"Żużlowy hat-trick" to cykl felietonów Dawida Kownackiego, piłkarza Fortuny Duesseldorf, reprezentacji Polski oraz wielkiego sympatyka żużla.
***
Z dużym zaciekawieniem obserwuję, to co dzieje na rynku gości w PGE Ekstralidze, jakie sygnały płyną z niektórych stron. Zawodnikom eWinner 1. Ligi uchylono odrobinę furtkę do jazdy w dwóch klasach rozgrywkowych. Stworzono możliwości, jakich w Polsce nie mieli, ale żądając gwarancji startów w meczach, pokazują, że, gdy da im się palec, wzięliby najchętniej całą rękę.
Jak rozumiem instytucję gościa w sezonie 2020? Klub sięga po takiego żużlowca i zastępuje nim zawodnika z podstawowego zestawienia tylko w razie nagłej kontuzji, zachorowania, niedyspozycji itd. Jest na wszelki wypadek, a nie realnie walczy o skład, wyrzucając z niego zawodnika zakontraktowanego w listopadowym okienku. Wszystko musi odbywać się na zdrowych zasadach, choć w Falubazie Zielona Góra już zdążyli zapowiedzieć, że Grzegorz Walasek nie będzie jedynie batem na kolegów i pierwsze treningi pokażą, kto obejrzy inaugurację w parku maszyn.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Jason Crump
Każdy chce ugrać dla siebie, jak najwięcej. To normalne, ale uważam, że takie stawianie sprawy jest nie fair. Zawodnicy powinni pamiętać, kto jest ich naturalnym i pierwszym płatnikiem. PGE Ekstraligę mają tylko od święta, przez pierwszy miesiąc, początkowe cztery kolejki, później ligi będą się zazębiać, niewykluczone, że nastąpi kolizja terminów i trzeba będzie zejść na ziemię.
Ufam, że prezesi w PGE Ekstralidze zachowają chłodne umysły. Teoretycznie zbudowali przecież w zimie mocne kadry i logicznie byłoby zgłosić się po danego gościa już wtedy, a nie dopiero teraz. Dostrzec jego potencjał wcześniej.
Zastanawia mnie jeszcze jedna kwestia. Co w przypadku, kiedy zawodnikowi zmierzy się przed wjazdem na stadion temperaturę i okaże się, że nie zostanie dopuszczony do zawodów, a gościa nie ma w parku maszyn. W większości przypadków, żeby ugryźć to logistycznie potrzebna by była chyba maszyna do teleportacji.
Widzę jedno rozwiązanie, ale tymczasowe. W czerwcu jeszcze szłoby to jeszcze jakoś połatać. Zaprosić zawodnika na przedmeczowy trening, opłacić hotel, zwrot za paliwo, ew. dorzucić postojowe, żeby facet nie był stratny, a nawet coś sobie dorobił, bo nie życząc nikomu nieszczęścia, jego rola ograniczyłaby by się prawdopodobnie do wyciągnięcia motocykli i powieszenia kewlaru w boksie.
Dawid Kownacki
CZYTAJ TAKŻE: To będzie najbogatszy klub w eWinner 1 LŻ. Bogatszy nawet od Apatora
CZYTAJ TAKŻE: Pawlicki nie powinien być dłużej kapitanem Unii Leszno