Żużel. Niezapomniane zawody. Ogromne emocje na początek ery DPŚ. Cztery litery Crumpa i rekord Golloba

Drużynowy Puchar Świata to symbol wejścia międzynarodowego żużla w XXI wiek. Wiele zmian, inny format i emocje już od samego początku nowej ery. W 2001 roku we Wrocławiu były też dramaty, rekordy i gesty, które przeszły do historii.

Wraz z przejęciem przez firmę BSI praw do organizacji Indywidualnych Mistrzostw Świata i Drużynowych Mistrzostw Świata, te drugie zawody przeformowano na Drużynowy Puchar Świata. W XXI wiek zawsze elektryzująca kibiców rywalizacja zespołowa weszła więc z wieloma zmianami.

W skrócie: wyznaczono jeden tydzień na przeprowadzenie całych mistrzostw, z początku ich organizację otrzymywał jeden kraj, po drodze do finału organizowano baraż, a w pierwszych latach właśnie w tych zawodach i finale jeżdżono... po pięć drużyn. Tym samym zmieniono punktację (4-3-2-1-0) i wprowadzono złotą rezerwę taktyczną, czyli tzw. "jokera". Cała ta rewolucja miała na celu uatrakcyjnić rywalizację, w której głównym trofeum do zdobycia stał się przechodni puchar. im. Ove Fundina.

W 2001 roku na gospodarza pierwszej edycji DPŚ wyznaczono Polskę. Trzy turnieje półfinałowe miały miejsce w Gdańsku, a baraż i finał we Wrocławiu, gdzie sześć lat wcześniej odbyła się przecież pierwsza w historii runda cyklu Grand Prix.

ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony

Faworytem do złota okrzyknięto Australię, która sezon wcześniej w finale DMŚ w Coventry przeżyła rozczarowanie, kończąc go na czwartej lokacie. Do stolicy Dolnego Śląska "Kangury" zawitały w tym samym składzie i już z zamiarem wzięca rewanżu. Zaskoczeniem natomiast była porażka w barażu Wielkiej Brytanii, która przegrała dodatkowy bieg (Greg Hancock pokonał w nim Marka Lorama) ze Stanami Zjednoczonymi. Dla ekipy USA wrocławski finał był zresztą jedynym w erze DPŚ i ostatnim w ogóle, wliczając w to nowy twór, czyli Speedway of Nations.

We Wrocławiu reprezentację Polski prowadził duet Zenon Plech - Marek Kraskiewicz. Po półfinale, gdzie Biało-Czerwoni pokonali Wielką Brytanię, Finlandię i Niemcy, dokonali oni jednej zmiany w składzie, tj. Mirosława Kowalika zastąpił Jacek Krzyżaniak. Tak jak pierwszy z torunian był najsłabszym ogniwem nad morzem, tak drugi, startujący na co dzień w WTS-ie Wrocław, okazał się niestety najmniej skutecznym z naszych w finale.

W nim emocji nie brakowało. Bój o triumf pomiędzy Australią a Polską przeszedł do historii jako jeden z najbardziej zaciętych. Goście z Antypodów prowadzili od samego początku, więc dopingowani przez tłum kibiców gospodarze musieli od razu ich gonić. Dodatkowo groźni byli Szwedzi. Duńczykom i Amerykanom medale z kolei dość szybko odjechały.

Po dziewięciu biegach Australijczycy mieli nad Polakami sześć punktów przewagi. Plech i Kraskiewicz posłali więc w bój "jokera" - Tomasza Golloba, który zastąpił Krzyżaniaka. Kapitan nie zawiódł i po chwili przywiózł aż osiem punktów (dorobek w tej rezerwie był podwajany). Zresztą bydgoszczanin cały wieczór jeździł jak natchniony, a 27 na 28 zdobytych na zawsze stało się rekordowym wynikiem punktowym w jednych zawodach w DPŚ.

Gdy Gollob wygrał jako "joker", nasz zespół wyszedł na prowadzenie. Nie na długo, bo po czwartych miejscach w kolejnych dwóch wyścigach spadł na trzecie miejsce. Polska nie odpuszczała i walczyła dalej. W ostatnią serię startów wjeżdżała, mając trzy "oczka" straty do Australii. Końcówkę zawaliła za to tracąca siły Szwecja i tym samym stało się jasne, że tytuł rozstrzygnie się między dwoma drużynami.

W czterech kolejnych wyścigach nasza kadra była skuteczniejsza i przed decydującym wypracowała punkt zapasu nad rywalem. Obsada ostatniej gonitwy stawiała jednak w roli faworytów do złota Australijczyków. Pod taśmą ustawił się niepokonany i niemiłosiernie wygwizdywany Jason Crump. Mocno nagrabił sobie tym, że po jednym ze wcześniejszych biegów, świętując zwycięstwo... wypiął w stronę trybun "cztery litery". Gest Crumpa przeszedł do historii, a na domiar złego to on po wszystkim wznosił puchar Fundina do góry.

Jadący przeciwko australijskiemu liderowi Krzyżaniak został bowiem wykluczony za upadek, więc w powtórce przeciwnikowi wystarczało dojechać do mety na trzecim miejscu. Crump nie pokpił sprawy, wykręcił komplet (20 punktów) i po chwili padł w ramionach kolegów. Stadion Olimpijski przeżył rozczarowanie, bo choć srebro Polaków przy tym potencjale zawodniczym było sukcesem, to świadomość jak blisko był cenniejszy kruszec, dawała poczucie niedosytu.

DPŚ w tej formule przetrwał do 2003 roku. Nie brakowało głosów, że jazda w pięciu zwiększa niebezpieczeństwo i fakt jest faktem, że upadków i kontuzji we Wrocławiu było sporo. W barażu urazu doznał m.in. świetnie jadący Sam Ermolenko. Jeśli komuś za to taki format sprzyjał to Australii, bo po roku w Peterborough obroniła tytuł. I do dziś pozostaje on jej ostatnim.

Wyniki finału DPŚ 2001 we Wrocławiu:
1. Australia - 68 pkt Crump 20, Wiltshire 10, Boyce 6, Sullivan 13, Adams 16
2. Polska - 65 (joker) Cegielski 11, Protasiewicz 9, Gollob 27(J), Ułamek 13, Krzyżaniak 5
3. Szwecja - 51 Nilsen 7, M. Karlsson 8, Rickardsson 17, Klingberg 10, Jonsson 9
4. Dania - 44 (joker) N. Pedersen 16, B. Pedersen 6, Clausen 6, Jensen 5, Andersen 11(J)
5. USA - 30 (joker) Hancock 9, Hamill 13(J), Werner 2, Janniro 1, Cook 5

CZYTAJ WIĘCEJ:
Obieżyświaty w GP. Oto rekordziści w liczbie objechanych torów. Lider ścigał się... wszędzie

Nowozelandzkie jaja Martina Smolinskiego. W Auckland wyważył drzwi z napisem "GP"

Źródło artykułu: