Żużel. Za i przeciw Hynka. Szef żużla w Canal+ jak dyrektor POLADA. Doping znów rozbije mu ramówkę?

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Maciej Janowski, Vaclav Milik. Przed nimi Piotr Świderski.
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Maciej Janowski, Vaclav Milik. Przed nimi Piotr Świderski.

W ciemno trzeba założyć, że ramowy rozkład jazdy Canal Plus będzie wywrócony do góry nogami. Sparta bez Drabika nie jest tak atrakcyjnym produktem, aby pokazywać go zwłaszcza na wyjazdach, a tych na szklanym ekranie przewidziano aż cztery.

W czwartek pisaliśmy, że po przejęciu praw do transmitowania 1. Ligi Żużlowej przez platformę Canal Plus, redakcja żużlowa będzie szukała dodatkowych rąk do pracy. Wysokie jakościowo wzmocnienia wśród dziennikarzy i ekspertów to nie jedyne karkołomne zadanie z jakim zmierzy się w najbliższym czasie szef działu - Marcin Majewski.

Niezłego bałaganu narobił... Maksym Drabik swoim kroplówkowym złamaniem procedur dopingowych. Żużlowiec niemal na sto procent zostanie zdyskwalifikowany, a rok z głowy to minimum, co go czeka. Mówi się nawet o dwóch latach bez czynnego uprawiania dyscypliny.

CZYTAJ TAKŻE: Cieślak i Zmarzlik gotowi na wielką wojnę. Kto kogo sponiewiera?

Na początku grudnia poznaliśmy bowiem terminarz PGE Ekstraligi i wstępny plan transmisji nSport+ do końca rundy zasadniczej. Widnieje w nim aż dziewięć spotkań z udziałem Betard Sparty, czyli klubu, w którym kontrakt podpisany ma Drabik. To drugi wynik, na równi ze Stalą Gorzów. Więcej, bo aż dziesięć, jest zapisanych przy Falubazie Zielona Góra.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a

Trzeba jednak pamiętać, że w przypadku Sparty uwzględniano start 22-latka, a wszyscy jak jeden mąż podkreślają, że wrocławianie bez Maksyma tracą kilkadziesiąt procent ze swojego potencjału. Aktualni wicemistrzowie Polski jednego dnia z faworyta do walki o medale stali się drużyną nijaką, która fazę play-off może zobaczyć w telewizji.

Wiadomo też żeby zbytnio nie przywiązywać się do dat w drugiej rundzie. Stacja od zeszłego roku dzieli możliwość pokazywania meczów najwyższej polskiej klasy rozgrywkowej z innym podmiotem - Eleven Sports. Ale to Canal Plus dyktuje warunki. Przedstawiciele nSport+ zastrzegają sobie prawo do ingerencji w rozkład jazdy na kilka tygodni przed wjazdem na stadion kamer i wozów transmisyjnych. I to jest ten oręż w ręku Majewskiego.

W ciemno więc trzeba założyć, że ramówka będzie wywrócona do góry nogami. Sparta bez Drabika nie jest tak apetycznym produktem jak jeszcze prawie dwa miesiące temu, aby pokazywać go zwłaszcza na wyjazdach. A tych na szklanym ekranie przewidziano aż cztery.

Pół żartem pół serio, Majewski jest odrobinę jak dyrektor POLADA - Michał Rynkowski. Panowie, rzecz jasna z zachowaniem wszelkich proporcji, muszą ponownie stoczyć bój z dopingiem w żużlu. Pamiętamy zeszły sezon, kiedy Speed Car Motor Lublin w pierwszych kolejkach nie miał kontuzjowanego Grzegorza Zengoty, a Grigorijowi Łagucie kończyło się zawieszenie za stosowanie meldonium.

Jeszcze przed sezonem skazywany na stuprocentowy spadek Motor był niechcianym dzieckiem, które dopiero w trakcie rozgrywek nabywało naszego zaufania i z tygodnia na tydzień rosło w oczach. Wcześniej nSport+ nie kwapił się do pokazywania zawodów z udziałem ekipy dowodzonej przez Jacka Ziółkowskiego. "Koziołki" z wyłączeniem inauguracji szybko zdyskredytowano i schowano głęboko do zamrażarki.

Sam Majewski często powtarzał, że nikt nie jest w stanie go przekonać do dawania "na żywo" dzielnej załogi Motoru. Potem długo bił się w pierś. Najzwyczajniej w świecie nie wierzył w lublinian, którzy szaleli na programach konkurencji. No, ale tak na usprawiedliwienie pana Marcina i chłopski rozum, kto sądził, że ta bajka skończy się szczęśliwie, a Motor z brzydkiego kaczątka wyrośnie na pięknego łabędzia?

W ogóle gdyby obiektywnie popatrzeć na zeszły rok, prawo wyboru nie zawsze szło w parze z atrakcyjnością i piątkowe mecze w Eleven nieraz biły na głowę niedzielne papierowe hity.

CZYTAJ TAKŻE: Ma tylko 24 lata, a już worek medali

Z drugiej strony konia z rzędem temu kto utrafi w formę drużyn na starcie kampanii 2020, dylemat jest konkretny. W głównej mierze pierwsze relacje sezonu 2020 będą grą w rosyjską ruletkę, a tam póki co Sparty nie ma za wiele. Redakcja będzie się uważnie przyglądać poczynaniom ekipy Dariusza Śledzia, ale całkowite omijanie Wrocławia szerokim łukiem nie wchodzi w grę.

O ile na wyjazdach klub ze stolicy Dolnego Śląska nie wygląda na taki, który będzie prezentował się okazale, o tyle u siebie zagrozi każdemu. Poza tym Stadion Olimpijski to w tym momencie najatrakcyjniejszy obiekt w lidze polskiej. Tam zamiast ziewania są widowiska przez ogromne "W" i o wycofaniu z wcześniejszych ustaleń akurat pod tym kątem nie będzie mowy. A jakby nie było zawsze przecież liczbę spotkań wyjazdowych można zamienić na więcej wizyt we Wrocławiu.

Źródło artykułu: