Żużel. Transfery. Ostrovia mogła mieć talent Stelmetu Falubazu. W klubie nie żałują, że odpuścili

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Jonas Jeppesen.
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Jonas Jeppesen.

TŻ Ostrovia była pierwszym polskim klubem Jonasa Jeppesena, który trafił właśnie do Stelmetu Falubazu. W Ostrowie młody Duńczyk nie dostał jednak prawdziwej szansy. - Nie żałujemy. Mamy inną politykę - mówi nam prezes Radosław Strzelczyk.

Jonas Jeppesen trafił do Ostrowa Wielkopolskiego przed sezonem 2017. Długo w TŻ Ostrovii nie zabawił. Jeździł niewiele, miał żal do działaczy za brak szans i w efekcie przeniósł się do Piły. Tam wskoczył na wyższy poziom. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Po młodego Duńczyka ustawiła się długa kolejka. Ostatecznie na transfer "last minute" zdecydował się Stelmet Falubaz Zielona Góra.

Działacze pierwszoligowej Ostrovii nie żałują jednak decyzji, którą podjęli w sprawie Jeppesena. - Gdybyśmy się na nim nie poznali, to nie podpisałby kiedyś kontraktu w Ostrowie. Wiedzieliśmy, że ma talent, ale obraliśmy inną drogę. To wynika z polityki klubu - komentuje prezes Radosław Strzelczyk. - Chłopak szukał jazdy, by się rozwijać, a my wtedy nie mogliśmy mu jej zagwarantować. Nie mogliśmy robić nic kosztem wyniku - dodaje.

Zobacz także: PGG ROW czeka na posiłki z Leszna, ale może się rozczarować. Fogo Unia nie odda nikogo?

Rezygnacja z Jeppesena wynikała po części z tego, że klub chciał jak najszybciej dostać się do pierwszej ligi. Jednak najważniejsze były kwestie finansowe. Ostrovia wychodzi z założenia, że kluby z niższych klas rozgrywkowych nie powinny szkolić zagranicznych zawodników, bo taki biznes jest mało opłacalny.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Bartosz Zmarzlik o sukcesie, drodze do złota i marzeniach, które się spełniają

- Z naszego punktu widzenia mija się to trochę z celem. W większości przypadków w takiego zawodnika trzeba zainwestować, a najczęściej w grę wchodzą roczne kontrakty. Gdy już odpali, to odchodzi do najwyższej klasy rozgrywkowej, bo tam są większe pieniądze, a klub taki jak nasz zostaje z niczym - tłumaczy prezes.

- W Ostrowie stawiamy na własnych wychowanków, bo oni są w stanie związać się z nami na dłużej. Każdy z nich po zdaniu licencji podpisuje z klubem umowę na kilka lat. Wtedy mamy perspektywę do inwestowania i szansę, że wydane pieniądze w jakiś sposób się zwrócą. Na szkolenie zagranicznych chłopaków mogą pozwolić sobie kluby ekstraligowe, które mają w kasie dużo monet. Poza tym inwestycja w obcokrajowca zawsze kończy się tak samo. Najbardziej znanym przykładem jest Jason Doyle. Wybił się w Orle, klub chciał go zatrzymać, ale później kluby ekstraligowe ruszyły z ofensywą i łodzianie mogli tylko rozłożyć ręce. Nie wykluczam, że kiedyś zmienimy strategię, ale na razie musimy twardo stąpać po ziemi i pamiętać, w jakim miejscu jesteśmy - podsumowuje Strzelczyk.

Zobacz także: Scouting szeptany, czyli jak się to robi w czarnym sporcie

Komentarze (12)
avatar
MarinsKris
22.11.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Warto by panowie z SF przetłumaczyli sobie i niektórym na polski ten artykuł z dyskusją o juniorze obcokrajowcu. Pieniądze raz są, a po chwili ich nie ma. A kluby muszą dalej sobie radzić, a lo Czytaj całość
Nowy w mieście
22.11.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Akurat przytoczenie przykładu Dżejsona jest zły, bo koleś to stuprocentowa złotówa gotowa sprzedać własną matkę za kilka srebrników więcej. 
avatar
stary_trener
21.11.2019
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Drugda liga ma byc tylko dla polakow. 
avatar
SlavicPride
21.11.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Polityka klubu, suma sumarum przekłada się na osiągnięcia... Kto ma lepszą politykę, łatwo sprawdzić... 
avatar
yes
21.11.2019
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Tekst taki jak gdyby Jeppesen jechał w Ostrowie miesiąc temu. To nie tak.