Najpierw był finał I-ligowych rozgrywek w sezonie 2018, a właściwie jego pierwsza odsłona, po której to prezes Krzysztof Mrozek szalał na quadzie i był niemal pewny awansu ROW-u Rybnik do PGE Ekstraligi. Minęło kilka dni i w rewanżu Motor Lublin odrobił straty z pierwszego spotkania. W efekcie to "Koziołki" świętowały awans do najlepszej ligi świata.
Prezes Mrozek zapowiadał jednak, że ROW wyciągnie wnioski z tej porażki, że w kolejnym sezonie wygra ligę w cuglach. Tak też się stało, ale po drodze znów doszło do wizerunkowej wpadki. Na ostatniej prostej, tuż przed startem rozgrywek, Jakub Kępa podebrał mu Grigorija Łagutę. Rosjanin w roku 2019 miał być liderem ROW-u, miał odkupić winy za dopingową wpadkę i spadek "Rekinów" z elity w roku 2017. Liderem owszem był, ale na wschodniej ścianie Polski.
Zimą prezes Mrozek próbował się odegrać na Kępie, starał się podebrać "Koziołkom" chociażby Mikkela Michelsena, ale Duńczyk postanowił dotrzymać słowa danego działaczom w Lublinie. Co więcej, Kępa i spółka znów okazali się skuteczniejsi od Mrozka. Chodzi o negocjacje z Jarosławem Hampelem, który w ubiegłym tygodniu dość niespodziewanie wylądował w Motorze. W pojedynku Kępa - Mrozek mamy 3:0, a obawiam się, że na tym strzelanie goli przez lubelską stronę się nie kończy.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill
Nie jest tajemnicą, że ROW już w jesiennym okienku transferowym brał pod uwagę wypożyczenie tego zawodnika, który ostatecznie zobaczy drzwi w Lesznie. Wychodzi na to, że w śląskim klubie uznali za pewnik, że skoro Hampel nie ma szans na starty w Fogo Unii, to podpisze kontrakt w Rybniku na mocno średnich warunkach, bo lepiej zarobić choć trochę pieniędzy niż okrągłe zero. Aż tu przyszedł prezes Kępa i podebrał Mrozkowi kandydata na lidera zespołu w sezonie 2020 i zawodnika, który miał ratować "Rekiny" przed spadkiem z PGE Ekstraligi.
Przykład Hampela pokazuje, że Mrozek nie wyciągnął wniosków ze sprawy Łaguty. Rosjaninowi oferowano w Rybniku dość kiepski kontrakt, bo przecież miał się zrehabilitować za wpadkę z meldonium, a dodatkowo jego karencja wygasała w maju, więc nie był on aż tak atrakcyjny dla innych klubów. Hampelowi też oferowano głodową ofertę, bo przecież każda inna drużyna miała już zbudowany skład. Wydawało się, że Hampel nie miał innej opcji niż Rybnik. Aż przyszedł Lublin.
Rybniczanie fiasko rozmów z Hampelem próbowali zatuszować załatwieniem gościnnych występów Adriana Miedzińskiego. Czy to coś da? Wątpliwe. Torunianin miał gorszą średnią niż były już zawodników "Byków" w sezonie 2019. Do tego Hampel ma jednak większe szanse na powrót do formy. Zwłaszcza jeśli dogada się z nowym sprzętem, po tym jak tuner Jan Andersson przeszedł w połowie ubiegłego roku na emeryturę.
Trzeba też pamiętać, że gość to jednak nie to samo, co wypożyczenie. Miedziński w wybranych meczach może nie wspomóc ROW-u, bo będzie musiał reprezentować barwy toruńskiego Apatora w eWinner 1. Lidze. Tymczasem Hampel byłby gotów do jazdy w każdym spotkaniu, bez względu na okoliczności.
Pandemia koronawirusa sprawia, że, Mrozek nie zorganizuje na szybko spotkania z kibicami, jak to miewa w zwyczaju. Nie wmówi im, że w sumie to Miedziński jest lepszy od Hampela, że cechuje go większa ambicja, że ten drugi wybrał pieniądze i nie wiadomo co jeszcze w Lublinie. Zresztą, do części fanów argumenty prezesa ROW-u przestają docierać i rośnie krytyka jego osoby. Kibice widzą bowiem, że w pewnych aspektach klub przestał się rozwijać. Chodzi m.in. o marketing, social media, nowe pomysły. Efekt jest taki, że Łaguta czy Hampel mogli być teraz w Rybniku, a są w Lublinie, a jeszcze w roku 2017 to "Rekiny" były w elicie, a "Koziołki" w II lidze.
Czytaj także:
Hampel w Motorze. Czy do szatni "Koziołków" wrzucono granat?
Hampel opowiada, dlaczego wybrał Motor