Żużel. Menedżer Motoru staje w obronie Łaguty. Mówi też o błędzie Lamparta i ocenia występ Jamroga

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Grigorij Łaguta atakujący Jacka Holdera
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Grigorij Łaguta atakujący Jacka Holdera

Motor Lublin przegrał w Gorzowie 43:47 i z jednej strony pozostał niedosyt, bo była szansa na remis. - Jednak równie dobrze mogliśmy wyjechać z tego meczu z niczym - stwierdził menedżer gości Jacek Ziółkowski.

- Przegraliśmy nisko, wywozimy punkt bonusowy, ale warto pamiętać, że zapewniliśmy go sobie dopiero w 14. wyścigu. Gdyby gorzowianie wygrali dwa ostatnie biegi podwójnie, to wyjechalibyśmy z niczym. A mogło być różnie, bo w ostatniej odsłonie dnia Stal miała rewelacyjny duet Bartosz Zmarzlik - Anders Thomsen - zauważył Jacek Ziółkowski, który nie miał wątpliwości, że do sukcesu w Gorzowie zabrakło punktów Jarosława Hampela. Z dobrej strony pokazał się natomiast Jakub Jamróg. - Kuba nie pojechał źle, bo w biegach z jego udziałem sporo się działo. Jarkowi ten mecz nie wyszedł - przyznał Ziółkowski.

Dodajmy, że to kolejny mecz, w którym Hampel miał duże problemy na wyjeździe. W związku z tym coraz częściej padają pytania, czy Motor powinien rozważyć jazdę zależnym ustawieniem na mecze domowe i nieco zmodyfikowanym na wyjazdy. - Takie myśli już przechodziły mi przez głowę, ale niekoniecznie w odniesieniu do Jarka. Decyzje kadrowe nie są łatwe i mam taki zwyczaj, że nie mówię, co będzie dalej bez dogłębnej analizy. Staram się nie robić nic na gorąco, bo wtedy łatwo o błąd - podkreślił opiekun Motoru.

Ziółkowski żałuje także tego, co wydarzyło się w wyścigu 10., kiedy Motor jechał na 5:1, ale Wiktor Lampart spadł z drugiej pozycji na czwartą. – Najgorsze, że nie oddaliśmy tych punktów z powodu braku prędkości w jego motocyklu, ale przez błędy na trasie. Gdyby Wiktor pilnował bardziej krawężnika, to raczej by to dowiózł. Wielka szkoda - przyznał menedżer Motoru.

Na koniec menedżer lublinian odniósł się do słów Władysława Komarnickiego, który był wściekły na Grigorija Łagutę za ostry atak na Jacka Holdera. Były prezes gorzowskiego klubu powiedział, że Rosjanin działał z premedytacją i zasłużył na czerwoną kartkę. Dodał, że całe zdarzenie od razu przypomniało mu fatalny w skutkach wypadek Darcy'ego Warda w Zielonej Górze. - Zacznę od tego, że nie wiem, co ma upadek Darcy’ego Warda w Zielonej Górze do wydarzeń z Gorzowa - podkreślił Ziółkowski.

- A co do oceny całej sytuacji, to tylko zawodnicy wiedzą, co wydarzyło się na torze. Zapewniam jednak, że "Grisza" nie zrobił nic z premedytacją. To był atak na punkty, który się nie udał. Być może mój zawodnik się nieco przeliczył, a zasada jest taka, że trzeba mijać bez kontaktu. Byłbym jednak bardzo ostrożny w mówieniu o czerwonych kartkach. Uważam, że należy je pokazywać w naprawdę zero – jedynkowych sytuacjach, a w tym przypadku na pewno tak nie było. "Grisza" podjechał przecież po tym upadku do Jacka, interesował się, jak czuje się rywal. Poczuł się winny, a tak nie zachowuje się ktoś, komu zależy na upadku rywala. To była walka - podsumował Ziółkowski.

Zobacz także:
Thomsen wściekły na Kasprzaka. Pokazał mu środkowy palec!
Zmarzlik jak przed biegiem o mistrzostwo świata

ZOBACZ WIDEO Podniebny sektor w Lublinie. Sprawdziliśmy jak wygląda na żywo!

Źródło artykułu: