[b][tag=71535]
Kamil Hynek[/tag], WP SportoweFakty: W ubiegłym tygodniu długo pogadaliśmy wyłącznie o pana podopiecznym Kubie Jamrogu i kulisach jego przejścia z Betard Sparty do Speed Car Motoru. Przejdźmy zatem na nasze wspólne, lokalne podwórko, bo i tu dzieje się wiele ciekawego. O nowym stadionie w Tarnowie mówi się co najmniej od kilku lat. Tymczasem poza szumnymi zapowiedziami, pięknymi wizjami i projektami nie idą za tym czyny. Pan stracił nadzieję, że skansen w Mościcach, na którym jeżdżą żużlowcy przejdzie remont?[/b]
Paweł Racibor, pochodzący z Tarnowa menedżer Jakuba Jamroga: Obejrzałem sobie niedawno program w tv sprzed trzech lat, do którego byliśmy zaproszeni, a między nami siedział urzędujący prezydent - Roman Ciepiela. Chciałem sobie przypomnieć pewne rzeczy, co wówczas nam obiecywano. Gospodarz Tarnowa snuł naprawdę piękne plany, opowiadał o projekcie, który był gotowy. Dostaliśmy nawet broszurki jak ten obiekt finalnie miał wyglądać. Przyznam szczerze, że w myślach zasiadałem już na nowym krzesełku pięknego obiektu.
CZYTAJ TAKŻE: Menedżerowie. Ludzie od wszystkiego. Spowiednicy, mechanicy, drugie połówki
Pamiętam. Dyskusja schodziła już właściwie tylko stricte pod pojemność stadionu. Próbowaliśmy panu prezydentowi uzmysłowić, że 11 tys. to trochę mało zważywszy na fakt, że jeszcze kilka sezonów do tyłu na mecze w najwyższej klasie rozgrywkowej przychodziło więcej osób. Przypominaliśmy finał Ekstraligi z 2004 roku. Podczas zawodów przeciwko Atlasowi Wrocław było chyba z 20 tys. ludzi, publika gnieździła się w przejściach. Chcieliśmy się nawet zakładać z panem prezydentem, że prędzej czy później pojemność stadionu będzie niewystarczająca i obudzimy się z ręką w nocniku.
Mało kto chyba przypuszczał w tamtym okresie, że o nowym domu dla żużlowców będziemy mówić nadal jak o niespełnionym śnie. Osobiście byłem święcie przekonany, że w 2020 Unia będzie miał swój pachnący nowością obiekt. Teraz, z perspektywy czasu, z wystąpienia prezydenta wyszedł kabaret albo uwielbiany przeze mnie stand up. Szkoda, bo cierpią na tym wszyscy. Począwszy od samej drużyny poprzez kibiców, którzy śmieją się obecnie przez łzy. A gdy usłyszałem, że z budżetu miasta na kolejny szkic przeznaczonych jest 500 tys, do tego jeden radny, a właściwie bezradny proponuje, aby poprosić Grupę Azoty o pomoc w sfinansowaniu tej inwestycji, to po prostu ręce mi opadły do samej ziemi. Stadion Miejski ma budować Grupa Azoty? Oczywiście mamy areny, gdzie w nazwę wchodzą wielkie firmy, ale dopiero na końcu. Ludzie i to z najwyższych szczebli nie mają pojęcia, jak takie sprawy powinny się odbywać i kto za co odpowiada.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Bartosz Zmarzlik o sukcesie, drodze do złota i marzeniach, które się spełniają
Ciekawe były także pielgrzymki rządzących Tarnowem do innych żużlowych miast w celu podglądnięcia i zaczerpnięcia inspiracji ws. zagadnień infrastrukturalnych?
Panowie urządzili sobie wycieczki, dosłownie. Myślałem, że zostaną wyciągnięte wnioski, a skończyło się na zwiedzaniu bodaj Torunia, Gorzowa i Zielonej Góry. Mam propozycję dla tarnowskich radnych. Wkrótce kończy się budowa stadionów na MŚ w Katarze w 2022. Może tam też warto się wybrać z delegacją, zaczerpnąć u źródła jak wyglądają aktualnie nowoczesne trendy. Szejków tam od groma. Skoro proszą Grupę Azoty o wsparcie, "uderzmy" i do nich, co nam w sumie szkodzi? Naprawdę pasowałoby się ogarnąć, bo co miesiąc odgrzewamy stadionowe kotlety, cała Polska się już od dawna z nas śmieje. Mam tylko nadzieję, że stadion przetrwa jeszcze parę sezonów, ponieważ obawiam się, iż wkrótce zawita na niego odpowiedni inspektorat, powie, że ludzie nie mogą na nim siedzieć, bo obiekt grozi zawaleniem, albo totalną rozsypką i zamknie go na cztery spusty. W najlepszej wersji obudzimy się po fakcie i za chwilę nikt złamanego grosza nie da na sport żużlowy. Według najnowszych słów prezesa Grupy Azoty, oni też czekają na dalsze ruchy miejscowych radnych, jakie decyzje zapadną ws. modernizacji stadionu, albo raczej jej braku. A przypomnijmy, że umowa między koncernem i spółką żużlowa obowiązuje jeszcze wyłącznie przez rok.
Najgorsze, że on z zewnątrz naprawdę nie wygląda źle.
Tak, ale weźmy pod uwagę, że od wielu lat pudrujemy trupa. Gdzieś tam odmalujemy, gdzieś przejedziemy szpachlą i "fajnie jest". Trybuna znajduje się w opłakanym stanie, wały się osuwają, jeszcze moment i kibice wyjadą poza stadion, na ulicę. To boli, z Kubą obserwujemy na bieżąco, co się w Tarnowie dzieje. Żyjemy w tym mieście, sam mieszkam nieopodal stadionu.
Apropos tej wizytacji i wędrówki po stadionach. Był temat modernizacji obiektu etapami.
Od początku opowiadałem się za tą opcją, z prostego powodu. Żużlowcy nie musieliby się wynosić z Tarnowa, a kibice ruszać za swoimi pupilami gdzieś w Polskę. Ten żużel ciągle byłby obecny w Mościcach. W pierwotnym założeniu plan zakładał natomiast wyprowadzkę na inny obiekt. Potem nastąpiła zmiana koncepcji i wyrzucenie następnych pieniędzy w błoto przeznaczonych na poprawki w projekcie. Kwoty, które miasto wydało na ten cel pozwoliłby już chyba wyremontować pół stadionu.
A nie ma pan wrażenia, że miasto wykazuje postawę roszczeniową, nie tylko w kontekście stadionu, ale i wybudowania nowej hali, której otwarcie przypadło na sobotę? Zamiast próśb, wszędzie jest dajcie, dofinansujcie, nam się należy, wręcz apelujemy?
Pragnę przypomnieć, że hala miała być oddana do użytku rok temu! Sami włodarze miasta nie pomagają sobie, strzelając raz za razem w stopy. Podstawą dobrej współpracy jest dialog, a tego brakuje. Przecież stadion ma być wielofunkcyjny. Nie tylko żużlowy i piłkarski. Tam mają odbywać się koncerty i inne eventy. Przy wszystkim potrzeba również gospodarności. Napomknął pan o świeżutkiej hali. Oby nie okazało się za rok, że ratusz do niej dokłada, wcześniej nie wyobrażając sobie, że taki obiekt ma obowiązek na siebie zarabiać.
Rozmawiamy dopiero chwilę, a sporo już ponarzekaliśmy i padło multum cierpkich słów.
Bo jeżeli nic nie posunie się jak najszybciej do przodu, sport żużlowy umrze w Tarnowie śmiercią naturalną. Wierzę, a może po prostu staram się wierzyć, że nie jest jeszcze za późno na ratunek.
Jakieś gotowe recepty?
Musimy wreszcie uzmysłowić sobie, że piękny stadion to także wizytówka miasta. Idźmy za przykładem Lublina. Postawmy na ludzi młodych, prężnie działających, z kontaktami, chętnych do pracy, z głowami pełną pomysłów. Wpuśćmy odrobinę świeżej krwi, skruszmy beton, nie zamykajmy się w okopach, posłuchajmy rad innych. Skorzystajmy z wiedzy osób, agencji które organizują różne widowiska. Jest ich mnóstwo, ale trzeba ich uaktywnić i dopuścić do siebie. Do mnie naprawdę nie przemawiają opinie, że gdzieś wysłano jakieś pisma ws. dofinansowania. W innych miastach się da, a u nas nie? Dziwne. Tzn. że gdzieś jest problem. Więc może nie obracajmy się od dwudziestu lat w kręgu tych samych twarzy, a znajdźmy osobę, która go rozwiąże.
A nie uważa pan, że nowa hala może być kulą u nogi dla żużla? PGE Ekstraligi nie ma, w PGNiG Superlidze od tego sezonu grają natomiast piłkarze ręczni. Cała uwaga sponsorów, kibiców będzie teraz skupiona na nich. Tarnowianie są spragnieni sportu na najwyższym poziomie i zaraz się może okazać, że ręczni wyprą żużlowców, przed którymi marne perspektywy. Podnieść się będzie coraz trudniej?
Część pamięta lata 90. W 1994 roku Unia Tarnów zdobyła srebrny medal DMP samymi wychowankami wspartymi młodym Tony'm Rickardssonem. Już wtedy zrodził się kłopot z wykorzystaniem sukcesu w dalszej sferze promowania dyscypliny. Dwa lata później drużyna spadła klasę niżej, pojawił się boom na koszykówkę i główny sponsor przerzucił się na finansowanie basketu. Żużel dogorywał i był odrzucany na margines. Całe szczęście znalazło się paru pasjonatów z Marianem Wardzałą na czele. Na zawody drugoligowe udawano się z czterema oponami. Mozolne tworzenie fundamentów praktycznie od nowa trwało aż do mistrzowskich sezonów 2004-2005 z kolejną przerwą na siedem lat chudszych. Jasne, jest pewien niepokój, że przyjdzie nam dłużej poczekać na powrót żużla do PGE Ekstraligi, ale jednak liczę po cichu, że w Tarnowie będzie miejsce równocześnie dla żużla jak i sportu halowego na wysokim poziomie. Kolizja terminów nie wchodzi w tym przypadku w grę. Jedne rozgrywki zaczynają się na jesieni, a drugie na wiosnę, przekazanie pałeczki i palmy zainteresowania w danym okresie przechodzi płynnie. Dlatego ku przestrodze nawiązałem do ok. dwudziestu lat wstecz. Żeby dwa sporty żyły na tych samych prawach, nie wchodząc sobie w paradę. Tarnów na to zasługuje.
Pokuszę się o dłuższy wywód przedstawiając swój punkt widzenia. Nie wiem, czy pan się ze mną zgodzi, ale widzę tendencję, że Grupa Azoty jakby swoją uwagę bardziej przelała na piłkarzy ręcznych. Być może wynika, to z faktu, że klub podejmuje wiele ciekawych akcji marketingowych, co chwilę wzbogaca ofertę nowymi filmikami. Tam ludziom zależy żeby to się "kręciło" i był wieczny szum wokół ręcznych. Jesteśmy świadkami życia klubu, jakbyśmy byli jego częścią. Prezes GA Wojciech Wardacki widzi, że pieniądze nie są "przejadane", a pożytkowane na odpowiednią promocję. Od razu dodajmy, przez pół mniejsze niż te przeznaczane na spółkę żużlową, w której przypadku nie odczuwam podobnych doznań. Tam jakby wszystkim było na rękę, że nikt się nimi nie interesuje.
Grupa Azoty doskonale zauważa, to w odniesieniu do żużla, ale w Lublinie. Chemiczny potentat nadal będzie wspierać klub. Ale wypowiadałem się już wcześniej o młodych osobach z zapałem i nie bojących się trudnych wyzwań. Tacy są właśnie w Motorze. Marketing stoi na najwyższym poziomie. Właściwie już 1 listopada ciekawie zaprezentowano zawodników jacy będą zdobywać punkty dla lublinian w sezonie 2020. A już 4 grudnia był press day. Namacalnym dowodem na to jak ci ludzie żyją swoim klubem jest sprzedaż biletów i karnetów. Więcej tłumaczyć chyba nie muszę. Ktoś mi zarzuci, że wiecznie powołuje się na Lublin. Ale oni niedawno zaczynali od zera i każdy widzi jak w krótkim czasie zbudowali swoją renomę. Nie ma chyba człowieka w środowisku żużlowym, który nie patrzyłby w ich stronę z zazdrością i podziwem. Warto zrobić krok w tył, schować do kieszeni ego, by potem uczynić dwa kroki do przodu.
W tarnowskim żużlu trudno doprosić się o takie błahostki jak np. wysyłanie informacji prasowych, regularne konferencje. To naprawdę nie jest wielka sztuka, trzeba tylko chcieć. Poza tym nie idzie w ogóle przekaz, że w tym klubie coś się dzieje.
To o czym pan mówi jest normą praktycznie wszędzie, na każdym szczeblu rozgrywkowym. Z drugoligowego Poznania wysyłają nawet smsy, gdy coś ważnego się dzieje z udziałem klubu. Nie jestem od tego żeby uczyć poszczególne osoby, ale o tym jak to się odbywa w Tarnowie nie muszę nikomu tłumaczyć. Najważniejszy w klubach jest obecnie marketing, pokazywanie się wśród kibiców, partnerów biznesowych. Bez tego nie ma profesjonalnego sportu. Chowanie się po kątach jeszcze nikomu nie przyniosło korzyści. W Tarnowie pozytywnym przykładem świeci piłka ręczna, a w Lublinie żużel.
CZYTAJ TAKŻE: Międzynarodowa liga polska. Sprawdziliśmy z ilu państw pojedzie u nas najwięcej żużlowców
Piękne nawiązanie do czarnego sportu w Lublinie i Tarnowie. I tu i tu partnerem jest Grupa Azoty. Motor pobije frekwencyjny rekord, a Unia, coś mi się wydaje, będzie po drugiej stronie barykady i zanotuje pod tym kątem najchudszy sezon od niepamiętnych lat.
Wygląd stadionu też nie zachęca do przybycia, ale myślę, że mimo wszystko duża rzesza fanów, zwłaszcza tych najwierniejszych nie odwróci się od Unii. Frekwencja kręciła się w granicach 5 tys. i liczę, że nie zejdzie poniżej tego współczynnika. Kibic utożsamia się w głównej mierze z drużyną, a nie klubem. Jeśli kocha ten sport i tak będzie stałym bywalcem na stadionie bez względu na osiągane rezultaty i ligę.
A nie jest trochę tak, że kibic w Tarnowie traci cierpliwość? Unia zacznie być drugim Lokomotivem Daugavpils. Co z tego, że np. będzie w czwórce, powalczy w play-offach, skoro przez brak infrastruktury na odpowiednim poziomie, choćby chciała awansować, będą ją trzymać w Nice 1. LŻ restrykcje licencyjne. Łotysze z sezonu na sezon kompletują coraz słabszy zespół i pogłębiają się w marazmie. Ja tu widzę pewne podobieństwa do Unii.
Od przeróżnych porównań nie uciekniemy. Jest grono sympatyków speedwaya w mieście, które nie może bez niego żyć. Najważniejsze żeby zawodnicy nie odpuszczali, pokazali, że im zależy, że chcą wygrywać. Prawdziwy fan doceni taką postawę. Ale zarazem każdy zdaje sobie sprawę, że póki nie będziemy dzierżyć w rękach dokumentów, iż wbijamy w stadion pierwszą łopatę i startujemy z remontem, tych występów PGE Ekstralidze nie będzie.