Podczas gdy spora część żużlowców stawia pierwsze kroki w dyscyplinie już w wieku dziecięcym, trenując na małych motocyklach, Danny Ayres był nietypowym przykładem. Zaczął się ścigać będąc tak naprawdę dojrzałym mężczyzną. W roku 2014 miał bowiem 27 lat.
Mimo późnego startu, Ayres szybko zdobył uznanie kibiców. Zwłaszcza tych wspierających Mildenhall Fen Tigers, którego barw bronił w National League. Kibice go pokochali, bo choć postawił na speedway dość późno, to miał talent do jazdy w lewo.
Czytaj także: Boniek nadal szaleje za Gollobem
"Danny na zawsze pozostanie legendą Fen Tigers. Poruszył wiele naszych serc swoją osobowością i wyścigami ze swoim udziałem. Nigdy nie dawał z siebie mniej niż 199 proc. Już teraz wszyscy za nim tęsknimy. Będziemy mieć w pamięci jego występy w Mildenhall, jak i to, że zawsze był dostępny dla młodszych kolegów. Zawsze pozytywnie nastawiony do klubu, który reprezentował z taką dumą" - napisano w oświadczeniu klubu po śmierci Ayresa.
ZOBACZ WIDEO Cały świat żegna Kobego Bryanta. "Gdyby odciąć mu jedno z ramion, to wypłynęłaby z niego czerwono-czarna krew"
Rodzina nie poinformowała, co tak naprawdę doprowadziło do śmierci Ayresa. Wiadomo jednak, że najbliżsi nie pozostaną sami po tragedii 33-latka. Działacze Mildenhall rozmawiali już jego partnerką Jodie i jeszcze w tym roku ma się odbyć specjalny turniej, który będzie poświęcony pamięci żużlowca. Zebrane w ten sposób środki mają zapewnić przyszłość jego dzieciom - córkom Lilou i Anaiyi oraz synowi Kaiowi.
- To druzgocącą wiadomość dla wszystkich zaangażowanych w żużel w Mildenhall. Danny był kochany przez fanów i zarząd klubu. Stał się naszą legendą. Jego relacje z kibicami były wyjątkowe. Osobiście trudno mi się pogodzić z tą stratą. Nie żyje mój przyjaciel i już teraz tęsknię za naszymi rozmowami, jego historiami na temat żużla. Ten sport był znacznie lepszy, odkąd Danny w nim się pojawił - skomentował na stronie klubowej Phil Kirk, działacz "Tygrysów" z Mildenhall.
Tragedia Ayresa jest tym smutniejsza, że rok 2020 miał być przełomowym w jego karierze. Brytyjczyk podpisał kontrakt na starty w Ipswich Witches i w Premiership miał rywalizować z brytyjską czołówką. To był najlepszy dowód na to, że w krótkim okresie czasu zaczął robić ogromne postępy. Błysnął też zresztą w ubiegłorocznym finale mistrzostw kraju na stadionie w Manchesterze.
"Co za smutna wiadomość. Był świetnym kompanem i zawsze miałem frajdę ze wspólnie spędzanego czasu. Miał odpowiedni charakter do sportu. Moje myśli są teraz z jego rodzina i przyjaciółmi. Spoczywaj w pokoju" - napisał na Twitterze Daniel King, który wspólnie z Ayresem miał w sezonie 2020 punktować dla "Wiedźm" z Ipswich.
Czytaj także: Lista nietykalnych polskiego żużla
"Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Danny miał wspaniały charakter i na pewno będzie go brakować. Fatalna informacja. Moje myśli są z jego ukochanymi. Spoczywaj w spokoju" - dodał Scott Nicholls, kolejny z uznanych brytyjskich żużlowców.
Hołd zmarłemu oddał też Jason Doyle, mistrz świata z sezonu 2017, który poznał Ayresa przy okazji meczów na Wyspach. "Ależ straszna informacja. Spoczywaj legendo! Byłeś świetnym gościem. I tak jak powiedziało mnóstwo ludzi, z prawdziwym charakterem. Kondolencje dla rodziny" - przekazał Doyle.