Przyjęcie polskiej licencji przez Gleba Czugunowa nie wszystkim się podoba. Czy można się jednak temu dziwić? PGE Ekstraliga to niewątpliwie najlepsza liga dla zawodników pod kątem jazdy, promocji oraz zarobków. Obecne obostrzenia sprawiają, że młodzi żużlowcy nie mogą się tu w pełni rozwijać, gdyż jazda pod "ósemką" często kończy się tylko zapisem pod wymienionym numerem w programie meczowym.
Czugunow postawił na rozwój indywidualny, gdyż jako Polak otrzyma zdecydowanie więcej okazji do startów. Najbliższy sezon to jazda w roli juniora, później z kolei deficyt dobrych polskich zawodników sprawi, że Gleb otrzyma atrakcyjne oferty współpracy, ponieważ jeszcze jako junior potrafił pokonywać na torze dużo bardziej utytułowanych rywali.
- Jeśli przepisy na to pozwalają i zawodnik może z tego korzystać, to dlaczego nie miałby podjąć takiej decyzji - mówi nam Stanisław Chomski, trener Moje Bermudy Stali Gorzów. - Moralnie również nie widzę przeciwwskazań, gdyż każdy ma swoją moralność, a tutaj na pewno chodzi o kwestie ekonomiczne. Sportowo bowiem lepiej dla zawodnika byłoby pozostać Rosjaninem. Jedynie w tej sprawie powinien być jakiś okres karencji, gdyż w zeszłym roku Czugunow walczył dla Rosjan, a teraz od razu może rywalizować pod polską flagą - stwierdził trener.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill
Wątek ekonomiczny wybrzmiewa również w wypowiedzi mistrza Polski juniorów Daniela Kaczmarka. - Mnie ta zmiana obywatelstwa nie dziwi. Wiadomo, że zmieniając licencję na polską, Gleb może liczyć na większe zarobki. Samo przyjęcie paszportu na pewno wiele mu ułatwi, tak jak to było w przypadku choćby Emila Sajfutdinowa. Jazda dla innego kraju to już z kolei indywidualna kwestia każdego sportowca. Ja nie wyobrażam sobie jazdy z inną flagą niż naszej ojczyzny - powiedział żużlowiec.
W całej sprawie pojawił się inny problem. Obecnie Polska, szczególnie juniorska, jest absolutnym dominatorem na skalę światową. Na palcach jednej dłoni można wymienić zagranicznych młodzieżowców, którzy dzielnie stawiali czoła Bartoszowi Smektale, Maksymowi Drabikowi, Dominikowi Kubererze i innym.
Do takich należał również Rosjanin. Gdy w żużlowym świecie stał on się Polakiem, jeszcze bardziej może to zwiększyć hegemonię Polski. Zaczyna pojawiać się zatem poważna obawa, iż w ciągu kilku lat Polska nie będzie dominatorem jedynie w juniorskich rozgrywkach, ale również głównych zmaganiach indywidualnych.
Pozostałe kraje produkują niewielu juniorów, a ci nieliczni mają mało okazji do rozwoju. Jazda w polskich ligach dałaby im wiele, ale brak możliwości startów jako junior znacząco pogarsza sytuację. Co, jeśli kolejne nieliczne talenty z innych nacji zdecydują się na ruch Czugunowa?
Wydaje się bowiem, że to właśnie większa różnorodność pozytywnie wpłynie na rozwój dyscypliny. Gdy jednak kolejni zawodnicy zdecydują się na zdobycie polskiego obywatelstwa, w innych krajach dyscyplina może mieć jeszcze większy problem z utrzymaniem się na powierzchni. Kibice nie będą mieli nowego idola, natomiast adeptom zabraknie idola pokazującego, że warto uprawiać dyscyplinę.
- Istotną kwestią jest ta, poruszona przez trenera Marka Cieślaka. Jak mamy oczekiwać, że SON czy DPŚ będą traktowane poważnie, skoro jeden zawodnik wygrywa dwa razy tę formułę, a później może reprezentować inny kraj? Jak to wytłumaczyć nowym potencjalnym kibicom czy sponsorom? Tu powinny być jakieś kwestie regulujące i ostrzejsze regulaminy jak np w piłce nożnej - ocenił Kaczmarek.
Po decyzji Czugunowa może warto dać zagranicznym juniorom więcej swobody? Można pójść na kompromis w postaci jednego obowiązkowego polskiego młodzieżowca. Wśród Polaków dojdzie do większej rywalizacji, pozytywnie wpływającej na ich poziom sportowy. Dla juniorów spoza Polski pojawi się natomiast okazja rozwijania się w, zdaniem wielu, najlepszym kraju do uprawiania żużla.
- Jeden zawodnik nie jest kluczowy w problemach rozwoju żużla na świecie. Głównym powodem takiego obrotu sytuacji jest pandemia koronawirusa, przez którą żużlowcy nie mogą występować w swojej lidze. Decyzja Czugunowa nie powinna zmieniać jednak zasady o polskich juniorach. Każdy powinien dbać o siebie, a Polska i tak utrzymuje światowy speedway. Jesteśmy czubkiem góry lodowej, która zaczyna się topić - stwierdził w tej sprawie Chomski.
- Ważną sprawą są kary nakładane na kluby co do obowiązków szkolenia. Jak ma się czuć chłopak, który poświęcił dobre kilka lat, ma w końcu szansę, aby reprezentować swój klub i nagle otrzymuje taką wiadomość? Dlatego powinien być jakiś odgórny nakaz, że te dwa miejsca juniorskie są tylko dla Polaków, gdyż kluby dokonują coraz większych nakładów na szkolenie młodzieży - powiedział z kolei Kaczmarek.
- Taka Unia Leszno szkoli mnóstwo chłopaków, stara się spełniać wymogi, a mogłaby ubiegać się o polską licencję dla Jaimona Lindseya i mieć z tego tytułu mniejsze koszty. Skoro jest regulamin o dwóch Polakach juniorach, to powinniśmy robić wszystko, aby Polacy tam startowali. To przynosi efekty, czego dowodem są ostatnie wyniki w DMŚJ - dodał żużlowiec.
Czytaj także: Żużel. Ostafiński i Hynek biorą się za łby. Suskiewicz, czyli dobry mechanik, ale kiepski menedżer
Czytaj także: Quiz. Sprawdź swoją wiedzę o żużlu!