Od wtorku żużlowcy w Danii mogą legalnie trenować. Jazdy na torach odbywają się jednak przy zaostrzonym rygorze sanitarnym. Na obiekcie może być ograniczona liczba osób, zawodnicy muszą znajdować się w sporych ostępach od siebie, a szatnie i inne pomieszczenia klubowe muszą pozostać zamknięte.
Natomiast od 10 maja w Danii dozwolona będzie organizacja imprez, w których udział będzie mogło wziąć maksymalnie 500 osób. To daje nadzieję na dość szybki start Superligi.
- Zarabiamy na kibicach na trybunach, więc teraz sytuacja jest dość napięta. Nie sądzę, abyśmy byli w stanie ruszyć z ligą z 500 osobami na trybunach - powiedziała jv.dk Annette Vesterskov, która zarządza ligą w Danii.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony
- Nie znam jednak stanowiska klubów, więc nie wiem jak to się ostatecznie skończy. Mam nadzieję, że dowiemy się czegoś więcej po czwartkowym spotkaniu - dodała.
Żużel w Danii nie jest tak popularny jak w Polsce. Dlatego też tamtejszych działaczy zadowoliłoby, gdyby na trybunach mogło zasiąść 1000 kibiców. Wtedy nie mieliby żadnego sprzeciwu wobec startu rozgrywek. - To jest dla nas magiczna liczba - stwierdziła Vesterskov.
Działaczka zwróciła uwagę na to, że sytuacja związana z koronawirusem zmienia się bardzo szybko. Jeśli chorobę uda się chociaż częściowo pokonać w najbliższych tygodniach, to może się okazać, że problem sam się rozwiąże. - Wszyscy trzymamy za to kciuki. Nic więcej nie możemy zrobić - podsumowała.
Wcześniej rząd w Danii zapowiedział, że aż do końca sierpnia nie będzie można w tym kraju organizować wielkich imprez masowych - koncertów czy chociażby zawodów sportowych - z udziałem kilku lub kilkunastu tysięcy osób.
Jeśli Duńczycy ruszą ze swoją ligą już w maju, będą jedną z pierwszych nacji w Europie, której się to uda. W przypadku Polski sporo mówi się o tym, że rozgrywki uda się najwcześniej rozpocząć w czerwcu i to bez udziału publiczności.
Brytyjczycy szacują, że pierwsze mecze rozegrają w połowie czerwca, choć to wariant mocno optymistyczny. Epidemia na Wyspach zaczęła się bowiem później i potrwa dłużej ze względu na początkowe zignorowanie ryzyka przez tamtejsze władze.
Czytaj także:
Boniek: Sport bez kibiców jest smutny
Mecze z kibicami? To jest możliwe