[b]
KOMENTARZ. [/b]- Mieliśmy zastrzeżenia do granulacji - mówił po meczu Adam Skórnicki, menedżer Stelmet Falubazu Zielona Góra (czytaj więcej o tym TUTAJ). Narzekania na tor stały się czymś normalnym w przypadku zielonogórzan. Nie było chyba spotkania wyjazdowego, którego goście nie rozpoczynaliby od kwestionowania nawierzchni.
Ktoś może powiedzieć, że to taktyka na wytrącenie atutów z rąk gospodarzom. Widziałbym w tym jednak słabość. Bo jak ktoś czuje się mocny i chce walczyć o tytuł DMP, to powinien jechać na każdej nawierzchni. Nie tak dawno Fogo Unia Leszno potrafiła przyjechać na Stadion Olimpijski i odprawić gospodarzy z kwitkiem.
Czytaj także: Kamień z serca spadł Dariuszowi Śledziowi
- Długo tor był nieregulaminowy i nagle stał się regulaminowy - dodawał Skórnicki. Czy owa niezgodność z przepisami przeszkodziła Martinowi Vaculikowi czy Michaelowi Jepsenowi Jensenowi w wygrywaniu wyścigów w pierwszej fazie spotkania? Przecież Słowak i Duńczyk byli nawet szybsi od miejscowych.
ZOBACZ WIDEO Pedersen nie ma prawa żądać zwrotu kasy od mechanika
Dlatego zamiast tłumaczyć się torem, warto byłoby spojrzeć do własnego ogródka. Dlaczego Jepsen Jensen zgasł po dwóch wyścigach? Dlaczego juniorzy Stelmet Falubazu po raz kolejny nie istnieli na wyjeździe? Dlaczego w kratkę jeździł Patryk Dudek? To są pytania, na które odpowiedzi poszukać musi Skórnicki, jeśli chce wywalczyć z zespołem chociaż brązowy medal. Bo inaczej, po spotkaniu o 3. miejsce w Częstochowie, znów będzie musiał się tłumaczyć torem.
BOHATER. Tai Woffinden. Od momentu wyleczenia kontuzji nie był sobą. W kluczowym momencie jednak odpalił. Zdobył w niedzielę 14 punktów i bonus. Jeździł jak za najlepszych lat, nie było dla niego pozycji straconych. Nawet po przegranym starcie, potrafił z łatwością dogonić i wyprzedzić rywali na trasie. To dobry prognostyk przed finałem PGE Ekstraligi.
KONTROWERSJA. Okrzyki zielonogórskich sympatyków po meczu względem własnej drużyny. Wprawdzie fani potrafili długo skandować nazwisko Martina Vaculika, ale też oberwało się prezesowi Adamowi Golińskiemu i menedżerowi Adamowi Skórnickiemu. Dostało się nawet... Martinowi Smolinskiemu, który otrzymał zaproszenie na mecz wskutek kontuzji Nickiego Pedersena i chyba nikt nie powinien był oczekiwać od niego cudów.
Łaska kibica na pstrym koniu jeździ, ale takie zachowanie trudno zrozumieć. Może problemem jest to, jak sam zauważył menedżer zielonogórzan, że on i Goliński pochodzą z Leszna?
AKCJA MECZU. Biegi z udziałem Woffindena, bo chociaż Brytyjczyk skończył zawody z płatnym kompletem punktów, to jednak kilkukrotnie musiał gonić rywali. W pierwszej gonitwie wdał się w pasjonujący pojedynek z Vaculikiem i obaj zmieniali się na prowadzeniu, a w szóstym wyścigu Brytyjczyk gonił, gonił i dogonił Dudka.
Czytaj także: Stelmet Falubaz zawalił sezon. Potrzebuje transferów
CYTAT. - Nie mamy parcia na złoto - powiedział Maksym Drabik po zakończeniu spotkania. Junior Betard Sparty Wrocław podkreślał, że na zespole nie ciąży żadna presja i w finale PGE Ekstraligi będzie chciał po prostu pojechać jak najlepsze spotkanie.
LICZBA: 16. Taką różnicą punktów wrocławianie rozstrzygnęli dwumecz na swoją korzyść. Takiego pogromu na Olimpijskim chyba nikt się nie spodziewał. Zwłaszcza, że jeszcze po pierwszym półfinale Martin Vaculik mówił, że 6 "oczek" zaliczki to sporo. - No cóż, jakby tej zaliczki byłoby 10-12 punktów, to na pewno byłoby nam łatwiej w rewanżu - dodawał już w niedzielę, świadom tego jak potoczyły się losy półfinałowej batalii.