Muszę przyznać, że gdy dowiedziałem się o pewnych problemach Fogo Unii Leszno z płatnościami, to byłem zaskoczony. Aż nie wiedziałem, co powiedzieć. Przecież mowa o klubie, który w trzech ostatnich latach PGE Ekstraligę wygrywał w cuglach. O klubie z wieloletnią tradycją i sukcesami. Mogłoby się wydawać, że "Byki" to ostatni klub w kolejce do jakichkolwiek kłopotów.
Tak sobie myślę, że skoro w Lesznie są problemy, to co musi się dziać w innych ośrodkach? Teoretycznie powinno być tak, że tam problemy powinny być jeszcze większe. Tyle że to wcale nie musi być prawdą.
Pamiętajmy bowiem, że Fogo Unia Leszno jest drużyną naszpikowaną gwiazdami jak żaden inny klub w PGE Ekstralidze. W drużynie są Emil Sajfutdinow, Janusz Kołodziej, Piotr Pawlicki, Jarosław Hampel i inni. W innych ośrodkach ten podział pieniędzy może być inny, bardziej zróżnicowany, bo mamy zawodnik o lepszej i gorszej klasie. W Lesznie zebrali się sami topowi żużlowcy i to może być źródło problemu.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams
Cała sytuacja pokazuje też jak dobre muszą być kontrakty w Lesznie. Nie ukrywajmy, że tam zawodnicy nie jeżdżą za minima, jakie są zapisane w ekstraligowym regulaminie. Oni tam mają jak u Pana Boga za piecem i ten kryzys nam to dobitnie potwierdza.
O minimach wspominam nieprzypadkowo, bo przecież tyle ostatnio mówi się o renegocjacjach kontraktów. Niektórzy twierdzą, że pensje żużlowców trzeba będzie obciąć o 1/4. Gdyby tak było, to powiedziałbym, że zawodnicy są szczęściarzami. Spodziewam się bowiem bardziej drastycznych cięć. Nawet nie chce mi się wierzyć, że to będzie tylko 1/4 wcześniej obiecanych sum, bo czeka nas znacznie poważniejszy kryzys.
Żeby też była jasność, nie chodzi mi o renegocjację wszystkich kontraktów. Zdaję sobie sprawę z tego, że są zawodnicy, którym nie za bardzo jest z czego obcinać. Oni zarabiają minima regulaminowe i ledwo są się w stanie za to utrzymać.
Jednak w każdej ekipie mamy co najmniej jednego gwiazdora, który inkasuje miliony. Im zdecydowanie jest z czego ciąć. I na pewno więcej niż 1/4 kontraktu.
Czytaj także:
Stal Gorzów podniosła się po dwóch ciosach
ROW nie straci miejskich pieniędzy