To już przesądzone. Od sezonu 2021 Rafał Dobrucki będzie samodzielnie prowadził żużlową reprezentację seniorów. Póki co, skupi się na pracy z juniorami, z którymi święci sukcesy. - Poprzeczka jest już tak wysoko zawieszona, że więcej nie da się zrobić. W Polsce każdy wynik poniżej złota odbierany jest jako porażka, a to wcale nie jest tak, że nie mamy z kim przegrać. Rywale nie zasypują gruszek w popiele. Pracują ciężej niż nam się wydaje - mówi trener kadry juniorów, z którą sięgnął w tym roku po złoto w DMŚJ i DMEJ.
Kto zatem może najbardziej zagrozić naszej juniorskiej kadrze w niedalekiej przyszłości? - Od zawsze toczymy boje z Duńczykami. Bacznie obserwuję też grupę młodych Rosjan. Mają ciekawych zawodników. Jeśli odpalą, w przyszłym roku mogą namieszać. Swoje argumenty mają też młodzi Australijczycy. Musimy naprawdę ciężko pracować, by utrzymać się na szczycie. Trzeba być też przygotowanym na to, że kiedyś nadejdą porażki. Wiecznie wygrywać się nie da, choć to oczywiście bardzo cieszy i absolutnie się nie nudzi - dodaje Dobrucki.
Były trener Betard Sparty Wrocław nie wyklucza, że powróci do pracy w ligowym speedwayu. - Nie chciałbym na razie mówić o szczegółach. Poproszony mnie o przeanalizowanie tematu. Wiem, z czym się wiąże praca w kadrze i klubie. Absolutnie nie mam ciśnienia na to, by znów prowadzić zespół ligowy. Z drugiej strony są myśli, że fajnie byłoby ponownie pracować w najlepszej żużlowej lidze świata - mówi nasz rozmówca.
Co ciekawe, Dobrucki nie wyklucza także innej opcji. - Jest również kilka klubów w niższych ligach, gdzie też jest potencjał i można by zrobić coś ciekawego, ale na ten moment nie mogę nic więcej powiedzieć - dodaje tajemniczo trener kadry narodowej juniorów, a w przyszłości także trener seniorskiej reprezentacji Polski.
Zobacz także: Chore podejście Drabika. Zrób coś z tym Sparto
Zobacz także: Wysyp L-4 wygląda na bunt zawodników
ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Nie spełniłem swoich marzeń. Zazdroszczę tytułu Zmarzlikowi