Żużel. Scouting szeptany, czyli jak się to robi w czarnym sporcie

WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Na zdjęciu: Jacek Gajewski za plecami Chrisa Holdera
WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Na zdjęciu: Jacek Gajewski za plecami Chrisa Holdera

Co rusz żużlowi prezesi próbują nas zaskoczyć coraz to ciekawszymi nazwiskami. Rynek jest na tyle mały, że trafiony strzał może okazać się na wagę złota, gdy zespół dopadnie plaga kontuzji, albo będzie trzeba zmotywować najsłabsze ogniwa.

Emil Sajfutdinow to zawodnik, bez którego trudno wyobrazić sobie współczesną scenę żużlową. Przełomowym momentem w karierze było podpisanie kontraktu z Polonią Bydgoszcz. Do uszu szefów bydgoskiej Polonii nazwisko rosyjskiego juniora trafiło z ust Andreasa Jonssona. Szwed pojechał rekreacyjnie na mecz ligi rosyjskiej. W tamtych czasach faktycznie dla zawodnika jego formatu to była rekreacja. A tu niespodzianka, w biegu obwozi go jakiś małolat. Andreas tak się nakręcił, że przewrócił go przy próbie ataku. Na szczęście dla Szweda, sędziowie postawili wiek przed znajomością przepisów i wykluczyli młodego Rosjanina. Co go Jonsson zapamiętał, to zapamiętał. Może Emil potraktował to zdarzenie jak swoistą karmę i chciał podziękować losowi, czyniąc podobnie.

Podczas swoich występów w Toruniu, Sajfutdinow przywoził na treningi młodego Gleba Czugunowa. Chłopak daje popalić na treningach toruńskim adeptom, mimo że jest od nich młodszy. Występy zaowocowały podpisanym później tzw. "kontraktem warszawskim" z Get Well. Jednak w Toruniu, jak w Toruniu tak sobie poradzili z zagospodarowaniem młodego talentu, że teraz zdobywa punkty dla Sparty Wrocław.

Najnowszy przykład scoutingu szeptanego to kontrakt Aleksandra Kajbuszewa w Zdunku Wybrzeżu Gdańsk. Tym razem życzliwym szeptaczem/szperaczem okazał się Kacper Gomólski. Cóż, zawsze coś tam przywiózł z tych wyjazdów do Bałakowa zamiast pamiątek, oby z pożytkiem dla gdańskiego klubu.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Bartosz Zmarzlik o sukcesie, drodze do złota i marzeniach, które się spełniają

Czytaj również:  Żużel. Największe hity okna transferowego 2019. Falubaz po czasie zrozumiał co stracił

Wydaje się, że dobrą rękę do transferów ma Jacek Gajewski. W dawnych latach sprowadził do Polski Ryana Sullivana. Tym samym umożliwił mu rozwój i ułatwił przebieg dalszej kariery. Obaj panowie zżyli się zawodowo i prywatnie, razem odeszli z Torunia i wspierali się praktycznie przez całą karierę Australijczyka. Wiele lat później w panu Gajewskim znów obudziła się dusza scouta. Ściągnął do Torunia dwa nowe talenty Darcy'ego Warda i Michaela Jepsena Jensena. Tego pierwszego rekomendował (jakżeby inaczej) Ryan Sullivan. Potem obaj panowie walnie przyczynili się do jego transferu i podpisania pierwszego kontraktu w polskich rozgrywkach.

Inny "kangur" - Chris Holder - wcale nie planował startów w kraju nad Wisłą. Chciał sobie pojeździć na spokojnie w lidze angielskiej, kiedy to odebrał telefon i po drugiej stronie słuchawki był Jason Crump - ówczesny lider WTS Atlasu Wrocław. Jason poczuł się tak pewny siebie w ich wzajemnej relacji, że miał uspokajać wrocławskie środowisko, że Chris będzie jeździł tam, gdzie on. Szkoda, że nie przewidział, że Holder zakocha się w toruńskim klubie na długie lata.

Jak powinien wyglądać żużlowy scouting? Przeciętnemu kibicowi pewnie wydaje się, że wystarczy Internet, obejrzenie zawodnika na Youtube i analiza jego wyników w relacjach tekstowych. Jeżeli mówimy o profesjonalnym rozeznaniu, to zdecydowanie za mało. Na odległość nie porozmawiamy z zawodnikiem i nie spróbujemy go poznać. Nie przeanalizujemy pracy jego teamu. Nie sprawdzimy czy ktoś mu pomaga ogarniać sprawy organizacyjno-logistyczne. Nie rozeznamy na jakich torach zawodnik czuje się najlepiej. Nie będziemy wiedzieć, ile planuje startów w najbliższym roku. Nie stworzymy choćby zarysu portretu psychologicznego delikwenta.

Wielkim zwolennikiem testów psychologicznych zostanie chyba prezes Mrozek. Jeszcze kilka okienek transferowych i w Rybniku zatrudnią psychologa od badań nad wdzięcznością i zakupią wykrywacz kłamstw. Każda metoda jest dobra jeśli się sprawdza. Czy przy tak kurczącym się rynku zawodniczym podszepty zaprzyjaźnionych żużlowców wystarczą, żeby zapewnić napływ świeżej krwi do poszczególnych zespołów?

Źródło artykułu: