PLUSY
[b][tag=33205]
PGG ROW Rybnik[/tag] i Krzysztof Mrozek.[/b] Prezes beniaminka PGE Ekstraligi mówił przed sezonem, że jego zawodnicy będą drużyną "spoconej manetki". Po pierwszych dwóch kolejkach te słowa brzmiały jak kiepski żart. Drużyna może i nie oddawała spotkań bez walki, ale jakości było zbyt mało, żeby wyrwać jakiekolwiek punkty rywalom. Do tego doszły błędy przy wyborze składu i niewłaściwe manewry taktyczne. W efekcie niektórzy szybko postawili na ROW-ie krzyżyk i zaczęli się zastanawiać, czy rybniczanie zdołają w tym roku wygrać choćby jeden mecz.
Odpowiedź na krytykę pojawiła się natychmiast. W niedzielę ROW był odmieniony pod każdym względem. Zawodnicy gryźli każdy centymetr toru, a poza tym rybniczanie świetnie zarządzali spotkaniem. - Gdyby trener robił zmiany, to pewnie bym jeszcze pojechał - żalił się Mateusz Szczepaniak, który został odsunięty po swoim drugim biegu. Żużlowiec dał wyraźnie do zrozumienia, że za manewry taktyczne tym razem odpowiadał ktoś inny niż trener Lech Kędziora. Najpewniej był to prezes Krzysztof Mrozek. Jeśli tak, to charyzmatyczny szef ROW-u powinien za to spotkanie otrzymać maksymalną ocenę. Majstersztykiem była zwłaszcza obsada wyścigów nominowanych. Rybniczanie wyczuli, że Bartosz Zmarzlik będzie w niedzielę nie do pokonania i postawili wszystko na jedną kartę w wyścigu 14, do którego został wyznaczony Robert Lambert. To okazało się strzałem w dziesiątkę. ROW tym razem nie tylko wykorzystał lepiej swojego lidera, ale wprowadzał go także do rywalizacji w idealnym momencie.
Eltrox Włókniarz Częstochowa i Paweł Przedpełski. Drużyna Marka Cieślaka w meczu z Betard Sparta Wrocław zanotowała tylko trzy zera i nie miała słabych punktów. Na największe słowa uznania zasłużył Paweł Przedpełski. Szybkość i determinacja zaprowadziły go do 15. wyścigu. Wyczyn wychowanka toruńskiego klubu jest wart odnotowania, bo przecież Włókniarz to drużyna naszpikowana gwiazdami. Przedpełski dowodzi jednak tezy, że solidnie przepracowana zima w połączeniu z nową tabelą biegową mogą dać niesamowity efekt. 25 - latek po przejściu do grona seniorów miał długo pod górkę, ale uparł się, że chce zostać w PGE Ekstralidze. Kto wie, może właśnie teraz jego kariera nabierze rozpędu?
ZOBACZ WIDEO Strata Maksyma Drabka byłaby dużym ciosem dla Sparty, ale jest plan B
MINUSY
Moje Bermudy Stal Gorzów. Drużyna Stanisława Chomskiego to największe rozczarowanie startu sezonu w PGE Ekstralidze. Gorzowianie do tej pory narzekali, że nie mają Nielsa Kristiana Iversena i dlatego przegrywają mecze. W niedzielę okazało się, że ta argumentacja ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Jeśli PGG ROW rozegrał mecz na szóstkę, to Stal zasłużyła co najwyżej na dwóję.
Gołym okiem było widać, że Duńczyk nie był w 100 proc. gotowy do rywalizacji. Zastępstwo zawodnika tym razem dałoby gorzowianom najpewniej zwycięstwo, bo jak natchniony jechał Bartosz Zmarzlik, a poza tym goście mieli jeszcze inne solidne ogniwa. Co gorsza, Stal nie naprawiła swojego błędu nawet w trakcie meczu. Iversen otrzymał o jedną szansę za dużo. A pole manewru goście przecież mieli. Wystarczyło jeszcze raz skorzystać z nieźle dysponowanego Rafała Karczmarza. Poza tym trudno nie wspomnieć o fatalnej dyspozycji Szymona Woźniaka, który przegrał z wypożyczonym ze Stali Kamilem Nowackim. Gorzowianie dostali pocałunek śmierci od żużlowca, którego oddali do Rybnika bez żadnego żalu. To najlepiej pokazuje, w jakim kryzysie jest pogrążona drużyna Stanisława Chomskiego.
Druga linia Betard Sparty Wrocław. Można powiedzieć, że taki termin w zespole Dariusza Śledzia nie istnieje. Max Fricke i Daniel Bewley nie zdobyli w Częstochowie ani jednego punktu. Obaj nie mogą mieć do szkoleniowca żadnych pretensji, bo dostali po dwie szanse. Nic więc dziwnego, że wicemistrz Polski szuka nowych rozwiązań. Szansa dla pozyskanego z Torunia Chrisa Holdera powinna nadejść jak najszybciej, bo Sparta jest w tej chwili dziurawa jak szwajcarski ser.
MrGarden GKM Grudziądz. Za wypuszczenie z rąk wielkiej szansy na wygraną w Zielonej Górze. Po starcie do 15. wyścigu żużlowcy Roberta Kempińskiego już witali się z gąską. Jechali do mety na podwójnym prowadzeniu, które dawało im wygraną w meczu. Niestety, szkolne błędy doprowadziły do tego, że grudziądzanie stracili wielką szansę na mocne wejście do gry o play-off. Oby nie okazało się, że tych punktów zabraknie im na finiszu rozgrywek.
Zobacz także:
Koncert na 70. urodziny Cieślaka
Częstochowska machina ruszyła na dobre