Koniec targów o kasę między klubami PGE Ekstraligi i zawodnikami. Z wyjściowej propozycji 125 tysięcy za podpis i 2200 złotych za punkt strony doszły do 200 tysięcy za podpis i 2500 złotych za punkt. Ta propozycja została zaakceptowana przez prezesów, a potem również przez żużlowców. Początkowo ci ostatni chcieli trochę więcej za punkt, ale dla dobra sprawy odpuścili.
Renegocjacje kontraktów, to efekt koronawirusa. Kluby straciły wielu sponsorów, a także część dotacji miejskich. Wiadomo też, że liga ma jechać bez kibiców, a na tym każdy klub straci średnio 2 miliony. Prezesi przed przystąpieniem do rozmów z zawodnikami zrobili bilans strat. W jednym klubie wyszło nawet, że będzie miał na ten sezon raptem 2 miliony.
Pierwsza propozycja PGE Ekstraligi była skrojona pod najsłabszy klub, ale nie można było jej utrzymać, bo zawodnicy mieliby problem, żeby za te pieniądze przejechać sezon. W końcu już wyłożyli od 100 do 300 tysięcy na przygotowanie i zakup sprzętu, a przy stawkach 125 i 2,2 wielu z nich nie byłoby w stanie pokryć kosztów.
Przy kwotach 200 i 2,5 będzie o to zdecydowanie łatwiej. Zwłaszcza że zawodnicy mają też swoich indywidualnych sponsorów. Nie wiadomo jeszcze, co z dodatkami sponsorskimi do kontraktów. Tutaj pewnie wszystko będzie zależało od nastawienia klubu i klasy zawodnika.
- Dzięki nowym stawkom udało się uchronić tych najsłabszych, a to było najważniejsze - mówi Krzysztof Cegielski, który w imieniu zawodników renegocjował stawki z prezesem PGE Ekstraligi Wojciech Stępniewski. - Juniorzy nie stracą, wielu seniorów zdobywających małą liczbę punktów też. Mamy więc regulaminowe stawki, a zawodnikom pozostaje już tylko dograć z klubami dodatkowe umowy.
Czytaj także:
Ekstraliga jak Boniek. Docenił ich premier i minister zdrowia
Stawiał na nogi mistrzów, a teraz ma problemy
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony