Za Jarosławem Hampelem bardzo przeciętny, żeby nie powiedzieć, słaby sezon. Dopiero trzydziesta średnia w PGE Ekstralidze na poziomie 1,571 punktu. Występy poniżej oczekiwań w SEC, brak awansu do finału IMP. Długo można by tak wyliczać. - Indywidualnie ten rok był dla mnie naprawdę ciężki. Wszystko zaczęło się od kontuzji odniesionej w eliminacji Złotego Kasku. Później doszła do tego zmiana tunera, sześć tygodni przerwy, której nie udało się nadrobić - wyjaśnia Hampel.
Na pocieszenie pozostaje Hampelowi kolejny złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. - Ustrzeliliśmy hat-tricka, co na pewno nie jest łatwym wyczynem. Indywidualnie sezon był kiepski, ale drużynowo wypełniliśmy cel - zaznacza 37-letni żużlowiec. Hampelowi mocno we znaki dało się przejście na emeryturę Jana Anderssona. - Piętnaście lat jeździłem na silnikach od tego tunera. Teraz musiałem poznawać zupełnie inną charakterystykę silników. Cały czas z tym walczyłem, stąd też takie nierówne wyścigi. Potrafiłem wygrać, by za chwilę przyjechać do mety czwarty - wyjaśnia Hampel.
Trzykrotny medalista IMŚ przed nowym sezonem nie składa żadnych deklaracji, poza tym, że będzie ciężko pracował nad powrotem do wysokiej formy. - Bardzo chcę udowodnić, że jestem nadal wartościowym zawodnikiem, który potrafi punktować na wysokim poziomie. - podkreśla Hampel, a na pytanie, czy nie boi się konkurencji w składzie Fogo Unii Leszno w sezonie 2020 odpowiada trochę wymijająco. - Chcę zostać w drużynie. Miejsce składzie? Wszystko wyjaśni się na wiosnę. Teraz trzeba solidnie przepracować zimę. Wszystko okaże się jak wyjedziemy na tor. Dla mnie podstawa to powrót do wysokiej formy. Jak do niej wrócę, to będę mógł mówić o planach. Wcześniej nie ma sensu niczego obiecywać - kończy Jarosław Hampel.
Zobacz także: Pardubice przeklęte dla Dominika Kubery
Zobacz także: Dobrucki skupi się na kadrze, ale pracy w klubie nie wyklucza
ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Nie spełniłem swoich marzeń. Zazdroszczę tytułu Zmarzlikowi