Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Nie zapytam, dlaczego Motor, bo ktoś mi powiedział, że Hampel to taki zawodnik, co najpierw pyta o cele, a dopiero potem o kasę.
Jarosław Hampel, nowy żużlowiec Motoru Lublin: Mniej więcej miesiąc temu powiedziałem wam, że ten sezon, w związku z koronawirusem, jest na przeżycie, więc choćby z tego względu rozmowa z Motorem dotyczyła głównie planów. Ten klub potrzebuje wyniku, chce jechać w play-offach. To ambitny plan, a ja takie lubię, dlatego tu jestem.
A nie było gdzieś z tyłu głowy takiej pokusy, żeby jednak postawić na ROW Rybnik? To byłaby ścieżka Nickiego Pedersena, który często wybierał słabsze kluby i potem robił po 200 punktów na sezon. Zespół sukcesów nie osiągał, ale zawodnik był chwalony.
Mnie to nie interesuje. Zresztą nie chciałbym dyskredytować zawodników, którzy są w Rybniku. Owszem, może kilku z nich nie ma większych nazwisk, ale one nie jadą. Gdybym wybrał ROW, to na pewno nie byłoby mi jakoś szczególnie łatwo. Problem polegał na tym, że ROW jedzie o utrzymanie, a Motor o play-off. To jest ta inna, wyższa mobilizacja, której ja potrzebuję. Wpisuję się w koncepcję budowy klubu, który krok po kroku idzie do przodu. Przed rokiem weszli, żeby się ratować, teraz poprzeczka została podniesiona. Ktoś uznał, że przydam się w tej walce. Chciałbym, żeby tak to wyszło.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams
Nie wiem, jakie są ustalenia, ale nie boi się pan rywalizacji? W Fogo Unii wiadomo, jak to się skończyło.
Nie boję się rywalizacji. Zwłaszcza że jednak nie można porównać sytuacji w Motorze do tej z Unii. W Lublinie mnie wzięli, a to znaczy, że jestem tutaj pożądany pod każdym względem. Nie boję się tego, że nie dostanę szansy.
W ogóle to Unia miała jakieś opory z dotrzymaniem słowa. Kilka dni temu rozmawialiśmy, że sugerowali panu ROW, choć kilka miesięcy wcześniej obiecywali, że jeśli znajdzie się pan w takiej sytuacji, że oni nie będą pana chcieli, to dadzą wolną rękę w szukaniu nowego klubu.
I finalnie dali, więc rozstaliśmy się w dżentelmeński sposób. Jest między nami pełna zgoda, nie ma żadnych nieporozumień, cieszę się, że tak się to skończyło.
Wyobraża pan sobie finał Motor - Unia na koniec tego sezonu?
To możliwe, bo życie lubi nam płatać takie figle. Jednak nie wybiegajmy aż tak daleko w przyszłość, bo ja mam ogromny szacunek do rywali. A za przeciwników mamy zespoły mądrze budowane, silne, które mają swoją siłę rażenia. Mógłbym jednym tchem wymienić kilku kandydatów do play-offów. Jest ich więcej niż czterech, takie jest moje zdanie. Pewnie, że finał byłby czymś fantastycznym, ale to nie jest takie proste. Tyle lat jeżdżę na żużlu, że zdaję sobie sprawę z tego, że łatwiej coś powiedzieć, niż zrobić. Jest wiele czynników, które będą miały wpływ na to, jak skończy Motor.
W pierwszej kolejce Motor jedzie do Wrocławia. Pan w tym meczu wystąpi?
Poczekajmy, nie chcę teraz niczego opowiadać tak na gorąco. Dopiero co dopięliśmy kontrakt, teraz będziemy się przygotowywać do meczu, rozmawiać o mojej roli.
Nie wierzę, że po ostatnim przypadku w Lesznie nie zapytał pan o swoje miejsce. W zespole mistrzów Polski nie miał pan pewnego miejsca w drużynie. A jak będzie teraz?
Nie chciałbym odpowiadać na to pytanie. Wiem, że teraz jest w Motorze nadwyżka seniorów, ale ja jestem gotowy na rywalizację. Takie są prawa sportu. Przyjmuję to na klatę, jestem dobrze przygotowany, a co będzie, to zobaczymy.
Ile w ogóle miał pan ofert po tym, jak okazało się, że Unia nie chce pana w składzie?
Dwie. ROW i Motor. To i tak wiele, jak na krótki czas i fakt, że wszystkie zespoły są już zbudowane. Za tydzień rusza PGE Ekstraliga, więc to był taki transfer za pięć dwunasta.
To chyba można powiedzieć, że magia nazwiska wciąż działa.
Chyba tak. Ludzie we mnie wierzą, a mnie obliguje to do tego, żeby pokazać, iż ten zeszły rok to był tylko nieszczęśliwy splot okoliczności. Kontuzja, duże opóźnienia w testach sprzętu i zostałem trochę z tyłu. Postaram się udowodnić na torze, że jestem dużo lepszy niż przed rokiem.
Formalnie został pan wypożyczony z Unii do Motoru. Co potem?
Na razie mamy roczny kontrakt, a o dłuższej perspektywie będziemy rozmawiali, jak to wszystko się ułoży i dobrze zagra.
Ponoć prezes Motoru Jakub Kępa od dwóch lat pana kusił?
Mamy od dłuższego czasu bardzo dobry kontrakt. Prezes Kępa kiedyś organizował mecze Polish Speedway Battle, a ja w tych imprezach się pojawiałem. Faktycznie często pytał, co u mnie, czy nie chciałbym u niego jeździć i w końcu trafiłem do Motoru. To dzisiaj bardzo dobrze poukładany klub, dlatego cieszę się, że to się tak skończyło. Zwłaszcza że jeszcze nigdy nie byłem w takiej sytuacji, że pod presją czasu musiałem szukać pracy.
Czytaj także:
Leigh Adams o tym, jak Australia poradziła sobie z koronawirusem i jak ocenia ostatnie zdarzenia w Unii
Zmarzlik będzie bronił tytułu na ojczystej ziemi