Żużel. Jedni grają w wyzwania, a Milik jeździ traktorem. Jak zawodnicy nudzą się w czasach koronawirusa

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Vaclav Milik
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Vaclav Milik

Żużlowcy przywykli do tego, że w trakcie sezonu przemieszczają się z miejsca na miejsce i mają niewiele wolnego czasu. Koronawirus to zmienił. Większość z nich została w domach i bardzo mocno się nudzi. Widać to w social mediach.

Gdyby nie koronawirus, bylibyśmy już praktycznie wkręceni w sezon żużlowy, bo w niedzielę czekałaby nas inauguracja PGE Ekstraligi. Kibice byliby już po pierwszych analizach, dokładnie prześwietlaliby wyniki meczów sparingowych, itd. Jednak nie tylko fani mają problem. Zawodnikom też trudno odnaleźć się w obecnych realiach.

Żużlowcy przywykli, że przemieszczają się z miejsca na miejsce. Jednego dnia są w Polsce, następnego w Wielkiej Brytanii, później jeszcze Szwecja, a przy okazji drogi powrotnej czasem jeszcze warto zahaczyć o Danię. Teraz wszyscy są skoszarowani w domach.

Dlatego też wśród żużlowców zapanowała moda na "wyzwania". Jedną z pierwszych akcji było robienie 19 pompek w ramach walki z COVID-19. Zainicjował ją Krystian Plech, a jego śladem poszli m.in. Bartosz Zmarzlik czy Krzysztof Buczkowski. Na pewnym etapie otworzenie któregokolwiek z instastories groziło zobaczeniem "pompującego" żużlowca.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Gdy już wszyscy skończyli z pompkami, pojawiła się moda na chwalenie się ze zdjęciami z jazdy na jednym kole. Zawodnik prezentował jedną fotografię i nominował trzech kolejnych. Dobrze podsumował to Nicklas Porsing. "Nominuję nikogo do nominowania mnie do jakichkolwiek wyzwań" - napisał Duńczyk na Instagramie i chyba pomogło, bo żaden z kolegów z toru nie wyznaczył go do zabawy.

Obecnie wśród żużlowców pojawił się kolejny trend. To chwalenie się zdjęciami... wypadków. Zasady są podobne jak przy wcześniejszym wyzwaniu. Zawodnik prezentuje jedną fotografię, nominuje trzech kolejnych i tak cały żużlowy Instagram kręci się wokół wywrotek.

Nie nudzi się za to Vaclav Milik. Z czeskiego żużlowca można by brać przykład. Zawodnik ROW-u Rybnik pracuje na roli. Niemal codziennie wsiada za kierownicę traktora i wyjeżdża w pole. 26-latek miał jednak z kogo czerpać wzorce, bo jego ojciec regularnie brał udział w mistrzostwach kraju i świata w... oraniu pola.

Biorąc pod uwagę, że w kalendarzu nie mamy jeszcze kwietnia, a sezon najwcześniej ruszy w czerwcu, to kibice powinni szykować się na kolejne instagramowe wyzwania. W końcu żużlowcy jakoś muszą zapełnić wolny czas. Nawet Milikowi w pewnym momencie skończą się pola do orania. Dobra wiadomość jest taka, że jego partnerka życiowa spodziewa się dziecka. Przy braku okazji do jazdy, Milik będzie mógł zamienić traktor na wózek dziecięcy.

Czytaj także:
Czarne charaktery. Rafał Sz. nie jest pierwszy
Australijczycy mają problem z powodu koronawirusa

Źródło artykułu: