Teraz jest tak, że kluby, przynajmniej oficjalnie, płacą maksymalnie 150 tysięcy za podpis i 4 tysiące złotych za punkt. Od sezonu 2020 limity finansowe obowiązujące w PGE Ekstralidze mają być zdecydowanie wyższe i wynosić odpowiednio: 250 tysięcy za podpis i 5 tysięcy za punkt. Zawodnicy powinni się z tej zmiany ucieszyć, bo większa pula płaconych im pieniędzy będzie objęta procesem licencyjnym.
Obecnie większość żużlowców ma maksymalne stawki, a drugie tyle dostaje w ramach umów sponsorskich. I z wypłatą tych drugich czasami są problemy. Zawodnicy dostają je z poślizgiem, czasami nawet bardzo dużym. Krzysztof Cegielski, przewodniczący stowarzyszenia żużlowców Metanol, już od dawna, w interesie zawodników, apeluje o to, by pula pieniędzy płaconych w tzw. szarej strefie (chodzi o wszystko to, co nie jest objęte licencją) była możliwie jak najmniejsza. 24 października jego postulat powinien zostać spełniony.
Czytaj także: Ciężki wybór Sparty. Czugunow lub Jamróg
Czytaj także: W co gra Kasprzak? Dogadał się ze Stalą i z Motorem
Oczywiście podniesienie limitu do 250 i 5 tysięcy nie likwiduje całkowicie szarej strefy. Z naszych informacji wynika, że obecnie kluby płacą od 150 do 800 tysięcy za podpis i od 3,5 do 7 tysięcy za punkt. Po zmianie nadal więc będzie tak, że zawodnicy chcący zarobić więcej niż zakłada norma, będą skazani na umowy sponsorskie i na to, że druga strona wywiąże się z zawartej umowy w możliwie jak najszybszym terminie.
ZOBACZ WIDEO: Stelmet Falubaz szykuje bombę transferową? Chodzi o zawodnika zagranicznego!