Nie samą PGE Ekstraligą człowiek żyje. W sobotę ruszają rozgrywki eWinner 1. Ligi. Wszyscy będą patrzeć na ręce eWinner Apatorowi Toruń. Na warunki zaplecza, w grodzie Kopernika, zbudowano dream team. To ma być odpowiednik mistrzowskiej i dominującej w najlepszej lidze świata Fogo Unii Leszno.
Słychać głosy, że to nie ma prawa się nie udać, a nowy trener Tomasz Bajerski dostał do prowadzenia samograj i awans jest pewny, jak śmierć, czy płacenie podatków.
Jego rola ma się ograniczyć do wystawiania w tygodniu awizowanych składów, później w trakcie zawodów do wypełniania programu. Co odważniejsi uważają, że menedżer nie użyje w tym sezonie ani razu rezerwy taktycznej. Robota żyć nie umierać.
ZOBACZ WIDEO Turowski o tym, dlaczego nie jeździ jak Kubera: za dużo zmian klubów, ciężko to poukładać w głowie
Co za naszpikowanymi gwiazdami torunianami? Trochę wróżenia z fusów. Łatwiej przewidzieć, kto na drugim biegunie. Bukmacherzy najmniej płacą za wytypowanie spadku Lokomotivu Daugavpils. Trudno się z nimi nie zgodzić. Kadra Łotyszy wygląda na tle reszty bardzo blado. Generalnie zawodnicy ze Wschodu powinni się cieszyć, że w ogóle będą rywalizować w polskich rozgrywkach. Ich start ze względu na koronawirusa i zamknięte granice bardzo długo stał pod znakiem zapytania.
Skoro znamy już dwa najważniejsze rozstrzygnięcia, pora przyjrzeć się grupie pościgowej. Tam trafienie dalszych pozycji, wskazanie kto wyląduje w barażach o awans, a kto o utrzymanie, podchodzi pod poprawne skreślenie szóstki w totka. Czy to będzie liga dwóch prędkości, kto wypali, a kto nie? Pytań przed inauguracją jest mnóstwo i trudno znaleźć na nie odpowiedzi nie mając punktu zaczepienia w postaci sparingów.
W zakładkę zdolne do wszystkiego wrzuciłem Abramczyk Polonię Bydgoszcz, Unię Tarnów i Zdunek Wybrzeże Gdańsk. Te zespoły widzę oczami wyobraźni bijące się z powodzeniem o play-off, ale równie dobrze, nie zdziwię się, jak okopią się na lokatach 5-7. Cała trójka dysponuje zawodnikami, którzy mogą stać się objawieniami ligi, ale i totalnie nie wypalić.
Na czarnego konia wsiądzie Orzeł Łódź, pod warunkiem, że nowy menedżer Adam Skórnicki uporządkuje sprawy torowe, uda mu się doprowadzić do sytuacji, w której piękny obiekt stanie się wreszcie dla gospodarzy atutem z prawdziwego zdarzenia.
Od razu przepraszam ostrowian i gnieźnian. To wyłącznie moja subiektywna i nie podszyta żadnymi animozjami opinia, ale gdyby przypiekano mnie rozżarzonym węglem i musiałbym wskazać drużyny, które zaliczą największy zjazd w porównaniu do sezonu 2019, to wybrałbym Ostrovię i Start. Padną ofiarą własnego, zeszłorocznego sukcesu, odpowiednio drugiej i trzeciej pozycji.
Nie chciałbym wykrakać, dlatego właśnie tym dwóm klubom najbardziej życzę, żeby moje słowa obróciły się w niwecz, a powyższy tekst potraktowali w październiku w kategoriach niezłego żartu. W końcu każdy ma prawo do własnej opinii, a mylić się jest rzeczą ludzką.
CZYTAJ TAKŻE: Zborowski odchodzi z Canal+. Zapamiętamy go z tego wywiadu
CZYTAJ TAKŻE: Plusy i minusy Abramczyk Polonii Bydgoszcz