Mariusz Staszewski: Walczymy o uratowanie sportowe i finansowe klubu na poziomie pierwszej ligi [WYWIAD]
- Mamy skład, na jaki było nas stać. Żeby się wzmocnić, trzeba mieć na to pieniądze. Gra się toczy zarówno o sportowe utrzymanie na poziomie pierwszoligowym, ale także finansowe przetrwanie klubu - mówi Mariusz Staszewski, trener TŻ Ostrovia.
Rywale się wzmacniają, a TŻ Ostrovia - i za to kibice najbardziej krytykują - na własne życzenie się osłabiła, oddając Sama Mastersa. Żałuje pan tej decyzji?
Teraz tak, ale kiedy Sam Masters zdecydował się na przylot do Europy ze swoją rodziną, odbyłem z nim szczerą rozmowę. Sytuacja była jasna. Na miejsce w składzie TŻ Ostrovia musiałby poczekać do trzeciej, może czwartej kolejki. On naprawdę bardzo chciał jeździć w Ostrowie, ale jednocześnie musiał zarabiać, by utrzymać rodzinę. Postanowił, że lepszym rozwiązaniem będą starty w Opolu od początku sezonu.
Sam Masters to jednak zawodnik, który rozkręca się w trakcie sezonu...
Wiedziałem o tym doskonale, bo Sam nigdy nie błyszczał u nas na początku. Ani w 2017 roku w drugiej lidze, jak u nas jeździł, ani przed rokiem w pierwszej. Im więcej miał jazdy, tym ta jego forma szła w górę.
Ma pan zatem zespół, na który było stać TŻ Ostrovię w sezonie 2020. Nie jest tajemnicą, że chciał pan kilka innych nazwisk, które wybrały po prostu atrakcyjniejsze oferty z innych klubów...
Mam skład, na który było nas stać i zawodników, którzy chcieli jeździć w Ostrowie. Pewnie, że ten zespół mógł inaczej wyglądać, ale kibice muszą sobie także zdawać sprawę z realiów finansowych, w jakich się obracamy. Nie jesteśmy eldoradem, jak niektórzy myśleli. Na papierze zamieniliśmy teoretycznie najsłabszych na tych z lepszymi średnimi. W praktyce nie zawsze jednak to wychodzi.
No właśnie, kibice przywołują przykład Aleksandra Łoktajewa, który teraz ma średnią 2,000, czyli wyższą od większości zawodników Arged Malesa TŻ Ostrovia. Kto jednak po poprzednim sezonie mógł to przewidzieć?
To nie jest tak, że my go z góry nie chcieliśmy. Z Aleksandrem Łoktajewem rozmawialiśmy i byliśmy blisko porozumienia. Różne względy czasami decydują, że dany zawodnik jest w tym klubie, a nie innym. Trzeba mieć też ten łut szczęścia zarówno na torze jak i przy budowie zespołu. Nie ma co zwalać tylko na pecha, ale proszę zobaczyć, jak inaczej wynik meczu w Gdańsku wyglądałby w przypadku, gdyby sędzia w 14 wyścigu nie wykluczył Nicolai Klindta.
Byłoby 5:0 w tym wyścigu i w ostatnim decydowałyby się losy meczu...
No właśnie. Pech Nicolai Klindta polegał nie tylko na tym, że upadł i został wykluczony z powtórki, ale w 15. wyścigu musiał jechać na drugim motocyklu, bo ten pierwszy - dopasowany do gdańskiego toru - nie nadawał się do jazdy.
Apropos meczu w Gdańsku, wielu dziwiło się, że w 13. wyścigu za Rafała Okoniewskiego nie zastosował pan rezerwy taktycznej w osobie Adriana Cyfera. Nie korciło pana na taki ruch?
Rozmawiałem z Adrianem Cyferem i on sam nie czuł się spasowany do tego toru. Jego niezła zdobycz punktowa wynikała bardziej z sytuacji niż szybkości, którą miał na torze. Liczyłem, że Rafał Okoniewski w końcu dopasował się na start i dlatego nie robiłem rezerwy taktycznej.
Co dalej? Szuka pan jakiś wzmocnień przed rundą rewanżową?
Mamy jako gościa Adama Ellisa, któremu akurat sobotni termin teraz nie pasuje. Rozglądamy się i rozmawiamy. Niestety, trzeba otwarcie powiedzieć, że na niektórych zawodników, po których sięgają lub sięgną w najbliższym czasie nasi rywale, nas po prostu nie stać. Robimy wszystko, by osiągać jak najlepsze rezultaty. Walczymy o wynik sportowy, ale z tyłu głowy mamy przede wszystkim finanse. Liczymy bardzo na kibiców. Naprawdę doping jest nam potrzebny. Podczas ostatniego meczu z Unią Tarnów może nie było wielu kibiców, ale dopingowali nas i słyszeliśmy to w parkingu. Tym bardziej zapraszam fanów na sobotni mecz ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. Walczmy razem o uratowanie żużla w Ostrowie na przyszłość na pierwszoligowym poziomie, a nie tylko krytykujmy, bo tak jest najłatwiej. W dobie pandemii liczy się każda złotówka i każdy sprzedany bilet. Naprawdę tej drużynie zależy na wygrywaniu kolejnych meczów i stwarzaniu takich widowisk, jak podczas pojedynku z Unią Tarnów. Nikt nie przegrywa przecież specjalnie. Czasami rywal jest lepszy, a czasami potrzeba nam trochę tego sportowego szczęścia, które mam nadzieję powróci do nas w rundzie rewanżowej.
Zobacz także: Andreas Lyager show w derbach, wielki ścisk wśród obcokrajowców
Zobacz także: Niech prezesi odejdą od nazwisk i zaryzykują
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>