Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Możemy porozmawiać, czy jesteś zajęty pisaniem przeprosin do Krzysztofa Kasprzaka. Zdaje się, że byłeś jednym z tych, co to uważali, że jak się da, to trzeba go wycofać z Grand Prix Challenge i zastąpić innym zawodnikiem. A trener Stanisław Chomski mówił, że ma plan.
Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Spokojnie, ja go tylko nie uwzględniałem w Stali na przyszły rok. Powiedziałem, że ta formuła już się wyczerpała i dałbym mu wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu. Kasprzak w lidze, a w zawodach indywidualnych to jakaś kompletnie inna bajka. I nie potrafię tego do końca zrozumieć, bo kasę zarabia się jeżdżąc w klubie. No ale ten rok jest w żużlu jakiś dziwny, Kasprzak wpisał się w tę konwencję idealnie. Zgadzam się z tym, co napisałeś na TT, że tam, gdzie zaczyna się żużel, kończy się logika. Można powiedzieć, że sobotnie zawody wyszły mu śpiewająco, nie było ani jednej fałszywej nuty u pana DJ-a. No i widać było w jego jeździe pazur, był napalony, żeby udowodnić niedowiarkom, że opowieści o jego sportowym pogrzebie są przedwczesne.
Ostafiński: Pamiętaj jednak, że jest też takie powiedzenie: jedna jaskółka nie czyni wiosny. Co nie zmienia faktu, że należą się Kasprzakowi wielkie brawa za to, co zrobił w Gorican. Jeśli tylko uda mu się to przełożyć na ligę, to Stal ma ogromną szansę, by wjechać do play-off i jeszcze spełni się marzenie prezesa Marka Grzyba, tego od okrągłych stołów, o finale PGE Ekstraligi.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Sparta wyjaśnia dlaczego Drabik milczy
Hynek: Wszystko fajnie, ale powiedz mi co teraz? Bo ja zdania nie zmieniam. Marek Grzyb powinien dać sobie spokój z Kasprzakiem, choć znów stanął mi przed oczami obraz bijących się o Krzysztofa prezesów po jednym udanych zawodach. Taki mamy klimat w żużlu, a zgadzam się z Tobą w pełni. Krzyczenie, że to sześćdziesiąta piąta reaktywacja Kasprzaka jest zdecydowanie przedwczesne.
Ostafiński: Nie wiem, co dalej. Wiem za to, że o Kasprzaku możemy mówić: człowiek w czepku urodzony. Raz, że deficyt dobrych żużlowców, a dwa, że on raz do roku potrafi zrobić coś, co prezesom daje wiarę w to, że ten zawodnik jeszcze się nie skończył. Rok temu wygrał Złoty Kask, teraz awansował do Grand Prix. Rok temu Kasprzak dostał w Stali podwyżkę, wyszedł na czoło listy płac, choć w tym samym klubie jeździ Bartosz Zmarzlik, a w lidze Kasprzak jeździł przeciętnie. Co będzie teraz?
Hynek: Myślę, że paru prezesów będzie sobie puszczało do znudzenia Challenge z Gorican i jednak zadzwoni do Kasprzaka. No, ale to już nie nasz problem. Zostawmy Kasprzaka w spokoju, ma swoją chwilę wielkiej radości w tym nędznym sezonie, niech świętuje. Zostańmy jednak poniekąd w klimacie gorzowskim. Mnie zastanawia inna rzecz. Czy Michał Świącik prostującym w jego odczuciu wiele spraw oświadczeniem na oficjalnej stronie Włókniarza nie strzelił sobie z dubeltówki w kolano? Tobie w wywiadzie powiedział, że nic do nawierzchni nie dosypywano, a w oświadczeniu jak byk wisi/wisiało, że ingerencja innego materiału była. Plączemy się w zeznaniach?
Ostafiński: Może prezes uznał, że dosypał tyle, co nic. Nie wiem, zgaduję. Trener Marek Cieślak powiedział mi, że właśnie o dodanie mączki była największa awantura. I tak zgadzam się z tobą, że prezes Świącik wydając oświadczenie, w zasadzie załatwił sobie walkowera. Na każde dosypanie trzeba mieć zgodę, a tej Włókniarz nie miał. Ja się na torach nie znam, ale ci, którzy je robią, mówią mi, że Włókniarz nie powinien w poniedziałek, na cztery dni przed meczem, przewracać toru do góry nogami. A już na pewno nie powinien tego robić, wiedząc o złych prognozach. Nie wiem, czy w normalnej sytuacja ta nawałnica też doprowadziłaby do odwołania meczu. Myślę jednak, że KOL nie będzie szukał odpowiedzi na to pytanie. Raczej zastanowi się nad tym, czy nie popełniono błędu w sztuce.
Hynek: Ironia losu, że padło na dwóch przyjaciół z przysłowiowego boiska, bo panowie prezesi Włókniarza i Stali niedawno wrzucali wspólne zdjęcia na Facebooka. Teraz relacje kolegów z Częstochowy zostały wystawioną na niezłą próbę. Ostatnio utrzymywali, że pożar rozdzielni nie jest w stanie ich skłócić i chętnie dalej będą chodzić na wspólne kolacje. Teraz to już chyba na dowóz i każdy w swoim domu.
Ostafiński: Chyba na pewno, skoro rozmawiają ze sobą przez media społecznościowe. Swoją drogą, to prezes Stali uderzył, a potem zamilkł. Jakby ktoś z góry zwrócił mu uwagę, że zwyczajnie nie wypada. Jak w Gorzowie przepalił się stycznik i mecz Stal - Włókniarz został przerwany z powodu pożaru w rozdzielni, to prezes Świącik niczego nie sugerował i głośno mówił, że mecz, zgodnie z duchem sportu, trzeba powtórzyć. Nawet jeśli myślał inaczej, to zachował się fair. Tymczasem pan Marek Grzyb sugeruje, że Włókniarz chciał ich ograć torem. Mówi coś o uzdrawianiu sportu, okrągłym stole i tak dalej. Z całym szacunkiem dla prezesa, ale on jest w żużlu kilka miesięcy. Czy w tym czasie nabył wiedzę, która uprawniałby go do takich stwierdzeń?
Hynek: Czyli twoim zdaniem zaprezentował znaną internetowę metodą przy pisaniu komentarzy: doskocz, przywal, odskocz. A z tym okrągłym stołem nie róbmy żartów. Powiedziałem ci już kiedyś w Magazynie Bez Hamulców, że skoro szefowie klubów nie potrafią się dogadać na platformach komunikacyjnych, to tym bardziej okrągły stół nie ma sensu. Tam to dopiero byłaby szopka. Prezesi pouśmiechaliby się do siebie, pogadali, pojedli, pokiwaliby głową, a potem trzasnęli drzwiami, rozeszli każdy w swoją stronę i robili to co zawsze.
Ostafiński: Doskocz, przyłóż, odskocz, to chyba u bokserów, ale nie będę się spierał. A żużel nie potrzebuje okrągłych stołów, ale zmiany sposobu myślenia w klubach. Były prezes PZM Andrzej Witkowski powiedział kiedyś, że prezesi są najsłabszym ogniwem i nad tym działacze powinni się zastanowić. Prezesi mają wiele zalet, cenię ich za to, jak wielkie pieniądze potrafią zdobyć. Przytrafiają im się jednak błędy, które rzutują na wizerunek żużla, mocno w niego godzą. To jest do refleksji.
Czytaj także:
W Częstochowie otworzyli kopertę od trenera Cieślaka
Prezes Włókniarza wyjaśnia: Nie kombinowaliśmy, nie zalaliśmy celowo toru