Żużel. Woffinden o Sparcie zapomniał, ale pisze bzdury o swoich startach we Włókniarzu

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Tai Woffinden, Dariusz Śledź
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Tai Woffinden, Dariusz Śledź

Tai Woffinden wydał autobiografię. Anglik opisuje w niej kulisy rozstania z Włókniarzem i mija się z prawdą. W Częstochowie mogą się jednak cieszyć z tego, że o nich pamięta. O Sparcie, w której zarobił miliony, dał może dwie wzmianki.

Tai Woffinden wyjaśnia, dlaczego w 2011 roku opuścił klub z Częstochowy, gdzie rozpoczęła się jego kariera w lidze polskiej. "Z Włókniarza odszedłem tylko dlatego, że woleli postawić na polskiego juniora, który raz po raz zaliczał upadki. Nawet gdy nie jeździł, ja nie mogłem za niego wskoczyć. Wypożyczyli mnie więc na jeden sezon do Gniezna" - napisał Anglik w swojej autobiografii.

Sęk w tym, że to nieprawda. Woffinden nie mógł jeździć na pozycji młodzieżowca, bo zmieniły się przepisy. Od 2011 roku miejsca juniorskie są zajęte dla Polaków. - W tym miejscu Tai definitywnie się pomylił. W tamtym roku wróciliśmy do juniorów krajowych i nie mógł on jeździć na pozycji młodzieżowej. Mogę powiedzieć tyle, że ten fragment to gruba pomyłka, poważny merytoryczny błąd - skomentował dla nas Marian Maślanka, który wtedy zarządzał Włókniarzem. - Nie wiem z czego mogło to wynikać. Być może po prostu tego dokładnie nie pamiętał - dodał.

Inna sprawa, która też miała wpływ na brak miejsca dla Woffindena we Włókniarzu w 2011 roku, nawet na pozycji seniora, to KSM. - Mieliśmy bardzo duży problem, aby wypełnić minimalny próg. Nie było nas wtedy stać na to, żeby ściągnąć jakąś gwiazdę z wysokim KSM-em typu Tomasz Gollob czy Jarosław Hampel. Dlatego skład oparliśmy wówczas o takich zawodników jak bracia Łagutowie, Peter Karlsson czy Daniel Nermark - przypomniał były prezes Włókniarza.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Jason Crump

- Było kilka problemów. W meczu mógł jechać Peter Karlsson albo Tai Woffinden, nie mogliśmy też zmieścić w składzie Sławka Drabika, który miał niski KSM i podjęliśmy decyzję o wypożyczeniu go do Rybnika. Z Taiem natomiast porozumieliśmy się, że skoro jedzie jeden albo drugi, to wolał on zostać wypożyczony i trafił do Startu Gniezno - kontynuował.

Jak twierdzi Maślanka, Woffinden został dokładnie poinformowany o sytuacji. Były prezes Włókniarza żałował, że musiał zrezygnować z Anglika. - Były rozmowy i Tai wiedział o co chodzi. Problemem był też jego niski KSM, bo wcześniejszy sezon miał słaby. Musieliśmy tkać drużynę żeby spełnić wymogi. Nie były to dla nas łatwe decyzje, zarówno w stosunku do Sławka Drabika, jak i Taia Woffindena. Chciałem ich w składzie, to zawodnicy bardzo lubiani w Częstochowie, ale niestety nie było wyboru. Nasze finanse nie pozwalały na gwiazdę z topu z KSM-em powyżej 10 punktów. To było wtedy dla nas nierealne - wyjaśnił.

Dodajmy, że we Włókniarzu mogą się cieszyć, że Woffinden w ogóle o nich pamięta, bo o Sparcie, w której startuje od kilku lat i zarabia miliony, kompletnie zapomniał. W książce są może dwie wzmianki o wrocławskim klubie. Oczywiście mistrz może pisać, to co uważa za stosowne, ale brak w książce takich nazwisk, jak Andrzej Rusko czy Krystyna Kloc to spora wpadka. Wygląda na to, że Polska jest dla Taia wyłącznie bankomatem.

Woffinden po sezonie w Starcie Gniezno, w 2012 roku przeniósł się do Betard Sparty Wrocław, którą reprezentuje nieprzerwanie do dziś. W 2013 roku sięgnął natomiast po pierwsze w karierze Indywidualne Mistrzostwo Świata. Ten wielki sukces powtórzył jeszcze w roku 2015 i 2018.

Czytaj również:
- Kwietniowe mecze PGE Ekstraligi odwołane. Start sezonu znów przesunięty

- Bohaterowie czasu zarazy: Tomasz Orwat

Źródło artykułu: