Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Czytam wypowiedzi zawodników i między słowami czuję ich żal. Żużlowcy zdają się nam mówić, że tylko oni muszą ponosić koszty koronawirusa. No i nie dość, że obcina się im finanse, to na dokładkę zostawia się ich z jednym mechanikiem.
Kamil Hynek, WP SportoweFakty: A ja to rozumiem tak, że prezesi i zawodnicy ciągną w swoją stronę. Przecież jeszcze przed ustaleniem regulaminowych stawek, to szefowie klubów bez przerwy płakali, jak to im jest źle. A później dołączyli żużlowcy. Staram się patrzeć na to z dystansem. Każdy patrzy na swój interes i gra.
Ostafiński: W przypadku żużla jest ten problem, że poza zawodnikami nie ma za bardzo komu ciąć. Trudno zabierać pracownikom administracji, którzy miesięcznie mają tyle, ile zawodnikom płaci się za 1, góra 2 punkty. Rozumiem żal żużlowców, bo cięcia bolą każdego. Nieważne ile ma. Z drugiej strony, tak sobie myślę, jeden chudy rok znakomitej większości nie zrobi problemu. Przecież wielu z nich przez lata zarobiło miliony. Jeśli teraz będą mieli zysk na poziomie 100, 200, może 300 tysięcy, to świat się nie zawali. Zresztą, wszelkie wyrzeczenia zawodników robione przez nich teraz, pomogą za rok, może dwa wrócić do normalności. Żużel jeszcze długo, a może już nigdy, nie będzie taki jak przed koronawirusem, ale zakładam, że uprawianie tego zawodu wciąż będzie się opłacało.
Hynek: Jednak problem jest chyba szerszy niż tylko kwestia kasy. Praktycznie codziennie wychodzą nowe rzeczy na światło dzienne. A to federacje blokują zawodników, a to znów coś innego. Rozumiem, że reżim sanitarnym, ale ja bym chciał się wykąpać po zawodach. Nie chciałbym jechać brudny do domu.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus przewartościował piłkarskie kontrakty. "Futbol jest przepłacony, ale to prawo rynku"
Ostafiński: Nie wiem, czy regulamin sanitarny zawiera absurdy. Uważam jednak, że lepiej czegoś zakazać niż potem żałować, że mamy problem. Z czasem obostrzenia będą pewnie znikały. Dla mnie lepsza liga bez prysznica niż żadna. I tu niestety wracamy do pieniędzy, od których chciałeś uciec. Jedziesz, zarabiasz. Za siedzenie w domu nie płacą. A zagranicznym federacjom to się dziwię. Kiedyś rozmawialiśmy o tym, kto może w tym roku pojechać i pewnie pamiętasz, że nie dawałem nikomu, poza Polską, żadnych szans. Podtrzymuję swoje zdanie. Zagraniczne federacje tylko zaszkodzą swoim zawodnikom, którzy za kasę zarobioną w Polsce mogliby jakoś ten rok przeżyć. W zamian dostaną 400 złotych za punkt, ale Dania, Szwecja i Anglia postawią na swoim.
Hynek: A ja jak dobrze wiesz, twierdziłem, że przynajmniej jedna liga prócz polskiej ruszy i też dalej podtrzymuje swoje zdanie. Nawet, żeby pokazać, że nie jesteśmy pępkiem świata. Od lat każde chce nam zagrać na nosie i teraz nadarzyła się ku temu świetna okazja. Nie wiem, jak zachowałbym się na miejscu Szwedów czy Duńczyków. Być może też jak pies ogrodnika. Takie mają prawo i już. W Skandynawii jednak te zakazy są znoszone szybciej, sprawniej. Podejrzewam, że organizatorzy Grand Prix już badają temat turniejów w Szwecji i Danii. A oni niechybnie będą dążyli do tego, żeby nie zamknąć się tylko na turniej jednodniowy w Polsce i zrobić rundy wyłącznie w naszym kraju. Pole manewru wzrasta. Wiem, co zaraz powiesz. Że to z Polski doją największą kasę. Zgoda. Jednak Polacy bez publiczności też utopią finansowo. Nawiązując do naszych zakładów, bardziej poszedłbym w to, że w tym roku GP na Narodowym się nie odbędzie niż to, że Bauhaus-Ligan nie zacznie rozgrywek.
Ostafiński: Poruszasz się w oparach absurdu. Zobacz, jakie kłopoty ma PGE Ekstraliga, żeby uruchomić rozgrywki bez kibiców. Zobacz, z jakimi problemami podpisywane są kolejne aneksy. Motor się chwalił, że ma wszystko, a okazuje się, że tak nie jest. Skoro PGE Ekstraliga mająca miliony z takim trudem zbiera się do jazdy, to nawet nie chcę myśleć, co będzie w ligach federacji, które się postawiły. Ty fantazjujesz o Grand Prix w innym kraju, o szwedzkiej lidze również, a ja staram się twardo stąpać po ziemi. Skoro u nas jest taki kłopot z tym, żeby jeździć za tysiaka w eWinner 1. Lidze, to zawodnicy, według ciebie pojadą za 400, może 500 w innym kraju. Nie wiem, skąd ci się biorą te teorie.
Hynek: A znasz konkretne stawki, jakie miałyby obowiązywać w Szwecji i Danii w sezonie 2020? Mam wrażenie, że ty masz jakiegoś bzika na punkcie PGE Ekstraligi. Rozumiem, że ona wyznacza standardy, ale na chłopski rozum, skoro doszło do redukcji kontraktów u nas, a w innych liga jest taka bieda, no to różnica powoli się zaciera. Zawodnikom odpadną podróże, będą siedzieć na miejscu, z rodzinami. Przecież to ponoć dla każdego jest wartość, której nie przelicza się na pieniądze. Wolnoć Tomku w swoim domku. Prezes Stępniewski powiedział, że mają prawo wyboru. No to poczekajmy te parę dni i zobaczymy. Przytoczyłeś Jakub Kępę. Świetnie. To może jednak coś z szefami klubów jest nie tak albo nie ogarniają sygnałów, które im się wysyła?
Ostafiński: Wykombinowałeś sobie, że u nas spadnie, a u innych nie i się wyrówna. Tyle że spadnie wszędzie, a ja się zastanawiam, czy inni będą w stanie zaoferować więcej niż 500 złotych. Jeśli zawodnicy dziś mówią, że im nie bardzo opłaca się jeździć w Polsce, to będzie im się opłacało jechać w Szwecji, Danii, Anglii. Nie ma takiej opcji. A bzika to chyba ty masz. Rodzina jest najważniejsza, ale z jakiegoś powodu ludzie wyjeżdżają do innych krajów, żeby zarobić więcej, niż mogą zarobić u siebie. W żużlu polskie ligi były oblegane nie bez powodu, a ty mi teraz mówisz, że żużlowcy zostaną w domach i pojadą za dwa złote. Nawet jeśli tak mówią, to nie wierz w to. Problemem są przede wszystkim stawki. Rozłąka z rodziną też jest oczywiście kłopotem, ale nie aż takim. Nicki Pedersen o tym mówi, ale to zwykła wymówka.
Hynek: No to właśnie masz przykład, że nasza liga to kolos na glinianych nogach. Parę wyłomów i za chwilę będziesz miał drugą Anglię. Jesteśmy fajni do czasu. Potem nas kopną w cztery litery i nastąpi nieoczekiwana zamiana miejsc. Taki apel. Odłóż już ten kalkulator.
Ostafiński: Akurat z kalkulatora korzystam rzadko. Nie zgadzam się natomiast z tobą, że nasza liga jest kolosem na glinianych nogach. Teraz się trochę chwiejemy pod wpływem koronawirusa, ale to akurat normalne. A co do zawodników zagranicznych, to przecież oczywiste, że większość z nich u nas jeździ, bo dobrze płacimy. Nic w tym dziwnego. Kiedyś najlepsza była liga angielska, teraz polska. Takie życie. Ja się o to nie obrażam.
Czytaj także:
Rok bez żużla mu nie zaszkodzi. Swoje zarobił
Żużel zamienił na kopalnię, a teraz patrzy jak te są atakowane przez wirusa