- Dla nas marzenia o złocie i srebrze już się kończą. Zaczynamy walkę o brąz - mówił po meczu w rozmowie z nSport+ wyraźnie rozczarowany Adam Skórnicki. Trener Stelmetu Falubazu przed spotkaniem we Wrocławiu był optymistą. Żartował nawet, że sześciopunktowa zaliczka z Zielonej Góry to dobry wynik, bo przy wyższej wygranej wrocławscy kibice nie przyszliby tak licznie na stadion.
Szybko okazało się jednak, że Betard Sparta nie będzie mieć najmniejszych problemów z odrobieniem strat. Goście byli w grze tylko do połowy spotkania. Poza Martinem Vaculikiem mieli w swoich szeregach bardzo szybkiego Michaela Jepsena Jensena. Duńczyk wygrał swoje dwa pierwsze wyścigi i wydawało się, że znowu będzie pierwszoplanową postacią w ekipie Adama Skórnickiego.
Zobacz także: Ostrovia - ROW: beniaminek górą w meczu walki. Faworyt nie ma jednak podstaw do narzekania (relacja)
W ósmym biegu Jepsen Jensen niespodziewanie zgasł i później nie był w stanie się odnaleźć. W kolejnych starciach stracił wszystkie swoje atuty i za każdym razem mijał linię mety na ostatniej pozycji. Trener gości nie potrafił tego wyjaśnić. - Z Michaelem tak już bywało. Miał też spotkania, które wyglądały odwrotnie. Zaczynał od zerówek, a później wygrywał biegi - tłumaczył Skórnicki.
ZOBACZ WIDEO Pedersen nie ma prawa żądać zwrotu kasy od mechanika
Kiedy Jepsen Jensen zaciągnął hamulec, to drużyna nie była w stanie nawiązać walki z Betard Spartą. Gospodarzom stawiał się w zasadzie tylko wspomniany wcześniej Vaculik. Patryk Dudek przebudził się tylko na jeden bieg. Żaden z pozostałych żużlowców nie był w stanie wygrać indywidualnie wyścigu. - Nie mieliśmy, czym odpowiedzieć, żeby nawiązać walkę do końca. Żałuję, że po 13. biegu ten mecz się dla nas skończył - podsumował Skórnicki.
Zobacz także: Prezes Motoru: Jason Doyle? Mógłby przyjść tylko na rok, a drużynę buduje się inaczej (wywiad)