Żużel. Grand Prix. W Toruniu będzie na noże. Zamieszanie ze stałymi dzikimi kartami. Thomsen największym fanem Zagara

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Anders Thomsen
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Anders Thomsen

W sobotni wieczór ostatni w tym sezonie turniej Grand Prix. Poza walką o złoty medal niezwykle interesująco zapowiada się rozgrywka o utrzymanie w cyklu. Przeanalizowaliśmy kto ma największe szanse na ósemkę i stałe dzikie karty w 2020 roku.

Od kilku dni żyjemy złoty medalem dla Bartosza Zmarzlika, a zapomnieliśmy o tym, że dla paru innych zawodników każdy punkt jest na wagę, lecz w innym kontekście.

Można odnieść wrażenie, że sytuacja w okolicach ósemki jest ciekawsza niż u góry klasyfikacji. Galimatias zrobił się potworny. Walka pójdzie na żyletki, a jakkolwiek zabawnie, to nie zabrzmi najmocniejsze karty rozda prawdopodobnie... Matej Zagar.

Słoweński komandos podobnie jak Niels Kristian Iversen i Max Fricke jest już pewny obecności w przyszłorocznej stawce Grand Prix. O ten spokój cały tercet zadbał nieco ponad miesiąc temu w chorwackim Gorican, gdzie wywalczył sobie stałe przepustki w Challenge'u.

ZOBACZ WIDEO: Stal jest już po słowie z Kasprzakiem. Ucieczki z Gorzowa raczej nie będzie

CZYTAJ TAKŻE: Drabik zgarnął IMŚJ po raz drugi. Całe podium Polaków!

Do soboty największym kibicem Zagara będzie czwarty w gościach u rodziny Pavliców - Anders Thomsen. Duńczyk udaje się do Torunia busem wypełnionym prezentami dla Zagara. Niewykluczone, że oprócz tego, iż zawody przyjdzie mu oglądać z wypiekami na twarzy, to w jednej dłoni będzie dumnie wymachiwał słoweńską flagą.

Zagar znajduje się przed początkiem zawodów w Toruniu w ósemce więc ma spore szanse żeby zachować lokatę gwarantującą utrzymanie. Tym sposobem wpuściłby do GP trochę świeżej krwi w postaci Thomsena. To właściwie jedyna opcja na to, że żużlowiec truly.work Stali dostąpi zaszczytu jazdy w tych prestiżowych rozgrywkach.

Kolejka do stałych dzikich kart jest bowiem długa. Na pozycjach od 7-10 panuje tłok niczym w centrum miasta w godzinach szczytu. Jak zawsze brany będzie pod uwagę klucz geograficzny. Polacy od lat dysponują największą liczbą zawodników. Tylko, że teraz na ostrzu noża stoją akcje nie tylko np. Patryka Dudka, ale i takich uznanych marek jak Artiom Łaguta, czy mistrz świata 2017 - Jason Doyle.

Jeśli dodamy do tego, że pewniakami do przepustek są Tai Woffinden, który z powodu kontuzji stracił parę turniejów i Greg Hancock, kandydatów zostaje zaledwie dwóch. Najwygodniej dla organizatorów byłoby, gdyby Matej Zagar jednak wylądował za ósemką. W tym wariancie pozamiatany jest Thomsen, a bilet do cyklu 2020 otrzymują najpewniej dziewiąty i dziesiąty żużlowiec w klasyfikacji generalnej.

Nie trzeba tłumaczyć ile dla Grand Prix znaczy Amerykanin, ale blisko 50-letni żużlowiec zrobił sobie rok przerwy od speedway'a. Opiekował się chorą żoną, odrzucał oferty z lig i jego forma jest wielką niewiadomą. Po wielu miesiącach absencji na żużlowych arenach, postanowił przypomnieć o sobie organizatorom i pojawił się w parku maszyn podczas rundy w Cardiff. Chodzą słuchy, że nie odstępował tam na krok dowodzących cyklem, zgłaszając swoją gotowość do powrotu. Ci natomiast przyjęli Hancocka z otwartymi ramionami. Czy nie zbyt pochopnie?

Z wyłączeniem Andersa Thomsena, którego los leży w rękach Zagara, raczej nie nastawiajmy się na nowe twarze w przyszłorocznej stawce. Chrapkę miał, co prawda świeżo upieczony zwycięzca SEC - Mikkel Michelsen, ale drugie miejsce Iversena w Challenge raczej zamknęło drogę kolejnemu Duńczykowi. Z Leonem Madsenem byłoby ich trzech, a dorzucając np. Thomsena czterech. To wykluczone. Młoda gwiazda Speed Car Motoru Lublin raczej będzie musiała odłożyć swoje marzenia o podboju Grand Prix przynajmniej o rok.

Ciekawym pomysłem byłoby też dogadanie się pomiędzy szefami SEC i GP, aby triumfator tego pierwszego cyklu dostawał całoroczne zaproszenie do GP. Tak jak jak swego czasu miało to miejsce ze złotymi medalistami IMŚJ. Tylko czy to możliwe? Prestiż SEC poszedłby bez wątpienia w górę, a zawodnicy zabijaliby się jeszcze mocniej o względy One Sport.

Słówko Polakach. Po wypadnięciu Janusza Kołodzieja, zostaniemy z tercetem naszych reprezentantów. O walczącym o tytuł Bartoszu Zmarzliku nie ma potrzeby wspominać. Tylko kataklizm pozbawi utrzymania Macieja Janowskiego. Patryk Dudek nawet przy wypadnięciu poza ósemkę najpewniej znajdzie uznanie w oczach BSI. O czwartym nie mamy co myśleć, chociaż może optyka zmieniłaby się po zwycięstwie Kołodzieja z kompletem punktów? Innych "klientów" brak.

CZYTAJ TAKŻE: Madsen najszybszy na Motoarenie. Wygrał kwalifikacje do GP w Toruniu

Źródło artykułu: