Pawlicki przez cały wieczór przegrał tylko jeden bieg. - Nie były to łatwe zawody, startowali tu przecież najlepsi juniorzy. Starałem się być skoncentrowany cały czas - przyznał 18–letni reprezentant Polski. - Ta trójka stała już na podium w półfinale w Debreczynie, ale dzisiaj pozamienialiśmy się miejscami - słusznie zauważył po zawodach. Junior Unii Leszno świetnie czuł się na tarnowskim stadionie. - Podobnie jak i w Lesznie, jest tutaj bardzo fajny tor. Zawodnicy mają możliwość rozwinąć dużą prędkość, co właśnie jest najlepsze w tym sporcie. Na ten tor mam dobrze spasowane motocykle, a sam lubię się tu ścigać.
Pawlicki mógł ponadto liczyć na pomoc trenera miejscowych "Jaskółek". - Dziękuję Romanowi Jankowskiemu za udzielane wskazówki, a także mojemu teamowi, sponsorom i rodzinie - zakończył nowy Mistrz Europy Juniorów.
Na drugim miejscu podium, po wygranej w biegu dodatkowym, stanął Maciej Janowski, który nie krył radości z wywalczonej zdobyczy. - To wielki sukces w wykonaniu naszej trójki, cieszę się, że wszyscy dojadą dzisiaj do domów cali i zdrowi. Fajnie było się pościgać z chłopakami. Początek zawodów nie wskazywał jednak na taki końcowy wynik juniora Atlasu Wrocław. - W pierwszych dwóch startach moi rywale byli zdecydowanie szybsi, dopiero od trzeciego swojego biegu czułem, że motocykle jadą jak należy. Będę ciężko pracował, by za rok to mi się udało zdobyć to trofeum - wyjaśnił.
Janowski brak złotego medalu zamierza powetować wspólnie z reprezentacją Polski w finale Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. - Nie widzę innej możliwości niż nasze zwycięstwo w tych zawodach. Postaramy się jak najlepiej wykorzystać zgrupowanie w Gorzowie, by zatrzymać złoty medal w kieszeni - zapowiedział. Podobnie jak Pawlicki, tak i Janowski mógł liczyć na pomoc osób znających tarnowski tor. - Chciałem podziękować Januszowi Kołodziejowi, który podczas zawodów podchodził i pouczał mnie, co robię źle i jak wykorzystać mam atuty tego toru. To zdecydowanie mi pomogło. Dzięki niemu także wiedziałem, jak lepiej dopasować sprzęt, co w dużym stopniu dało mi dzisiaj drugie miejsce.
Na najniższym stopniu podium wylądował Martin Vaculik, wyraźnie niepocieszony z tego powodu. - To był mój ostatni start w gronie juniorów do lat 19., dlatego liczyłem na lepszą pozycję. Pierwsze trzy starty pojechałem bardzo dobrze, jednak potem nie wiem co się stało - być może mój motor słabł. Nie chciałem zmieniać ustawień, bo trudno było ocenić, czemu nie wygrywałem, dlatego łatwo mogłem pogorszyć sprawę i całkowicie pogubić się - mówił po zawodach. - Po połowie zawodów tor stał się bardziej twardy, dlatego było trudniej o wyprzedzanie na dystansie - w całych zawodach przecież nikt nikogo nie wyminął na dystansie. Do końca chciałem utrzymać to miejsce na podium, tak więc poniekąd jest radość, ale i mały niedosyt z braku tego wymarzonego tytułu.
Młody Słowak nie załamuje jednak rąk i z optymizmem patrzy w przyszłość. - Mam też ten komfort, że to nie jest mój ostatni rok startów w tej kategorii wiekowej. Trochę przeszkodził mi upadek w półfinale IMŚJ, po którym byłem mocno potłuczony, jednak mam czas, by polepszyć dyspozycję i wywalczać trofea. Vaculika w sobotę dzielnie wspierali kibice ze Słowacji, którzy licznie stawili się na stadionie w Tarnowie. - Czułem się jak w domu. Dziękuję im bardzo, że przemierzyli taki kawał drogi, by mnie dopingować. To motywuje do dalszej pracy i wysiłku. Mam jeszcze dwa lata w gronie juniorów, dlatego postaram się między innymi dla nich wywalczyć jak najlepsze laury - mówił ich idol.
Całą trójkę czeka teraz tygodniowa przerwa, po której wrócą do ligowych zmagań. Dla Vaculika i jego Wybrzeża Gdańsk to decydująca walka o awans do fazy play-off i uniknięcie spadku. - Ostatnie dwa mecze mi nie wyszły, jednak teraz musimy walczyć o pierwszą szóstkę. Wszystko będzie zależało od meczu z WTS-em; musimy go wygrać, bo to będzie decydujące spotkanie - zakończył 19-latek.