Jeśli polska PGE Ekstraliga jest zdominowana ostatnimi czasy przez Fogo Unię Leszno, tak brytyjskie rozgrywki też przez lata miały swojego dominatora - Poole Pirates. Gdyby zliczyć tytuły zdobyte przez ekipę z Wimborne Road w okresie rządów Matta Forda, konkurencja zostałaby daleko w tyle.
Jednak Ford czuje się już nieco zmęczony żużlem. Kilkanaście miesięcy temu szukał chętnego na przejęcie klubu, ale go nie znalazł. Teraz postanowił, że "Piraci" rok 2020 spędzą w niższej klasie rozgrywkowej - Championship. Po raz pierwszy od roku 1990 ekipa z Poole nie będzie rywalizować na najwyższym poziomie.
Czytaj także: Tomasz Skrzypek i święty spokój, którego zaznał za wcześnie
- Nie wydaje mi się, aby to był krok wstecz - mówił w "Bournemouth Echo" Ford, gdy ogłaszał swoją decyzję. - To bardziej ruch w bok. Okazja na przegrupowanie się i spojrzenie na pewne rzeczy pod innym kątem - dodał.
ZOBACZ WIDEO Przepis na sukces Wiktora Lamparta. Junior Motoru przeszedł na wegetarianizm
Klub przed podjęciem decyzji przeprowadził ankietę wśród fanów. Zapytał ich wprost, czy chcą aby drużyna rywalizowała w mniejszej Premiership, ale na najwyższym poziomie, czy wolą przenosiny o poziom niżej. Większość kibiców wybrała bardziej zróżnicowane i wyrównane rozgrywki Championship. - Ludzie najwidoczniej chcą czegoś innego, czegoś nowego - zauważył Ford.
Sprowadzenie decyzji działaczy do głosowania kibiców byłoby uproszczeniem. Przed sezonem "Piraci" stracili głównego sponsora, po tym jak upadła firma Carpet Cleaning Limited. Oznaczało to dla klubu ogromne straty finansowe. Ford sam przyznał, że to najgorszy rok pod względem finansowym odkąd przejął klub przed dwoma dekadami. Pozostanie w Premiership wiązałoby się z dalszymi stratami i zbudowaniem mało konkurencyjnego składu.
- Chcę, aby żużel dawał radość i emocje, a klub był przy tym stabilny finansowo. I to jest główny problem. Zdobywanie trofeów to wspaniała rzecz. My wygraliśmy ich więcej niż ktokolwiek inny w ostatnim okresie. Jednak musimy być pewni, że mamy solidne podstawy - stwierdził właściciel Poole Pirates.
Co ważne, wybór niższej ligi nie jest końcem żużla w Poole. W najbliższej przyszłości ośrodek nie powinien podzielić losów Coventry Bees czy The Lakeside Hammers, które wycofały się z rozgrywek i straciły nawet prawa do stadionu. Jednak jest to niepokojący znak. Skoro najlepiej zarządzany do tej pory klub musi ciąć koszty, to nie wystawia to najlepszej opinii brytyjskiemu żużlowi.
Jeszcze nie tak dawno w Poole mogliśmy oglądać najlepszych żużlowców świata. To tam żużlowego rzemiosła uczyli się Maciej Janowski czy Kacper Woryna, kapitanem przez kilka lat był Chris Holder, publikę przy Wimborne Road zachwycał też Darcy Ward. Stopniowe obniżanie poziomu rozgrywek na Wyspach sprawiło jednak, że ostatnio gwiazd było coraz mniej.
Najmocniej z "Piratami" związał się w ostatnim okresie Nicolai Klindt, dla którego decyzja władz klubu jest szokiem. "Wygląda na to, że Poole będzie startować ligę niżej w roku 2020. Byłem zszokowany, gdy po raz pierwszy o tym usłyszałem. Trudno mi było w to uwierzyć. Zwłaszcza, że niedawno byliśmy mistrzami kraju, w tym roku należeliśmy do czołówki ligi" - napisał Duńczyk w mediach społecznościowych.
Czytaj także: Setki wrocławian pożegnały Tomasza Skrzypka
Klindt spędził w Poole trzy ostatnie sezony. Starty w niższej lidze sprawiają, że zawodnika raczej nie zobaczymy w barwach "Piratów" w przyszłym roku. - Miałem nadzieję, że wrócę do ekipy w sezonie 2020. Pracowałem nad pozyskaniem sponsorów, ale to się nie wydarzy. Szkoda, bo miałem frajdę w trakcie tych ostatnich trzech sezonów. Starty w Poole pomogły mi podnieść umiejętności" - dodał.
Nadzieją dla żużla w Poole będzie znalezienie sponsora, który razem z Fordem udźwignąłby finansowanie klubu na najwyższym poziomie. Wtedy "Piraci" mogliby powrócić na najwyższy poziom w roku 2021. Biorąc jednak pod uwagę sytuację speedwaya na Wyspach, wydaje się to mało realne.