- Przede wszystkim chciałem powiedzieć, że określenie iż juniorzy zostali zawieszeni jest nieprecyzyjne. Na moment zawiesiliśmy po prostu szkolenie żeby pewne rzeczy powyjaśniać. Zawsze trzeba rozmawiać z zawodnikami i my to w tej chwili robimy. Zapewniam jednak, że nikt nie ma zamiaru skrzywdzić juniorów. Zastanawiamy się czy nie popełniliśmy błędu. Wydaliśmy ogromne pieniądze na szkolenie młodzieży i zastanawiamy się, co się stało, że nie przyniosło to spodziewanych efektów - powiedział dla SportoweFakty.pl Władysław Komarnicki.
Prezes Stali Gorzów zdementował informacje o tym, że szkolenie młodzieży w jego klubie zostało zaniechane. Podkreślił również, że sytuacja juniorów zostanie wyjaśniona do najbliższego spotkania ligowego. - Absolutnie dementuje informacje o zaniechaniu szkolenia. Jeżeli popełniliśmy jakiś błąd, to tylko taki, że wydaliśmy kilkaset tysięcy złotych na części, zamiast zainwestować w silniki czy motocykle. Gdybyśmy wybrali drugi wariant, to mielibyśmy więcej pieniędzy w klubie. Chcemy jednak wszystko wyjaśnić i do następnego spotkania ligowego wszystko będzie jasne - dodał prezes Stali.
Komarnicki uważa, że winę za problemy jakie pojawiły się w przypadku gorzowskich juniorów ponoszą osoby z otoczenia klubu, którym wydaje się, że pomagają młodzieży w rozwoju ich talentu. - Przypomnę, że na prośbę rodziców, na dzień dzisiejszy z młodzieżą współpracują trenerzy, których oni sugerowali. Podkreślam, że wszystko co robimy, staramy się robić w sposób przemyślany. Jestem ostatnim prezesem, który chciałby zrobić krzywdę młodym zawodnikom. Przeciwnie! Szereg zawodników, którzy od nas odeszli do innych klubów, bo myśleli, że tam będą mieli lepiej, wracają do nas i mówią, że w Stali było najlepiej! Kilkaset tysięcy złotych wydaliśmy na szkolenie młodzieży. Młodzi bardzo często popełniają błędy. Wokół klubu kręcą się różni ludzie, którzy bardzo często sobą nic nie prezentują, ale chcą uszczknąć coś dla siebie. Te osoby nie zamieszają w głowie Gollobowi czy Karlssonowi. Ale juniorzy są na to podatni. Trener Piotr Paluch mówi do mnie ostatnio, że na zawodach i na treningu nasi zawodnicy to wspaniali ludzie, jednak jak wrócą z miasta, to są nie do poznania. Często mówię pytam naszych juniorów, jaki mielibyśmy cel w tym, żeby chcieć dla nich źle? Ja też jestem zwolennikiem promowania polskiej młodzieży. Nie zgadzam się jednak z tym, żeby wyrzucić zawodników zagranicznych, bo nasi zawodnicy podyktują takie warunki, że kluby poupadają. Mamy dowody na to, że przeznaczyliśmy ponad 300 tysięcy złotych na ich rozwój. Niestety nie poszło to w parze z ich dobrymi wynikami. Gdybyśmy te pieniądze przeznaczyli na zawodników zagranicznych, to dzisiaj mielibyśmy kilku Vaculików czy Wardów. Tak wygląda prawda na temat naszych juniorów - zakończył Władysław Komarnicki.