Żużel. Nowe informacje dotyczące kontroli Drabika. Klubowy lekarz wsadził go na minę?

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Maksym Drabik
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Maksym Drabik

W trakcie kontroli antydopingowej po finale PGE Ekstraligi, to lekarz Sparty miał powiedzieć, że Maksym Drabik przyjął pół litra kroplówki. Jeśli świadkowie to potwierdzą w trakcie postępowania, to może to być okoliczność łagodząca dla żużlowca.

Złamanie procedury antydopingowej stało się koszmarem Maksyma Drabika. Żużlowiec Betard Sparty Wrocław przyznał się do przewinienia, przyjęcia pół litra kroplówki (dozwolona ilość to 100 mililitrów), po finałowym meczu Fogo Unia Leszno - Sparta, który odbył się 22 września 2019. Jak się jednak dowiedzieliśmy, Drabik powiedział kontrolerom wyłącznie o kroplówce, natomiast resztę miał dopowiedzieć klubowy lekarz Sparty.

We wrocławskim klubie nie udało nam się uzyskać komentarza, nadal jest embargo na informacje dotyczące Drabika. Natomiast w trzech niezależnych od siebie źródłach ustaliliśmy, że żużlowiec w trakcie kontroli przebywał w asyście lekarza Bartosza Badeńskiego. Maksym miał przyznać się kontrolerom do przyjęcia kroplówki, natomiast nie miał pojęcia, ile mu jej podano i na to pytanie nie odpowiedział. Miał to zrobić lekarz. Jeśli w trakcie postępowania w POLADA świadkowie potwierdzą wersję, może to być okoliczność łagodząca dla zawodnika.

Oczywiście Drabika nic nie zwalnia ze znajomości przepisów antydopingowych, ale cała sytuacja pokazuje, że nie tylko on się tutaj nie popisał. Nic dziwnego, że lekarz nie oponował (nic o tym nie słyszeliśmy), żeby w oświadczeniu wydanym przez Spartę 10 stycznia padło stwierdzenie, iż podanie substancji nawadniających organizm było zaordynowane właśnie przez niego. To może lekarza dużo kosztować, bo przecież dyrektor POLADA Michał Rynkowski już powiedział w jednej z naszych publikacji, że doktorowi też grożą sankcje. Może być zawieszony.

ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Nie spełniłem swoich marzeń. Zazdroszczę tytułu Zmarzlikowi

Swoją drogą, jeśli to lekarz podał w trakcie kontroli informacje o objętości kroplówki, to można powiedzieć, że wsadził on Drabika na minę. Gdyby w protokole nie było informacji o tym, że kroplówki było pół litra, to sytuacja procesowa Drabika byłaby inna niż obecnie. Mógłby się dalej zasłaniać niepamięcią. Na pewno byłoby to dla niego korzystniejsze niż fakt, że objętość została podana.

- Gdyby lekarz nie podał objętości, to mielibyśmy poważną wątpliwość - ocenia adwokat Jerzy Synowiec. - A wszelkie wątpliwości rozstrzyga się na korzyść obwinionego. Ta sprawa mogłaby być umorzona. Niestety w obecnej sytuacji nie ma na to szans. Co z tego, że Drabik nie podał objętości. Zrobił to lekarz, a Drabik się pod tym podpisał.

Drabik może jeszcze uniknąć procesu, jeśli pozytywnie zostanie rozpatrzony złożony przez jego pełnomocnika wniosek o wsteczne TUE. Z naszych informacji wynika jednak, że szanse na to są praktycznie zerowe. A już argument o jednodniowej hospitalizacji na stadionie budzi w antydopingówce uśmiech politowania. Według przepisów taka hospitalizacja musi się odbywać w zakładzie zamkniętym, najlepiej w szpitalu. Natomiast stadion, czy nawet mieszczący się tam gabinet lekarski to nie jest właściwe miejsce.

Czytaj także:
Dudziak mdlała, Karolak stracił fortunę. Celebryci zakochani w żużlu
Joker w 1. Lidze Żużlowej. Apatora nie postraszy, a kibice zgłupną

Źródło artykułu: