Żużel. Szaleństwo z motocrossem wśród zawodników. W F1 i MotoGP byłoby nie do pomyślenia

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Krzysztof Buczkowski [ż], Przemysław Pawlicki [b], Paweł Miesiąc [n]
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Krzysztof Buczkowski [ż], Przemysław Pawlicki [b], Paweł Miesiąc [n]

Krzysztof Buczkowski został pierwszym pechowcem, który przed sezonem 2020 doznał kontuzji jeżdżąc na motocrossie. To znów wywołało debatę na temat tego, czy zawodnicy powinni decydować się na taką formę treningu.

Złamana lewa kość udowa na kilka tygodni zakłóci przygotowania Krzysztofa Buczkowskiego do nowego sezonu żużlowego. Przedstawiciele MRGARDEN GKM-u Grudziądz twierdzą, że kapitan szybko wróci do pełni sił, a sam uraz nie jest tak groźny jak mogłoby się wydawać. Mimo to, nie wszystkim kibicom podoba się to, że żużlowcy mają zgodę na treningi na motocrossie.

- Ryzyko jest wpisane w zawodów żużlowca. Im rozstanie z motocyklem nie służy i wielokrotnie nam to podkreślają przy różnych okazjach. Ciężko im zabronić tego, by mogli się przygotowywać do sezonu - powiedział nam przed kilkoma dniami Zdzisław Cichoracki, członek rady nadzorczej GKM-u (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Czytaj także: Włókniarz odpuścił Jana Kvecha

Warto jednak popatrzeć na inne dyscypliny, gdzie uprawianie innych sportów, które mogłoby się zakończyć kontuzją, jest zakazane. W kontraktach gwiazd Formuły 1 znajdują się odpowiednie zapisy. Chociażby Robert Kubica, będąc związanym z BMW Sauber, posiadał zakaz rywalizacji w rajdach. Dopiero Renault, gdy chciało sięgnąć po krakowianina przed rokiem 2010, poluzowało pewne postanowienia. Zakończyło się to fatalnie dla Kubicy.

ZOBACZ WIDEO #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a

Standardem stało się też umieszczanie w kontraktach kierowców F1 zakazów wyczynowej jazdy na rowerze górskim czy ścigania się na motocyklu.

Również w MotoGP motocykliści coraz częściej świadomie rezygnują z motocrossu. Głośny jest przypadek Valentino Rossiego z 2017 roku, który szykując się do wyścigu, złamał nogę wskutek wypadku na motocrossie. Z takiej formy treningu otwarcie zrezygnował jego rodak, Andrea Dovizioso. Włoch twierdzi, że motocross jest niepotrzebnym narażeniem się kontuzje.

Podobnego zdania jest Jan Krzystyniak. - Robi się szaleństwo z tym motocrossem. Żużlowcy to są wątli ludzie. Nie wiem czy w tej chwili średnia waga zawodnika w PGE Ekstralidze przekracza nawet 50 kg. A przecież motocross to też dyscyplina, w której potrzeba mocy w rękach - powiedział nam były żużloiwec i trener.

Zawodnicy z MotoGP coraz częściej zamiast motocrossu stawiają na dirt-track. Różni się on tym, że jeżdżą po równej nawierzchni. Ryzyko wypadku jest znacznie mniejsze, bo na torze dirt-trackowym brakuje hopek i efektownych skoków.

Czytaj także: Znamy kalendarz PGE Ekstraligi na rok 2020

- W moich latach też jeździło się na motocrossie, ale właśnie po równym torze. By przygotować się do żużla, nie trzeba skakać po hopkach. Wystarczy odpowiednio przygotowana nawierzchnia, taka tarka, aby motocykl nie był łatwy w prowadzeniu. Wtedy ręce "dostają" i można wytrenować ramiona. Tymczasem my idziemy w kierunku jakichś niepotrzebnych hopek i szaleństw - dodał Krzystyniak.

Źródło artykułu: