Żużel. Bohaterowie czasu zarazy: Martin Vaculik. Panowie żużlowcy, uczcie się. A kibice słuchajcie

Materiały prasowe / Falubaz Zielona Góra / Na zdjęciu: Martin Vaculik
Materiały prasowe / Falubaz Zielona Góra / Na zdjęciu: Martin Vaculik

Nic dziwnego, że Martin Vaculik jest uwielbiany przez kibiców. I to nie tylko tych klubów, w których w danym momencie startuje. Koledzy z toru mogą się od niego uczyć, jak budować relację z fanami.

Dlaczego Martin Vaculik jest tak lubiany w środowisku kibiców czarnego sportu? Powodów można wymienić kilka. Słowacki żużlowiec integruje się z fanami, poświęca im swój czas, z jego twarzy rzadko znika uśmiech, a do tego - co chyba w tym wszystkim najważniejsze - mówi po polsku.

I to mówi tak, że polszczyzny może pozazdrościć mu niejeden... Polak. To jednak nie jest istotne. Istotne jest to, że Vaculik chciał się nauczyć naszego języka, chciał rozmawiać z polskimi sponsorami w języku polskim, chciał komunikować się z polskimi kibicami w zrozumiały dla nich sposób.

Teraz już nikogo nie dziwi, gdy Vaculik udziela wywiadów w języku polskim, no bo jak ktoś, kto od blisko 15 lat pracuje w naszym kraju i to w Polsce zarabia największe pieniądze, może nie rozumieć polskiego języka? Problem w tym, że to wcale nie jest takie oczywiste.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"

W zdecydowanej większości przypadków znajomość polskiego u żużlowców kończy się na kilku wyrazach na "k", "ch", potrafią też powiedzieć "cześć", "dzień dobry" i "dziękuję". Koniec. Wychodzą z założenia, że nauka języka polskiego to dla nich strata czasu. Nie wspominając już o pewnym Norwegu z polskim paszportem.

Tymczasem Vaculik pokazał, że warto rozszerzać swoją wiedzę, bo teraz spija śmietankę. Znajomość naszego języka przekłada się na jego PR, na jego relacje z kibicami. A może i sponsorzy patrzą na niego bardziej przychylnym okiem gdy widzą, jak Słowak z krwi i kości rozmawia z nimi jak "swój"?

Oby ta relacja Vaculika z fanami przełożyła się teraz na podejście kibiców do wystosowanego przez słowackiego żużlowca apelu, związanego z pandemią koronawirusa.

"Szanowni kibice. Niestety w najbliższym czasie nie zobaczymy się na żużlowych torach. Wynika to z sytuacji epidemiologicznej jaka nas wszystkich dotknęła. Potraktujmy to co się dzieje z należytą powagą. To dla nas wszystkich zbiorowa lekcja odpowiedzialności. Dbajcie o siebie. Życzę Wam wszystkim wiele zdrowia. Do zobaczenia jak najszybciej na żużlowych stadionach #zostanwdomu" - napisał Vaculik w mediach społecznościowych (po polsku i angielsku).

Zobacz też:
Żużel. Kiedyś na koniu przyjechał do sklepu po wódkę. Teraz alkohol sprowadził na niego nieszczęście
Ruszyło przesłuchanie byłego żużlowca ROW-u. Prokuratura szykuje wniosek o areszt tymczasowy

Źródło artykułu: