Żużel. Jakub Jamróg: Zainwestowałem, żeby nie wypaść ze składu. Z Motoru nie mogę i nie chcę odchodzić [WYWIAD]

WP SportoweFakty / MIchał Chęć. / Na zdjęciu: Jamróg przed Łogaczowem.
WP SportoweFakty / MIchał Chęć. / Na zdjęciu: Jamróg przed Łogaczowem.

- Kupiłem nowy silnik od Flemminga Graversena. Nie powiem za ile, bo może tuner by sobie tego nie życzył. Zrobiłem jednak co w mojej mocy, żeby pojechać w następnym meczu - mówi Jakub Jamróg z Motoru.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Słyszałem, że przed meczem z Włókniarzem zrobił pan wielkie inwestycje sprzętowe, że nigdy wcześniej nie wydał pan takiej kasy na ten cel.

Jakub Jamróg, żużlowiec Motoru Lublin: Kupiłem nowy silnik od Flemminga Graversena.

Ceny u niego zaczynają się od 6 tysięcy euro.

Nie mogę powiedzieć, bo może tuner by sobie tego nie życzył. Niemniej kupiłem ten silnik, żeby nie stracić miejsca w składzie.

ZOBACZ WIDEO Zobacz jak Łaguta zapewnił zwycięstwo Motorowi! Kronika 5. kolejki PGE Ekstraligi

I udało się?

To już pytanie do sztabu trenerskiego. Zrobiłem co w mojej mocy. Mentalnie się przygotowałem, fizycznie też, położyłem wielkie pieniądze na sprzęt. Ja już nie mogę, ani nie chcę odejść z Motoru. Walczę do upadłego i wierzę, że zostanie to docenione. Nie chciałbym mieć z tyłu głowy myśli, że jest nóż na gardle.

Teraz był?

Obawiałem się tego meczu w Częstochowie, choć nie tylko z racji nadwyżki seniorów i walki o skład. Po prostu w przeszłości na Włókniarzu nie było za dobrze. Jednak powoli rozgryzam ten tor. Już takie rzeczy przerabiałem, bo były miejsca, gdzie zaczynałem od 3 punktów, potem było 5, a za trzecim razem jakaś dwucyfrówka wpadła. Takie rzeczy przerabiałem, bo były miejsca, gdzie zaczynałem od 3 punktów, potem było 5, a za trzecim razem jakaś dwucyfrówka wpadła.

Rozmawiałem z menedżerem Jackiem Ziółkowskim. Chwalił pana za podwójnie wygrany bieg. Ja bym ten wyścig porównał do wygranej Kamila Nowackiego w 12. wyścigu meczu ROW - Stal. To był kluczowy bieg dla końcowego wyniku zawodów. Na drugiej szali są punkty, a pan skończył mecz na 3+2. Czy to przepustka do tego, by w piątek pojechać z GKM-em?

Nie każdy może robić dwucyfrówki i nie zawsze ta dwucyfrówka świadczy o zawodniku. Nie wiem, czy to, co pojechałem na Włókniarzu, wystarczy, by pojechać w następnym meczu. Teraz już nie ode mnie to zależy. Zrobiłem na torze tyle, ile mogłem, by utrzymać miejsce w składzie. Wiem też, że stać mnie na to, by regularnie i dobrze jeździć w PGE Ekstralidze. Pewnie Paweł Miesiąc powiedziałby to samo i ja mam do niego duży szacunek, ale prawa sportu są takie, że tylko jeden z nas może być w pełni szczęśliwy.

Wróćmy do silnika Graversena. Jak się sprawował?

Zacznę od tego, że dostałem go w niedzielę rano. Wsadziłem do ramy, pojechałem jeden bieg i punktowo nic z tego nie wyszło. Paradoksalnie jestem z tego silnika zadowolony. Z tego, jak pracował. Trzeba jednak czasu, bym doregulował ten silnik do swoich preferencji. Zwykle jest tak, że zawodnik poświęca na dopasowanie silnika jeden lub dwa treningi. Ja postanowiłem zagrać va banque z uwagi na rywalizację o skład. Chciałem dobrze wypaść. Po tym jednym biegu byłem jednak zmuszony odstawić ten silnik i wrócić do starych rozwiązań. Mogłem oczywiście nanieść korekty i próbować dalej, ale aż na takie ryzyko nie chciałem iść.

Myślę sobie, że byłoby lepiej, jakby pan pojechał na próbie toru. Mógł pan poprosić trenera.

Poprosiłem, ale sztab postawił na innych zawodników. Nie mam z tym jednak problemu.

A z numerem startowym, który pan dostał, miał pan problem. Jedynka sprawiła, że zaczynał pan z wysokiego konia.

Faktycznie ten numer dawał mi trudny początek. Taka była jednak decyzja sztabu, którą ja przyjąłem na klatę. Pozytywne było to, że zaczynałem z wewnętrznego pola, choć akurat go nie wykorzystałem. Swoją drogą, to ciężko dziś w żużlu o numer dający łatwych rywali.

Żeby dokończyć temat sztabu, spytam jeszcze, czy rozmawiał pan z trenerem Kuciapą po meczu?

Nie. Skakaliśmy z radości, bo to była bardzo ważna wygrana. Potem rozjechaliśmy się do domów.

Wygrana w Częstochowie sprawia, że jeśli Motor nie zaliczy głupiej wpadki u siebie, to może być pewny play-off.

Niczego nie można być pewnym. Kto się spodziewał, że Włókniarz przegra z nami u siebie. Dziś żużel jest taki, że dzień przed meczem spadnie deszcz, warunki się zmienią i gospodarze mają przez to problemy. Mamy pogodową loterię. Niemniej nie mogę się doczekać najbliższego meczu, bo bardzo lubię tor w Lublinie. Uwielbiam tam jeździć, czuję się tam jak ryba w wodzie. Na takich torach się wychowałem. Mam nadzieję, że trenerzy dadzą mi szansę.

Czytaj także:
Podłoga Kasprzaka sufitem u Jamroga
Najgorętsze derby w Polsce. Te kluby kłócą się, ale żyć bez siebie nie mogą

Komentarze (14)
avatar
orbad
13.07.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"kupił sobie spokój za 6 tysiecy euro", jasne potem sie położył zjadł 3 big maci, wypił ze 3 piwa wsiadł na motor i te 6 tysiecy za silnik mu pomogło. Troche wiecej szacunku dla zawodnika. Po r Czytaj całość
avatar
wewengosz lublin
13.07.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
To całe szczęście Kuba że zatarłeś stary silnik Bo jak przejeżdżałeś koło nas to był straszny łomot 
avatar
ADASOS
13.07.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Paweł powinien załatwić sobie wypożyczenie w 1 lidze i jeździć co niedzielę a nie kopać się z koniem. 
avatar
Saddam
13.07.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Takie pozytywne efekty niesie za sobą kapitalizm i konkurencja- rozwój. Socjalizm- głód i śmierć. 
avatar
kmz lw
13.07.2020
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Ja yebie, ale ty naczelny masz zryty beret. Pierwsze zdanie wywiadu i już o 'kasie'. Przecież tych popłuczyn się nie da czytać. Człowieku, za książkę się weź, bo o interpunkcji, to chyba tylko Czytaj całość