Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: W sobotę wróciła sprawa Emila Sajfutdinowa. Gabriel Waliszko z nSport+ przekonywał, że zawodnik dogadał się z Fogo Unią, a prezes klubu mówił, że Emil ma ustalony aneks od 9 maja. Wyjaśniał też jednak, że nadal nie ma mowy o startach Sajfutdinowa w Lesznie. Nie tyle z powodu pieniędzy, ile z powodu blokady rosyjskiej federacji. I w tej sprawie porozmawiałem sobie z jednym z działaczy PZM, który potwierdził krążące plotki, że Rosjanie wystawili Emilowi zakaz startów w Polsce na jego prośbę. Chciałoby się dodać, że ktoś tu ma złych doradców. I tu pozwolę sobie wrzucić nazwisko Tomasz Suskiewicz.
Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Dla mnie od początku, to zawieszenie jest grubymi nićmi szyte, bo dlaczego tylko Emil, jako jedyny zawodnik z Rosji, ma bana? Słyszałem o super ofercie z Bałakowa, że to zawieszenie jest mu nawet na rękę. Suskiewicz? Różne opinie krążą po środowisku. Pamiętasz wywiad z jednym z mechaników Sajfutdinowa?
Ostafiński: Pamiętam, wiem, ale już nie chcę o tym rozmawiać, bo to będzie zwykłe bicie piany. Natomiast na temat pana Suskiewicza chętnie pogadam. I nie chodzi mi o to, jakie opinie krążą, ale o to, że uważam go za kiepskiego menedżera, który swoimi działaniami szkodzi zawodnikowi. Pamiętasz transfer do Włókniarza w erze nieżyjącego już Artura Sukiennika. Tak pan menedżer pokierował żużlowcem, że ten stracił naprawdę duże pieniądze. Tak duże, że rok po Włókniarzu wycofał się z Grand Prix. Teraz ta wojenka z Unią przy użyciu jakichś dziecinnych zagrywek. Być może pan Suskiewicz jest świetnym mechanikiem, ale jako menedżer się nie sprawdza. Wiem, że się ze mną nie zgodzi, ale fakty świadczą przeciwko niemu.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams
Hynek: To trochę jak z tą zasadą, że nie każdy dobry zawodnik jest dobrym trenerem i na odwrót, Też nie rozumiałem paru jego zagrywek. Inna sprawa, że Emil już jest dorosłym facetem. Czy naprawdę potrzebuje menedżera? Bo to odejście z teamu pana Tomasza trzeba nazwać planowanym. Co to w ogóle za rejterada, jak Emil podpisze w Polsce, to wracamy. Albo jesteśmy z kimś na dobre i na złe, albo do widzenia. Emil zdążył już zarobić trochę gorsza przez tych kilka lat jazdy w Polsce i taka pokazówka jest mocno średnia. No, ale to moje zdanie.
Ostafiński: Nie wiem, czy Sajfutdinow potrzebuje menedżera. Wiem natomiast, że to jest bardzo dobry zawodnik, który mógł sięgnąć po większe sukcesy niż te, które ma na koncie. Włókniarz, wycofanie się Grand Prix, dziwna gra z Unią przy użyciu federacji, to wszystko składa mi się na obraz mocno nieciekawy, zdecydowanie obniżający sportowe parametry. I jakoś nie sposób uciec od takiej natrętnej myśli, że za tym wszystkim stoi menedżer Suskiewicz. Nie piszę były, bo dla mnie medialna zagrywka z jego rezygnacją jest zwykłą szopką. Pan Tomasz był z Emilem na rozmowach w Lesznie. I choć nie wchodził z nim do gabinetu prezesa, tylko czekał na dole, to przecież jasną sprawą jest, że panowie są dalej. Nic nie mam do mechanika Suskiewicza, natomiast z menedżerem Suskiewiczem sprawa wygląda gorzej.
Hynek: Zresztą umówmy się, czy ten menedżer w żużlu jest aż tak potrzebny? Mam wątpliwości. To nie piłka nożna gdzie w powietrzu fruwają miliony euro. Jasne, fajnie mieć człowieka, najlepiej przyjaciela, który dba o Twoje interesy, ale na zdrowych zasadach. Tutaj mam wrażenie, że wygrywa biznes nad zdrowym rozsądkiem.
Ostafiński: Kamil, wygrywa wygoda. Pieniędzy w żużlu jest tak dużo, że mechanicy, którzy samych siebie ochrzcili mianem menedżerów, nagle stali się szefami teamu mającymi pod sobą innych mechaników. Żużlowcy im zaufali, by mieć święty spokój i skupić się na sporcie. Kasa jest, więc taki jeden mechanik udający bossa, to żaden problem. Jestem daleki od twierdzenia, że zawodnicy nie potrzebują menedżerów. Wiesz co, wielu prezesów przy renegocjacji aneksów nakazało zawodnikom, żeby przychodzili sami. Najwyraźniej uznali, że tak będzie łatwiej ich przekonać. To jest wręcz dowód na to, że menedżer jednak jest potrzebny. To nie może być jednak były mechanik bez kwalifikacji. Suskiewicz może być najlepszym mechanikiem na świecie, ale jakie on ma pojęcie o budowaniu kariery zawodnika, to najlepiej widać na przykładzie Sajfutdinowa. Gdzie dziś jest zawodnik, który jako 19-latek przebojem wdarł się do Grand Prix i zdobył brąz. Powtórzył to po 10 latach, ale przecież miał papiery na coś więcej.
Hynek: Pewnie masz rację. Ale też jestem daleki od tego, żeby mówić, kto co ma robić. Nie wiadomo, w którym miejscu byłby Emil bez Suskiewicza. A może wiodłoby mu się gorzej? Z tym że przeważnie jest tak, pojawia się większa kasa, zaczynają się robić kwasy, każdy chce zagarniać pod siebie więcej i więcej. Celowo położyłem nacisk na słowo przeważnie, bo sam znam kilka przykładów, gdzie te teamy naprawdę funkcjonują na fajnych i zdrowych zasadach i ta kasa nie zepsuje żadnej ze stron.
Ostafiński: Ok, pochopnie wrzuciłem wszystkich mechaników do jednego worka. Nie wykluczam, że są w tej grupie łebscy ludzie, których awans na menedżerów był jak najbardziej uzasadniony. A gdzie byłby Sajfutdinow bez Suskiewicza? Tak jak powiedziałem wcześniej, nie mam nic przeciwko mechanikowi Suskiewiczowi i tu, jak najbardziej, uważam, że bezwzględnie pomógł on zawodnikowi. Z menedżerką jest gorzej. Wsadzenie na minę w Częstochowie, kuriozalna decyzja o wycofaniu się z Grand Prix, teraz ta wymiana ciosów z Unią. Klub płacił, był dobry. Jak oferta poszła w dół z powodu koronawirusa, to nagle miłość się skończyła. To o tyle dziwne, że wszędzie wszyscy się dogadali, a też przecież sporo na tym stracili.
Hynek: A może ktoś po prostu lubi być na pierwszej linii frontu i ciągle na świeczniku? Znam paru gości, którzy sobie działają, nie afiszują się z tym przesadnie i nie wychodzi im to wcale gorzej.
Ostafiński: Mówisz, że lans. Być może. A puenta z tymi, co się nie afiszują, ale są skuteczni, bardzo mi się podoba. Jak to powiedziałeś, to pomyślałem sobie o Pawle Raciborze. Patrz, jak fajnie sobie radzi z Kubą Jamrogiem. Trafna decyzja z kontraktem w Sparcie dwa lata temu. Ucieczka ze Sparty, mimo iż prezes namawiał na pozostanie też, okazała się strzałem w dziesiątkę. Zwłaszcza w obliczu polskiego obywatelstwa dla Gleba Czugunowa. Teraz Motor, czyli drużyna, która chce iść po medale. Już nie wspomnę o tym, jaką Jamróg ma prasę. Pewnie takich Raciborów mamy więcej, ale pomyślałem, że warto podać jakiś pozytywny przykład. A pana Tomasza zachęcam do powrotu do mechanikowania. Na tym zna się najlepiej, to czuje, to powinien robić.
Czytaj także:
Chcesz mieć gościa z Apatora, to płać
Ostafiński: jeden zawodnik, jedna liga