Żużel. Jan Krzystyniak. Na pełnym gazie: Tak przegrywać nie przystoi. Skórnicki powinien spokornieć (felieton)

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Martin Vaculik (po lewej) w walce z Taiem Woffindenem
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Martin Vaculik (po lewej) w walce z Taiem Woffindenem

Stelmet Falubaz Zielona Góra rozczarował w półfinale PGE Ekstraligi we Wrocławiu. Można przegrać, ale trzeba to zrobić w jakimś stylu. Zielonogórzanie jechali tak fatalnie, że telewizor wyłączyłem jeszcze przed ostatnim wyścigiem.

Napisać, że po półfinale PGE Ekstraligi pomiędzy Betard Spartą Wrocław a Stelmet Falubazem Zielona Góra jestem zaskoczony, to mało. Jestem zdenerwowany. I to nawet nie wynikiem, bo można przegrać, ale w jakimś stylu. Nawet nie oglądałem do końca tego meczu, bo się nie dało. To były tortury dla oczu.

Jak popatrzymy na Stelmet Falubaz z pierwszego meczu (48:42) i rewanżu (34:56), to były dwa różne zespoły. W Zielonej Górze widzieliśmy taką drużynę, jaką chce się oglądać. Zwycięstwo różnicą sześciu punktów dawało nadzieję, że uda się we Wrocławiu pojechać na styku i awansować do finału. Głęboko w to wierzyłem, że wszyscy będą zaangażowani tak jak przed tygodniem.

Czytaj także: Falubaz zamiast narzekać, powinien spojrzeć na siebie

Tymczasem zobaczyliśmy inny zespół. W pierwszej fazie zawodów, gdy warunki sprzyjały zielonogórzanom, popełniali proste błędy i tracili pozycje. Mogli odskoczyć Betard Sparcie na kilka punktów, a nie wykorzystali okazji. Nawet doświadczeni żużlowcy jechali jak nowicjusze.

ZOBACZ WIDEO Piękna walka Hampela z Madsenem i pokaz jazdy parą Woffindena z Czugunowem. Zobacz kronikę PGE Ekstraligi

Nie chcę się pastwić nad zielonogórskimi juniorami, ale oni bardziej próbowali przez cztery okrążenia nie spaść z motocykla, niż walczyć na torze o punkty. Wywalczyli jedno "oczko" i to mówi wystarczająco wiele.

Skąd tak słaba druga część meczu w wykonaniu gości? Wydaje mi się, że gospodarze obchodzili się ostrożnie z wodą i nie polewali mocno nawierzchni. Oni w ten sposób wyeliminowali orbitę i wytrącili z rąk argumenty Piotrowi Protasiewiczowi czy Michaelowi Jepsenowi Jensenowi. Przecież oni początkowo świetnie sobie radzili jeżdżąc po zewnętrznej części toru.

Słyszałem też, że po meczu Adam Goliński i Adam Skórnicki zostali zwyzywani przez zielonogórskich kibiców. Czy w Stelmet Falubazie nie chcą ludzi z Leszna? Bo takie słowa padły z ust Skórnickiego. Myślę, że Adam powinien czasem okazać pokorę. Już kiedyś powiedział, że nie będzie umierać za Falubaz. Dlatego radziłbym częściej tonować wypowiedzi.

Czytaj także: Niepewna przyszłość Skórnickiego w Falubazie 

Nie wymienię nazwisk, ale odnoszę wrażenie, że w środowisku żużlowym jest kilka osób, które prędzej powinny pełnić funkcję celebrytów albo może zatrudnić się w jakimś kabarecie, zamiast sprawować funkcje trenerów czy menedżerów.

Do tej pory uważałem się za spokojnego człowieka, ale w niedzielę Stelmet Falubaz mnie wyprowadził z równowagi. Prędko tego meczu nie zapomnę.

Jan Krzystyniak 

Źródło artykułu: