Roman Jankowski (trener Unii Tarnów): Jechaliśmy do Gniezna z zamiarem wywiezienia trzech punktów. Niestety to nam się nie udało. Myślę, że gdyby nie kontuzja Sebastian Ułamka i brak Patricka Hougaarda, który jeździł dziś w Diedenbergen to wynik mógł być inny. Niektórzy moi zawodnicy pojechali dzisiaj trochę nierówno. Dodatkowo pogoda nie dopisała i sędzia podjął decyzję o przerwaniu spotkania. Cieszymy się z punktu bonusowego, ale gdybyśmy jechali wszystkie biegi to myślę, że dołożylibyśmy kolejne dwa oczka. Nie załamujemy się tą porażką, nasz cel to awans do ekstraligi. Występ w fazie play-off mamy już zagwarantowany, a tam zrobimy wszystko, aby awansować.
Piotr Świderski (Unia Tarnów): Niestety przegraliśmy to spotkanie. Szkoda, że nie udało nam się odjechać wszystkich piętnastu biegów. Tak naprawdę spotkanie dopiero się zaczynało. Tor był bardzo twardy, trzeba było szukać odpowiednich przełożeń. Początkowa faza zawodów to właśnie ten moment, gdzie drużyna przyjezdna się przekłada i myślę, że udałoby się nam znaleźć odpowiednie ustawienia, a wtedy wynik mógłby się odwrócić. Tor w Gnieźnie jest bardzo twardy i nie trzeba być żużlowcem, żeby to zauważyć. Nie wiem jakie są regulaminowe ilości luźnej nawierzchni, ale w Gnieźnie tej nawierzchni praktycznie nie ma. Cóż gospodarze przygotowali tor pod siebie, ja przyjechałem się tu dzisiaj pościgać. Starałem się dopasować do takich warunków jakie były. Uważam, że gdyby przestało padać to istniała szansa odjechania zawodów do końca. Tor nie nasiąkał wodą, nie był ani grząski, ani niebezpieczny także myślę, że dalsza jazda była możliwa. Nie będę komentował decyzji arbitra, ponieważ to sędzia odpowiada za nasze zdrowie i podjął taką, a nie inną decyzję.
Janusz Kołodziej (Unia Tarnów): W naszych spotkaniach nie zawodziliśmy do tego meczu. Dzisiaj były całkowicie inne warunki, praktycznie jeździliśmy na całkowicie innym torze. Cóż nie udało się wygrać, zawody zostały przerwane po ośmiu biegach. Gospodarze w początkowej fazie zawodów wykorzystali atut własnego toru. Widać było, że do swojej nawierzchni są świetni dopasowani, ale na meczach wyjazdowych już nie są tak skuteczni. Dzisiaj to my okazaliśmy się słabsi i wygrali gnieźnianie. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko pogratulować rywalom.
Szymon Kiełbasa (Unia Tarnów): Dzisiaj na pewno nie było najlepiej. Miałem trochę pecha, ponieważ w moim pierwszym biegu popełniłem błąd. Odjechałem trochę od krawężnika, Kacprowi udał się znaleźć miejsce i "pojechał ze mną". Zostałem wypchnięty i przywiozłem tylko jeden punkt. W drugim moim starcie, zaraz po zapaleniu motocykla spadł w nim łańcuch. Musiałem jechać na motocyklu rezerwowym, wygrałem start, zakładając się na wejściu w łuk, Kacper Gomólski nie wiem czy nogą, czy hakiem wjechał w moje przednie koło i upadłem na tor. Sędzia widział w tym moją winę, ale ja jej nie widziałem. To normalne, że zawodnik, który wygrywa start zjeżdża do krawężnika i musi założyć się na swoich rywali. Jeśli przeciwnik nie popuszcza gazu to chyba ewidentna winna leży po jego stronie. Po opadach deszczu na początku nie dało się jechać, ale myślę, że jakbyśmy poczekali pół godziny to nadawałby się do jazdy. Tor był bardzo twardy i woda po nim tylko spływała, a nie wsiąkała. Niestety sędzia zawodów i gnieźnianie byli innego zdania. Zawody zostały przerwane i nie pozostaje nic innego jak zaakceptować tą decyzję.
Dawid Cieślewicz (Start Gniezno): Nie mieliśmy aż tak dobrych startów, przechodziliśmy rywali na trasie. Wydaje mi się, że w dalszej części mogłoby być różnie, bowiem decydowałby tylko start a dalej jeździlibyśmy gęsiego. Dobrze, że podjęto taką decyzję i nic nikomu się nie stało. Gdyby nie spadł deszcz to podejrzewam, że nawet byśmy odebrali gościom bonusa.
Piotr Paluch (Start Gniezno): Mój występ nie był wcale tragiczny, przecież nie przyjechałem 100 metrów za kimś, tylko zaraz za Monbergiem. Została podjęta decyzja, że nie jadę, trudno, cieszymy się z wygranej. Na pewno bardzo ona nas cieszy, gdyby warunki torowe utrzymały się takie, jak były na początku, to wygralibyśmy naprawdę zdecydowanie, nie pomogła im nawet złota rezerwa. Widać, że na swoim torze jesteśmy mocni i ciężko tu wszystkim. Za 2 tygodnie w Ostrowie będziemy walczyć, szansa jest nawet żeby wygrać, jeśli się to nie uda, to będziemy walczyć przynajmniej o bonus.
Krzysztof Słaboń (Start Gniezno): Jestem zadowolony. Łatwo nie było, dobrze, że skończyło się tak, a nie inaczej, mecz do przodu i to jest najważniejsze. Wszyscy wracają cali i zdrowi do domu. Sędzia podjął dobrą decyzję, tor w takim stanie nie nadawał się do walki. Dziś każdy mecz jest trudny, każdy zespół jest mocny u siebie, w Ostrowie założymy rękawiczki i będziemy walczyć o jak najlepszy wynik.
Wypowiedzi zebrali Łukasz Kaczmarek i Szymon Kaczmarek.