Pochodzi z Zielonej Góry, gdzie rozpoczynał przygodę ze sportem żużlowym. W sezonie 2003 trafił do Klubu Motorowego Ostrów. To okazało się przełomem w jego życiu. - Odjechałem bardzo dobry sezon, zwieńczony awansem do pierwszej ligi po pamiętnych barażach w Rawiczu, a przede wszystkim poznałem w Ostrowie moją przyszłą żonę. Przeniosłem się z rodzinnej Zielonej Góry pod Ostrów, gdzie mieszkamy do dzisiaj - mówi Krzysztof Stojanowski, który później ścigał się w kilku innych klubach, a przez parę lat regularnie startował na Wyspach Brytyjskich.
Karierę definitywnie zakończył w 2013 roku, po tym jak na treningu w Ostrowie doznał poważnej kontuzji. - Po powrocie do zdrowia jeszcze raz wsiadłem na motocykl, ale uznałem, że to już nie to i dałem sobie spokój. Ze sportem na dobre się nie rozstałem. Pozostało mi rekreacyjne bieganie. Na bieżąco jestem z tym, co dzieje się w świecie żużlowym, choć na wszystkie mecze w Ostrowie nie chodzę. Czasami wolę iść sobie na zawody młodzieżowe - dodaje nasz rozmówca.
Krzysztof Stojanowski ma dwójkę dzieci. - Syna do sportów motorowych specjalnie nie ciągnęło. Chciałem go brać na treningi na motocyklach crossowych, ale bakcyla nie złapał. Za to świetnie sprawdza się w innych dyscyplinach sportu. Grał w piłkę nożną, a od 2-3 lat trenuje z sukcesami lekkoatletykę - podkreśla dumny tata.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony
Były żużlowiec jeszcze w trakcie kariery sportowej założył swój biznes. - W 2009 roku, kiedy jeszcze jeździłem w lidze wpadł mi do głowy pomysł, i tak to się zaczęło. Do dzisiaj prowadzę działalność gospodarczą w branży motoryzacyjnej - wyjaśnia.
Krzysztofa Stojanowskiego w Ostrowie i okolicach często można spotkać przy okazji różnego rodzaju imprez biegowych, w których czynnie uczestniczy, szczególnie gdy bieg ma podtekst patriotyczny. - Należę do Ruchu Narodowego. Zawsze staram się to podkreślać i zaznaczyć swoją obecność w patriotycznych biegach, czy to Biegu Republiki Ostrowskiej czy Tropem Wilczym Pamięci Żołnierzy Wyklętych - tłumaczy były żużlowiec.
Choć już nie jeździ na motocyklach żużlowych, to nadal kręcą go motory. - W garażu stoi jeden motocykl żużlowy, ale to bardziej do przejażdżek dla dzieci podczas festynów. Motocykle crossowe sprzedałem. Został mi jeden pitbike. Przerzuciłem się na podróżowanie po Europie na motorze. Co roku od sześciu lat jeżdżę na 2-3 tygodniowe eskapady motocyklowe głównie na wschód od naszej granicy. Czasami wybierzemy się na Bałkany - opowiada Stojanowski.
Z reguły są to sentymentalne podróże, związane także z przodkami byłego żużlowca.
- Znalazłem miejsca, gdzie dziadkowie się urodzili i gdzie mieszkali. Później jako repatrianci zostali przesiedleni. Wiedziałem, skąd pochodzili moi przodkowie, ale chciałem odnaleźć te miejsca, zobaczyć je na własne oczy. To obecna Białoruś, ale w tamtych czasach te ziemie należały do Polski. Poczułem tamtejsze klimaty. Ziemię dziadkom stamtąd przywiozłem - wspomina.
Krzysztof Stojanowski jeździ motorem głównie za naszą wschodnią granicę. - Powiem szczerze, że zachód Europy mnie i kolegę, z którym jeżdżę, kompletnie nie interesuje. Jeździmy na wschód, tam gdzie są Słowianie i naprawdę fajni ludzie. Byliśmy na Białorusi, w Rosji, a także na Ukrainie. Głównie kierowaliśmy się na Białoruś i do Rosji, bo tak jak wspomniałem, stamtąd pochodzą moi przodkowie, a bardzo zależało mi na tym, by odwiedzić tamte ziemie - kończy.
Zobacz także: Kubeł zimnej wody dla żużla. Wychodzenie z kryzysu potrwa kilka lat
Zobacz także: Obieżyświaty w Grand Prix. Oto rekordziści w liczbie objechanych torów