Rafał Osumek: Nie krzyżujmy Świącika, ale miejsce prezesów jest na trybunach, przy sponsorach [WYWIAD]

Wychowanek i były zawodnik Włókniarza Częstochowa - Rafał Osumek - po decyzji KOL ws. meczu przeciwko Moje Bermudy Stali. - Nie krzyżujmy prezesa Świącika, teraz dostaje ciosy, ale przecież nie pogrążył klubu specjalnie - mówi.

Kamil Hynek
Kamil Hynek
Michał Świącik (w środku) WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Michał Świącik (w środku)
Kamil Hynek WP SportoweFakty: Zaskoczył pana werdykt KOL?

Rafał Osumek, były zawodnik Włókniarza Częstochowa: Spodziewałem się
wyciągnięcia konsekwencji, ale po cichu liczyłem, że skończy się na karze finansowej.

Walkower na korzyść Moje Bermudy Stali i kieszeń klubu uszczuplona o 200 tys., to surowy wyrok, czy sankcja adekwatna do przewinienia?

Nie chcę wchodzić w buty komisji, tam są tęgie głowy, które wnikliwie przeanalizowały tę sprawę. Tak szanowne gremium zadecydowało i trzeba przyjąć na klatę to osądzenie. Zasady są po to, aby ich przestrzegać, a tu z tego co się słyszy doszło do ich naruszenia, bo tej glinki  dosypano do nawierzchni sporo. W tej sytuacji najbardziej szkoda mi zawodników, bo harowali na awans do czwórki, a mogą się do niej na finiszu nie załapać.

Szanse na play-off są faktycznie iluzoryczne. Wyjazdowy terminarz Włókniarz ma bardzo trudny, a jeszcze potrzebne są potknięcia rywali.

Po wyraźnym dołku formy niektórych zawodników, w minionych tygodniach coś drgnęło. Lepiej jedzie Kuba Miśkowiak, z miejsca ruszył Jason Doyle. Mam nadzieję, że ten walkower będzie przyczynkiem do nowego otwarcia. Zimny prysznic w wielu przypadkach działa mobilizująco.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulcow. GKM oprze skład na Duńczykach? Prezesi największym złem Ekstraligi?

Włókniarz wyjdzie z tarapatów obronną ręką? Jan Krzystyniak napisał w poniedziałkowym felietonie, że to może być początek końca klubu.

Daleki jestem o snucia czarnych wizji, nie wybiegałbym tak daleko i szczerze mówiąc nie chcę nawet myśleć w podobnych kategoriach. Jako były reprezentant Włókniarza zawsze będę wierzył w szczęśliwy finał. Dużo zależy od końcówki sezonu, jeśli uda się osiągnąć przyzwoity rezultat, chłopacy wygrają parę meczów, tę plamę w jakimś chociaż minimalnym stopniu uda się zmazać.

Eksperci mówią o wizerunkowej katastrofie. Boi się pan, że Włókniarzowi będzie teraz trudniej znaleźć solidnego partnera, który wyłoży na klub i drużynę konkretną kasę?

Ciężko przewidzieć, co będzie dalej. Sponsorzy faktycznie mogą się odwrócić od klubu. Skład na ten sezon był budowany pod sukces. Stawano na głowie, żeby ściągnąć Doyle'a, dołożono Holtę. Apetyty były wyostrzone, zespół wydawał się kompletny więc kibice mogli oczekiwać wielkich rzeczy, łącznie z detronizacją mistrza Polski z Leszna. Chwilę się nawet zapowiadało, że właśnie te dwie ekipy rozstrzygną między sobą losy złotego medalu. Zamiast finału możemy być jednak świadkami spektakularnej klapy, po której zostaje nam tylko snuć przypuszczenia, jak zachowają się sponsorzy.

Temu wszystkiemu pewnie z uwagą przygląda się miasto. Parę tygodni temu media informowały o ucięciu dotacji dla Włókniarza. Po wydarzeniach z ubiegłego tygodnia ten temat może wrócić ze zdwojoną siłą.

Włókniarz zawsze był wizytówką Częstochowy. Ratusz pomagał klubowi więc to jasne, że pojawia się obawa, jakie będą dalsze ruchy w mieście. Czy dalej będą patrzeć przychylnym okiem na żużlowców.

W sporze na linii prezes Świącik - trener Cieślak był pan po którejś stronie, czy wychodził z założenia, że obaj panowie mają coś za uszami?

Z tego, co się słyszało, już w poprzednim sezonie panowie średnio się dogadywali, miewali spięcia i leciały iskry. Tak na mój rozum, każdy powinien pilnować swojej działki. Szkoleniowiec jest od wystawiania składu, prowadzenia drużyny, przygotowania toru, a prezes ma wpisany do umowy raczej inny zakres obowiązków. Jeden drugiemu nie powinien wchodzić w paradę. Do rozliczeń z pracy powinno dochodzić po zakończeniu rozgrywek. Jest wynik, okej, nie ma go, wtedy pociągamy do odpowiedzialności konkretne osoby. Jesteśmy w najważniejszym momencie rundy zasadniczej, to nie jest dobry okres na eksperymenty.

Żaden prezes oficjalnie nie wyrwał się z przesłaniem, że będzie wywracał nawierzchnię do góry nogami. Prezes Świącik był pierwszy i zapłacił za to najwyższą cenę. Przestroga na przyszłość dla innych szefów klubów, żeby nie wciskali nosa w nieswoje sprawy?

Czytałem u was na portalu wypowiedź Jacka Gajewskiego. On świetnie zdiagnozował problem wyczerpując ten wątek. Obecność prezesów w parku maszyn jest naprawdę zbędna, a mamy w tym przypadku do czynienia z jakąś plagą. Parking jest świętością dla zawodników, menedżerów, sztabów. Podpisuję się pod tym stwierdzeniem dwoma rękami i nogami.

Prezes Świącik swoje odpokutuje. W trakcie zawodów park maszyn jest dla niego zamknięty na cztery spusty przez najbliższe dziewięć miesięcy.

Zamiast przebywać w parkingu i przeciskać się między boksami, działacze powinni chodzić po trybunie, loży VIP przyjmując sponsorów.

Czyli nie dziwi się pan Markowi Cieślakowi, że zdenerwował się i rzucił na stół wypowiedzenie?

Cieślak to renomowany trener, wie co robi, był w najlepszych klubach, jest menedżerem reprezentacji, niejeden pożar już ugasił. Sam dał do zrozumienia, że we Włókniarzu ma do dyspozycji żużlowców z najwyższej półki i oni mają wręcz obowiązek dopasować się do każdych warunków.

Piotr Świderski to dobry wybór na nowego menedżera?

Znam go doskonale, zdążyłem z nim jeszcze pojeździć. Wydaje się, że zna się na robocie, choć samodzielnie żadnej drużyny nie poprowadził. Jest wziętym ekspertem, siedzi przy żużlu, uważam że sobie poradzi. Taki dopływ świeżej krwi w menedżerskim światku na pewno się przyda. Ma doskonałe pole do popisu, bo klub znalazł się na delikatnym zakręcie

Tak sobie myślę, że przykład prezesa Świącika idealnie obrazuje, jak rzetelnie i solidnie budowana latami misterna konstrukcja może się w jednej chwili zawalić.

I właśnie dlatego apelowałbym o umiar w krytyce. Nie krzyżujmy prezesa, teraz dostaje ciosy, ale przecież nie pogrążył klubu specjalnie. Należą mu się ukłony, bo podniósł go parę lat temu z kolan, jest jego oczkiem w głowie i nie chciał wyrządzić mu krzywdy, a od tygodnia nie ma dobrej prasy. Po brązie w sezonie 2019 marzył mu się kolejny krok do przodu, a gdy przydarzył się dołek, zadziałał impulsywnie. Nie wyszło, ale tych, którzy są tak jak ja emocjonalnie związani z Włókniarzem, proszę o trzymanie kciuków za jego losy.

CZYTAJ TAKŻE: Akt desperacji prezesa Świącika. Cieślak mógł zachować się lepiej
CZYTAJ TAKŻE: Cieślak nie wybiera się na emeryturę. Już przebiera w ofertach

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×