Wciąż nie jest znana przyszłość braci Curzytków. Wydawało się w pewnym momencie, że ich przejście do Apatora Toruń jest pewne, jednak ostatecznie nie doszło do podpisania umowy. W międzyczasie do gry włączył się jeszcze PGG ROW Rybnik, który ma potężny problem z formacją juniorską. Formalnie bracia Michał i Bartosz mają ważne umowy z ZKS Stalą Rzeszów. Klub, który chciałby po nich sięgnąć musi dogadać się nie tylko z zawodnikami, ale również zapłacić za taki transfer. Mówi się o kwocie 120 tys. złotych.
- W sezonie 2020 nie byliby zbawieniem dla PGG ROW-u Rybnik, ale danie im szansy i zainwestowanie w nich może okazać się niezwykle korzystne dla klubu w przyszłości. Jak najbardziej byłaby to inwestycja długoterminowa. Przede wszystkim przyszły pracodawca tych młodych zawodników powinien pomóc im w stworzeniu profesjonalnych teamów, bo z tym jest największy kłopot - tłumaczy nam Mateusz Kędzierski, dziennikarz Canal+, doskonale orientujący się w realiach rzeszowskiego żużla.
- Z moich informacji wynika, że priorytetem dla chłopaków jest nawiązanie współpracy z dobrym, najlepiej uznanym w środowisku mechanikiem (mechanikami) i stworzenie teamów z prawdziwego zdarzenia. Do tej pory nie było idealnie. Zamiast worka z pieniędzmi, bracia potrzebują teraz osoby, która wzięłaby ich pod swoje skrzydła, jeździła na zawody, podpowiadała przy sprzęcie i dobierała ustawienia. Jestem przekonany, że przy pomocy takiego mentora-mechanika, ich wyniki poszłyby w górę - dodaje.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Bartosz Zmarzlik o sukcesie, drodze do złota i marzeniach, które się spełniają
Sęk w tym, że choć potencjał w braciach jest spory (szczególnie w Michale), to zawodnicy znajdują się na początku swojej kariery. Talent to nie wszystko. Brakuje im wiedzy i zaplecza sprzętowego. A to czynniki niezbędne do dalszego rozwoju. W sezonie 2019 Michał startował w Power Duck Iveston PSŻ-ie Poznań. Jego średnia na kolana nie rzuca, bo wyniosła zaledwie 1,255 pkt./bieg.
- Z tego co wiem, w zeszłym sezonie u tych chłopaków pod tym względem sprzętowym nie było za dobrze. Stąd być może niezbyt wysoka średnia Michała. A jeżeli chciałbym zakontraktować takich zawodników jak bracia Curzytkowie, to na pewno wykonałbym telefon do trenera kadry juniorów Rafała Dobruckiego. On na co dzień współpracuje z młodzieżą i doskonale wie na co kogo stać. To zresztą świetny fachowiec, który ma rękę do młodych Polaków. W każdym razie tutaj potrzeba fachowej oceny. Jeśli byłaby pozytywna, to myślę, że warto pokusić się o transfer. Na rynku jest duża posucha, a tacy juniorzy mogą być skarbem klubu na lata - komentuje Wojciech Dankiewicz.
Z perspektywy PGG ROW-u kontraktowanie tej dwójki z myślą o wynikach tu i teraz byłoby strategią mocno ryzykowną. Presja i poziom rywalizacji w PGE Ekstralidze mogłyby być zabójcze. Teoretycznie lepszą opcją wydaje się transfer do Torunia, gdzie trenerem jest dobrze im znany z Poznania Tomasz Bajerski.
- Gdybym jednak miał im doradzić wybór klubu między rzeszowskim, toruńskim i rybnickim, na ich miejscu postawiłbym na pierwszą ligę i kontynuował współpracę z trenerem Tomaszem Bajerskim. Przeskok nie byłby tak duży. Jeżeli Apator nie wchodziłby w grę, to zaryzykowałbym i porozumiał się z ROW-em. Trzymam kciuki za Rzeszowskie Towarzystwo Żużlowe, ale nadal jest wiele niewiadomych związanych z tym nowym podmiotem - analizuje Kędzierski.
Na rozwiązanie zagadki przynależności klubowej braci przyjdzie nam najpewniej chwilę poczekać. Z obozu zawodników dochodzą jednak sygnały, że to nie kasa będzie w tym wszystkim najważniejsza.
- Rodzicom zawodników nie zależy tak bardzo na wielkich kwotach w ramach transferu, bo przecież już dawno by się z kimś dogadali. Oni chcą, by ich synów wsparli rzetelni ludzie. Wiem, że ze względu na pewien zapis w kontrakcie, drogi rodziny Curzytków i Apatora Toruń się rozeszły. Wciąż wszystko jest możliwe i są szanse, że bracia ostatecznie trafią na wypożyczenie do pierwszoligowca. Trener Tomasz Bajerski nadal bardzo chce ich w swojej drużynie. Ruch jest teraz po stronie rodziców zawodników. Dodam jeszcze, że w przypadku działaczy toruńskiego klubu, problemem nie był ekwiwalent w wysokości 120 tys. złotych za obu zawodników. Państwo Termińscy porozumieli się w tej sprawie ze spółką ZKS Stal Rzeszów, która wyszkoliła chłopaków - podsumowuje dziennikarz Canal+.