny sezon. Udowodnili, że potrafią walczyć w silnej i wyrównanej lidze.
Możecie za to już chwalić jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym trenerem w Polsce. W PGE Ekstralidze są tacy, którzy wam zazdroszczą. Jak namówiliście Mariusza Staszewskiego na dwuletni kontrakt?
Może zabrzmi to nieskromnie, ale już na etapie podpisywania pierwszej umowy z Mariuszem wiedzieliśmy, że to będzie strzał w dziesiątkę i jeden z najlepszych trenerów w kraju. To właściwy człowiek na właściwym miejscu. Faktycznie, jest jednym z najlepszych. A co do tych rozmów, to nie ma w tym wielkiej filozofii. Jest nam ze sobą dobrze.
Niech pan nie żartuje. Nie wiedzieliście, że chcą wam podebrać trenera?
Światek żużlowy jest bardzo mały. Wiedzieliśmy, niektórzy zwrócili na niego oczy. Ta umowa to był sygnał, że Mariusz Staszewski pracuje w Ostrowie i że lepiej o nim zapomnieć. Ja naprawdę wierzę, że to będzie wieloletnia współpraca. Może w końcu przeprowadzi się do nas z Gorzowa. Mówimy o tym, że pracuje w Ostrovii jako trener od czterech lat, ale był tu jeszcze zawodnikiem. Jeździł pięć sezonów. To razem prawie dekada.
A co na przeprowadzkę trener?
Nie gadaliśmy jeszcze o tym, ale zapewniam, że miałby tu bardzo dobrze. To chyba kwestia przekonania małżonki, bo syna nie trzeba namawiać. Przyjeżdża z przyjemnością, bo ma tu kumpli. W Ostrowie jest naprawdę normalnie. Można pracować z dużą swobodą. Przed nami kolejne dwa lata współpracy. Liczę, że kiedy ten okres upłynie, to znowu dogadamy się w pięć minut. Na razie żyjemy tym, co jest.
Dwa scenariusze przed Ostrovią. Możecie wygrać finał. Jeśli się nie uda, to będą baraże. Wystosował pan w tej sprawie apel. Chodziło o zamianę gospodarza pierwszego spotkania. Mam złe wieści. W Gorzowie nie chcą o tym słyszeć. Będzie pan jeszcze dzwonić i przekonywać prezesa Zmorę.
Pewnie, że będę. A dlaczego gorzowianie nie chcą?
Drużynie z PGE Ekstraligi się to nie opłaca. Poza tym są złe doświadczenia z układem spotkań, który pan proponuje. Daleko szukać nie trzeba. Sezon 2015. Klub z Ostrowa przegrał domowy mecz barażowy ze Stalą Rzeszów i na rewanż pojechał w mocno okrojonym składzie.
Rozumiem racje Stali Gorzów. Każdy chce mieć na meczu jak najwięcej kibiców. Jeśli to my pojedziemy w barażach, to chciałbym, żeby to oni najpierw do nas przyjechali. Uważam, że tak będzie lepiej dla obu stron. Gdyby wynik oscylował w okolicach remisu, to na meczu w Gorzowie zjawi się sporo miejscowych fanów. Powiem więcej, do Gniezna pojechało prawie trzy tysiące naszych kibiców. Na obiekcie Stali może być ich jeszcze więcej. A co do rezerwowego składu, to nie wywiniemy takiego numeru. Daję działaczom Stali słowo. Nie zrobiłbym tego naszym chłopakom, kibicom, sponsorom. Poza tym ja naprawdę uważam, że u siebie możemy z nimi minimalnie wygrać. Pomijam już, że nie mamy innej opcji niż pierwszy skład. Kim miałbym jechać do Gorzowa? Niech pan pomyśli. Przecież my nie mamy więcej zawodników. Będą baraże, będzie pierwszy skład. Walczymy do końca.
Zobacz także: PGE Ekstraliga. Kapitan Speed Car Motoru żegna się z czarnym sportem. Andreas Jonsson kończy karierę
Jeśli chodzi o PGE Ekstraligę, to brakuje wam pięciu milionów złotych. W sezonie 2020 się raczej nie uda. A 2021?
To zależy.
Od czego?
Na razie idziemy małymi krokami do przodu. Jeśli takie tempo się utrzyma, to mamy pracę na lata. Nawet dwa sezony mogą nie wystarczyć, żeby zbudować odpowiedni budżet. Oczywiście, w grę wchodzi jeszcze drugi scenariusz. Może przyjść Święty Mikołaj z workiem pieniędzy. Wtedy powiem panu, że jesteśmy gotowi. Organizacyjnie nie jest w końcu źle, a stadion pięknieje.
Teraz jest euforia, największy sukces ostrowskiego żużla od lat, ale na pewno pan wie, że to w pewnym momencie minie. Mówi pan o długim czekaniu na PGE Ekstraligę. Kibice zrozumieją?
Jeśli tego Świętego Mikołaja nie będzie, to będzie twarde stąpanie po ziemi. Może znajdzie się jakiś odważny prezes, który będzie chciał zaryzykować. Wtedy będę musiał ustąpić, bo mi na coś takiego odwagi nie wystarczy. A co do kibiców, to liczę, że będą z nami. Tak samo będzie z wszystkimi ludźmi biznesu. Klub jest jak firma. Tego nie buduje się na hura. Kiedy przychodziliśmy z Waldkiem Górskim do Ostrovii, to obiecaliśmy sobie, że potraktujemy to, jak własny biznes. Tak robimy. Wprowadzamy na rynek wiele produktów. Jest piwo, woda, a będzie tego więcej. Każda złotówka ze sprzedaży ma trafiać do klubowej kasy. To długi proces. Cieszymy się, bo już nasi sponsorzy zaczęli nabywać te produkty. To ogromne wsparcie. Jasne, że chcielibyśmy dużego sponsora, ale na pewno nie zrezygnujemy z tej mozolnej pracy.
Tak sobie myślę, że pomóc powinno wam miasto. To mógłby być ten Święty Mikołaj.
Na razie wsparcie z miasta to około 7 proc. naszego budżetu. Gdyby było 40 proc,. to resztę środków moglibyśmy pozyskać swoją ciężką pracą. Przecież my robimy ten żużel dla Ostrowa, dla mieszkańców. Dla całego regionu. Zaznaczam jednak, że nas interesuje awans na zdrowych zasadach. Nie zamierzam wejść, spaść z hukiem i narobić wstydu. To nie do przyjęcia.
Rozumiem, ale doskonale wie pan, co się działo z ostrowskim klubem, zanim zaczęliście działać. Może zwyczajnie potrzeba czasu, żeby nabrali do was zaufania.
Zgadzam się z panem, że nic nie dzieje się od razu, ale teraz ja zadam pytanie. Ile jeszcze musimy budować to zaufanie i co musimy zrobić, żeby się do nas ostatecznie przekonać?
Nie wiem. Nie powiem panu tego.
Rozumiem, że pierwsze dwa lata współpracy to był okres, gdzie można było patrzeć na nas z przymrużeniem oka. Coś na zasadzie, że przyszła grupa zapaleńców. Chcą, ale nikt nie wie, czym im się uda. Jesteśmy w tym biznesie już cztery sezony. Pokazaliśmy, że jesteśmy normalni. A jak ktoś ma wątpliwości, to z wiceprezesem Waldkiem damy się podpiąć pod wariograf. Może wtedy okaże się, że naprawdę mamy dobre intencje. Zobaczymy, co będzie dalej. My nie płaczemy, nie marudzimy. Ostrovia to ciężka praca. To się nie zmieni. Wierzę w ludzi i mam nadzieję, że to zostanie zauważone. Ostrów zasługuje na wielki żużel.
Ekstraligowe kluby otrzymują dotacje nie w setkach tysięcy, lecz w milionach. Po awansie musielibyście z nimi rywalizować na rynku transferowym.
Otóż to. Trafił pan w sedno. Poza tym beniaminek nie ma łatwo. Zawodnicy podchodzą do niego z pewnym dystansem. Po awansie najważniejszym argumentem są pieniądze. Na dobre oczy nikt kontraktu nie podpisze. Na szczęście zawodnicy już widzą, że ostrowski klub się zmienił, że dotrzymujemy słowa, jesteśmy profesjonalni. Sponsorzy spoglądają na nas coraz lepiej. Tak to wygląda. Na koniec powtórzę to, co najważniejsze. Nie zrobimy w Ostrowie kolejnego kroku, jeśli nie będziemy mieć na to pieniędzy.
po drugie ovia u siebie moze wygrac minimalnie natomiast w rybniku do 30 w dupe