Koronawirus. Zapanowała moda na organizowanie wirtualnej rywalizacji. Żużel nie ma nawet porządnej gry

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Martin Vaculik (po lewej) w walce z Taiem Woffindenem
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Martin Vaculik (po lewej) w walce z Taiem Woffindenem

Wskutek pandemii koronawirusa każda dyscyplina sportowa ma problem. Wyjściem okazało się organizowanie zawodów w wirtualnym świecie. Tak postąpiła piłkarska Primera Division, Formuła 1 czy MotoGP. Żużel? Nawet nie ma porządnej gry.

Koronawirus wstrzymał świat. Restrykcje dotyczące m.in. wychodzenia z domów zostały wprowadzone już w wielu krajach. Już wcześniej zaczęto rezygnować z organizowania imprez masowych, w tym zawodów sportowych.

Dlatego każda dyscyplina stanęła przed ogromnym wyzwaniem. Jak w tym trudnym czasie zaangażować kibica i sprawić, by nie zapomniał on o ukochanej drużynie czy sportowcu?

Wyjściem okazał się wirtualny świat. Hiszpańska Primera Division zorganizowała turniej dla piłkarzy z wykorzystaniem gry FIFA20, który zakończył się wygraną Marco Asensio. Formuła 1 postanowiła zaprosić kierowców i celebrytów do rywalizacji w wirtualnym Grand Prix Bahrajnu. Kolejne wyścigi mają się odbyć w kolejnych tygodniach, a transmisję z nich przeprowadzą stacje posiadające prawa do F1. Podobną inicjatywę wymyśliło też MotoGP.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Mark Loram

Żużel nawet nie ruszył z bloków startowych. Powód jest prozaiczny. Dyscyplina nie ma w tej chwili porządnej gry, którą można by uznać za symulator jazdy w lewo. Wprawdzie wrocławski Techland przygotował grę Speedway Grand Prix 15, ale miało to miejsce pięć lat temu.

Wprawdzie jest jeszcze, popularna w niektórych kręgach, gra "Żużel 2001" - potocznie zwana "kreskami", jednak zaproszenie do tego typu rywalizacji najlepszych żużlowców wyglądałoby mało poważnie.

Nie oznacza to, że w żużlu nie są podejmowane inicjatywy mające na celu zaangażowanie kibiców w tych trudnych czasach. BSI w ubiegłą sobotę zorganizowało w social mediach retransmisję Grand Prix Polski w Toruniu z roku 2014. Fani mogli sobie przypomnieć w jakich okolicznościach Greg Hancock został po raz kolejny mistrzem świata.

Polska PGE Ekstraliga organizuje też "mecze tytanów", który ogranicza się do głosowania reakcjami na Facebooku. Do tego nSport+ ruszył z retransmisjami dawnych spotkań. Brytyjczycy z Premiership również przypominają w social mediach mecze z przyszłości. Dla kibica spragnionego żużla to lepsze niż nic.

Czytaj także:
Czarne charaktery. Rafał Sz. nie jest pierwszy
Australijczycy mają problem z powodu koronawirusa

Źródło artykułu: