- Bardzo liczyłem na to, że pojawi się jakiś nowy kraj lub wrócimy do miejsca, gdzie już Grand Prix się odbywało. Byłoby to bardzo dobre dla naszej dyscypliny sportu, by rozszerzała się na inne kontynenty - nie kryje Wojciech Dankiewicz, żużlowy ekspert, który zwraca uwagę, że rywalizacja o tytuł IMŚ nie pojawi się już kolejny rok choćby w Australii, gdzie przecież w przeszłości odbywały się rundy SGP.
Nowym krajem na żużlowej mapie Grand Prix jest Rosja i miasto Togliatti, gdzie w 2019 roku odbyły się finały Speedway of Nations. - Fajnie, że jest Rosja, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że będzie to trudne do udźwignięcia logistycznie, bo jest to odległość, a do tego dochodzą jeszcze tematy wizowe i transport sprzętu. Na pewno będzie to jakaś komplikacja dla zawodników. To są jednak mistrzostwa świata i trzeba to przyjąć na klatę. Kto chce zostać mistrzem świata, musi wszędzie jechać. Czasami trzeba się pomęczyć w podróży - przyznaje Dankiewicz.
Wizytówką cyklu Grand Prix pozostają PGE Narodowy w Warszawie i Principality Stadium w Cardiff. - Życzyłbym sobie, by więcej turniejów Grand Prix odbywało się na takich prestiżowych stadionach, a nie na obiektach, które nie zostałyby dopuszczone do rozgrywek PGE Ekstraligi - zauważa Wojciech Dankiewicz - To jest już problem zarządzających cyklem, jak sobie ten produkt "opakują", żeby się dobrze sprzedawał - dodaje nasz ekspert.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Ewa Trzebińska mogła pracować w Ameryce. Dziś zdobywa dla Polski medale
Biorąc pod uwagę, że aż trzy z dziesięciu rund SGP odbędą się w Polsce, dobrano optymalnie dla naszego kibice kolejność tych imprez. Sezon otworzy runda na PGE Narodowym w Warszawie, w środku mamy Grand Prix na Nowym Olimpijskim we Wrocławiu, a wszystko zwieńczy turniej na Motoarenie w Toruniu.
- Fajnie to wygląda, bo mamy najbardziej prestiżowe zawody w sezonie u siebie. Każdy chciałby mieć otwarcie i zakończenie cyklu. Mamy inaugurację w Warszawie, a przede wszystkim finał w Toruniu. To jest bardzo duży atut i plus dla Polaków. W środku też jest runda we Wrocławiu. Jest to optymalnie rozłożone. Nie wiem, jak to później będzie wyglądało w połączeniu z kalendarzem PGE Ekstraligi i logistyką z poszczególnych turniejów na mecze w Polsce, ale z tym się zderzamy od lat i zawodnicy jakoś sobie z tym radzą - kończy nasz rozmówca.
Zobacz także: Siódma zmiana zasad punktacji w Grand Prix