Niemal wszyscy zawodnicy Fogo Unii Leszno dogadali się z klubem odnośnie tematu renegocjacji kontraktów w wyznaczonym przez PGE Ekstraligę terminie. Piotra Pawlickiego było stać jedynie na umowę za symboliczną złotówkę. Dzięki temu nie został zawieszony i wydłużył sobie czas na osiągnięcie porozumienia. Właśnie je osiągnął i mówi w rozmowie z Gabrielem Waliszko, że nic się nie stało, że to normalne, że jest kapitanem drużyny i nadal nim będzie. Nie wykluczam, że tak się stanie, choć chciałbym wyrazić swój sprzeciw.
Pawlicki swoim zachowaniem ponad wszelką wątpliwość udowodnił, że na kapitana się nie nadaje. Już kiedyś napisałem, że zachował się, jak ten słynny włoski kapitan Schettino, który pierwszy uciekł z tonącego okrętu. Wystarczył mały kryzys, by zobaczyć, że pan Pawlicki nie jest żadnym liderem drużyny, lecz zwyczajnym egoistą, który patrzy tylko i wyłącznie na swój prywatny interes. Niech sobie lepiej przypomni, co tak naprawdę mówił w trakcie rozmów z działaczami, zamiast teraz mydlić oczy frazesami, żeby dać sobie czas do namysłu.
Jak zachowuje się prawdziwy kapitan, to pokazał Bartosz Zmarzlik. W Moje Bermudy Stali Gorzów jako pierwszy podpisał aneks, dając sygnał innym. Pociągnął za sobą resztę drużyny. W Lesznie większość się dogadała i siedziała cicho, podczas gdy Pawlicki przekonywał, że koronawirusa nie ma, że przecież sponsorzy, którzy przez lata budowali swoje biznesy, nie mogli stracić wszystkiego w ciągu dwóch miesięcy przestoju i coś tam dla niego wyciągną z kieszeni.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams
Pawlicki, gdyby był dobrym kapitanem, powinien był wiedzieć, że jego pozostanie przy stole rozmów, zasieje w kolegach mnóstwo wątpliwości i wpłynie na atmosferę. Bo co teraz mają myśleć inni? Że trzeba było zrobić, jak Pawlicki i przedłużać negocjacje, by urwać jeszcze kilka złotych. Oczywiście wszyscy mogą teraz mówić, że kapitan nic dodatkowo nie ugrał, że tylko musiał się przespać dłużej niż inni z otrzymaną propozycją, ale wątpliwości pozostaną.
Pan Piotr mówi, że gdyby mógł cofnąć czas, to niczego by nie zmienił. Mówi tak, bo uważa, że nie popełnił żadnego błędu, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Oczywiście kocha Unię, chce w niej jeździć następne 10 lat i takie tam. Nie zapytam, czy kocha, bo zrozumiał swój błąd, skoro on sam uważa, że nic się nie stało. Więc może kocha, bo dostał parę groszy więcej niż dwa tygodnie temu?
Bycie kapitanem nie oznacza skakania po bandzie i śpiewania z kibicami, kiedy wszystko się układa. Bycie kapitanem to także pokazanie charakteru wtedy, kiedy dzieje się źle. Szkoda, że wówczas pan Pawlicki nie miał nam nic do powiedzenia. Wychynął dopiero po podpisie, mówiąc, że nigdy nie miał planu odejścia z Unii, a czas to złoto (to by się zgadzało).
Przyznam, że gdyby z rozmowy z Gabrielem Waliszko wyciągnąć kilka zgrabnych zdań Pawlickiego i gdyby zostały one wypowiedziane wtedy, kiedy toczyła się aneksowa gra, to pewnie nie miałbym większych uwag. Zresztą teraz też nie twierdzę, że zawodnika powinno się krzyżować. Dogadał się, niech jeździ, osiąga sukcesy na miarę swojego talentu i tak dalej. Jednak na to, by być dalej kapitanem, absolutnie nie zasłużył. Zachował się trochę tak, jak zdarzało mu się to robić w biegach z juniorami. W ogóle na nich nie patrzył, czasem wywoził i nie widział w tym niczego niestosowanego.
Niniejszym ogłaszam konkurs na nowego kapitana Fogo Unii. Według mnie powinien nim zostać Jarosław Hampel. Jest doświadczony, ma długi staż w Unii, a co najważniejsze, jest człowiekiem dojrzałym. I tu odsyłam do mojego wywiadu z Hampelem. Dla mnie sprawa jest oczywista. Poza wszystkim wychowawczy klaps bardzo by się Pawlickiemu przydał.
Czytaj także: To będzie najbogatszy klub w eWinner 1. Lidze. Bogatszy od Apatora