Wbrew pozorom rynek wolnych menedżerów w żużlu jest dość urodzajny i co najważniejsze roi się w nim od uznanych nazwisk. Sęk w tym, że w speedway'u bardzo łatwo wylecieć z karuzeli, a wskoczyć na nią ponownie nie jest łatwą sztuką. O ile nie masz nazwiska i kilku sukcesów na koncie, albo nie wywodzisz się z lokalnego środowiska.
Tutaj w odróżnieniu np. do piłki nożnej szybko można zniknąć w otchłani zapomnienia. Rok, dwa lata poza branżą to już sporo. W trzech polskich ligach jest ok. dwadzieścia stołków do obsadzenia, a do zmian dochodzi raczej sporadycznie. Na ogół obracamy się w zamkniętym kręgu osób, które akurat znajdują się na "topie".
Warto też odnotować, że do rządzenia drużynami z niezłym skutkiem "dorwało" się paru trenerów młodej generacji, którym szefowie klubów nie bali się zaufać. Zmiana pokoleniowa jest zauważalna gołym okiem, choć "stare wygi" nie mają zamiaru łatwo oddać pola.
ZOBACZ WIDEO Cieślak o odejściu Miedzińskiego z Włókniarza. "Dużo do powiedzenia miał jego sponsor"
CZYTAJ TAKŻE: Nowe kluby Musielaka i Huckenebcka siedzą na minie
Listę najbardziej znanych bezrobotnych otwiera dopiero, co odpalony ze Stelmet Falubazu Zielona Góra Adam Skórnicki. Stołek menedżera w tym klubie wygląda od dłuższego czasu na gorący, ale kto by nie chciał spróbował popracować w klubie z PGE Ekstraligi. Coś nam się wydaje, że tam nim prezes rozpocznie rekrutację (o ile do niej dojdzie), na jego stole wyląduje stos CV. Dodajmy, że wakat po odejściu do Apatora Toruń Tomasz Bajerskiego jest też w Power Duck Iveston PSŻ-ecie Poznań. Prezes Arkadiusz Ładziński jako jeden z nielicznych lubi jednak sięgać po nieoczywiste postacie i tak może być w tym przypadku, ponieważ chodzą słuchy, że najmocniej stoją akcje Grzegorza Kłopota z... Zielonej Góry.
Kandydatami do objęcia stanowiska po koledze mogliby być np. Jacek Frątczak i Rafał Dobrucki. Pierwszy od pożegnania się w trakcie sezonu z Get Well Toruń raczej stronił od żużla i mówił o wypaleniu, ale oferta z macierzystego klubu pewnie zmieniłaby optykę. Zwłaszcza, że pan Jacek znów coraz chętniej udziela się w mediach i z ukochaną dyscypliną się przeprosił. Oferta z Falubazu byłaby pewnie z gatunku tych nie odrzucenia, co wpisywałoby się w teorię o szukaniu wśród lokalnych przedstawicieli. Możliwe jednak, że działacze z Zielonej Góry mają inną koncepcję i taki wariant też należy wziąć pod uwagę.
Dobrucki pozostaje wolny odkąd rozstał się z Betard Spartą Wrocław po sezonie 2018. Skupił się na robocie z młodzieżową reprezentacją juniorów. Od 2020 roku zastąpi Marka Cieślaka w roli trenera kadry seniorów. Niedawno pan Rafał napomknął, że nie wyklucza łączenia funkcji, co by oznaczała, że i jemu zaczyna brakować codziennego kieratu klubowego. W Falubazie też miał swoje pięć minut.
Jeszcze niedawno mocno ceniony był np. Mirosław Kowalik. On jednak po krótkich i raczej nieudanych przygodach ze Stalą Rzeszów Ireneusza Nawrockiego i Euro Finannce Polonią Piła pozwolił swojemu nazwisku lekko przyblaknąć. W ostatnich miesiącach udzielał się jako ekspert telewizyjny. Bardziej niż sukcesami na polu trenerskim zasłynął z wymiany zdań na żywo z Leonem Madsenem, urażonym, że ten na wizji kwestionuje stan jego zdrowia.
Nieco dalej w poczekalni siedzą doświadczeni nestorzy polskiej myśli trenerskiej. Opiekunowie wielu klubów - Janusz Stachyra i Grzegorz Dzikowski. Jeden związany z Rzeszowem, drugi z Gdańskiem. Łączącym ich wspólnym mianownikiem jest wątek częstochowski. Do tego grona warto dołożyć innych aktywnych jeszcze niedawno prowadzących zespoły ligowe byłych żużlowców - Henryka Jaska (kiedyś m.in. Rawicz i Wrocław), Piotra Szymkę, czy wyrzuconego w trakcie niedawno zakończonego sezonu z Kolejarza Opole - Mirosława Korbela.
Na rynku wciąż wolnych jest wielu palących się do roboty menedżerów z większym bądź mniejszym doświadczeniem łatwo znaleźć i grupę od dawna pokrytą kurzem, nie robiącą już zbyt dużo, abyśmy sobie o nich przypomnieli jako o ludziach biegających po parku maszyn z programem. Jan Krzystyniak np. jest felietonistą naszego portalu, ale ogranicza się do oglądania ukochanego sportu z dalszej perspektywy. Czesław Czernicki, pod którym padały zarzuty, że wymądrza się, a nigdy nie siedział na motocyklu żużlowym też dawno się zaszył. Choć jego nazwisko często wraca jak bumerang w różnych spekulacjach, gdy któryś z menedżerów jest zmuszony do wyczyszczenia swojego biurka, zwalniając fotel następcy.
Romans z menedżerką w Krakowie i Ostrowie zaliczył Michał Widera. W Polonii w trakcie rządów swojego ojca Władysława na szerokie wody trenerskie próbował wypłynąć Jacek Gollob. W historii najnowszej swoich sił w Bydgoszczy próbował też namaszczony przez Jerzego Kanclerza Ryszard Franczyszyn, a przecież od tych samych ścian odbijał się jeszcze Robert Sawina.
W blokach startowych na podjęcie stanowiska czeka również nowa fala ze świeżym spojrzeniem. Na razie nie otrzaskana w zawodzie, chociaż taki Stanisław Burza zebrał przez ostatni sezon w Wandzie tyle oświadczenia, że obdzieliłby nim kolejne dziesięć lat. Jedno jest pewne. W jego przypadku gorzej już być nie może i wpaść z deszczu pod rynnę będzie mu trudno. Na menedżerów z pierwszych stron gazet zadatki posiadają Krzysztof Jabłoński i Piotr Świderski. Potrzebują tylko i aż zaufania.
Jabłoński skończył niedawno karierę i po zdobyciu uprawnień trenerskich chciałby utrzymać się przy dyscyplinie, chociaż realizuje się i przy "tunerce" silników. Często jednak widziany był w teamach zawodników pomagając im w czasie meczów. Świderski z kolei miał epizod przy Orle Łódź u boku Lecha Kędziory, lecz teraz woli się dzielić wiedzą przy okazji transmisji w stacji nsport+.
CZYTAJ TAKŻE: W tym rankingu Zmarzlik nie wygrał. Sprawdź ile zarobili uczestnicy GP 2019