Po porażce na własnym torze z Eltrox Włókniarzem Motor był pod ścianą. Musiał wygrać w Grudziądzu. Lublinianie walczyli, ale po niezwykle zaciętym spotkaniu przegrali 44:46 i do domu zabrali tylko bonus. - Nie wykorzystaliśmy kilku szans. Żałuję biegu, w którym Wiktor Lampart jechał drugi i spadł na koniec stawki. Poza tym mecz ułożył się tak, że musieliśmy załatwić sprawę w wyścigu czternastym, bo w ostatniej odsłonie gospodarze mieli piekielnie mocną parę. Kiedy to się nie udało, to wiedziałem, że będzie trudno - mówi nam menedżer Jacek Ziółkowski, który doskonale zdaje sobie sprawę, co oznacza porażka w Grudziądzu.
- Nie powiem, że jest pozamiatane, bo mamy jeszcze jeden mecz z RM Solar Falubazem, ale sytuacja jest ekstremalnie trudna. Liga jest jednak zwariowana. Taką nadzieją musimy żyć i walczyć do końca. W pewnym sensie historia znowu się powtarza, bo był już taki mecz, przed którym nikt w nas nie wierzył. Wtedy także potrzebowaliśmy 53 punktów i się udało. To była rywalizacja z ROW-em Rybnik o awans do PGE Ekstraligi. Musimy to powtórzyć, bo to nasza jedyna nadzieja na pozostanie w grze - dodaje Ziółkowski.
Najgorsze dla lublinian jest jednak to, że Motor nie wygląda obecnie na drużynę, która jest zdolna do dokonania cudu. To o tyle ciekawe, że jeszcze niedawno zespół wydawał się pewniakiem do fazy play-off, a niektórzy widzieli w nim drużynę, która może nawet wjechać do finału. - Wszystko, co złe, zaczęło się dziać niedawno. Tak naprawdę spokój zburzył mecz z Włókniarzem Częstochowa i nie chodzi tu nawet o samą porażkę, ale o jej rozmiar. Byliśmy całkowicie bezradni. Prawda jest taka, że w ostatnich spotkaniach nie wszyscy jadą tak, jak wcześniej, ale zapewniam, że broni nie złożymy. Zrobimy wszystko, by stało się niemożliwe - tłumaczy Ziółkowski.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Stal nie zachowuje się w porządku rozmawiając z Jackiem Holderem o kontrakcie
Lublinianie przed ostatnią kolejką nie zamierzają stosować jednak rozwiązać radykalnych. - Nie będziemy zaskakiwać rywala torem, bo to zwykle kończy się porażką. Przygotujemy nawierzchnię, która pasuje naszym zawodnikom. Zrobimy wszystko, żeby się do niej spasować - podkreśla menedżer lublinian.
Jeszcze przed meczem w Grudziądzu w mediach pojawiły się sugestie, że będący w trudnym położeniu Motor w spotkaniu z Falubazem może spróbować skorzystać z Grzegorza Zengoty, który nie dawno wrócił na tor po dwuletniej przerwie. - Temat Grzegorza Zengoty uważam za przedwczesny. Nawet nie widziałem go na torze. Trudno mi o nim dyskutować. Szanse na jego występ z Falubazem są podobne do tych na awans do fazy play-off - wyjaśnia Ziółkowski.
W grę nie wchodzi raczej także opcja z pozyskaniem gościa. - Jako klub byliśmy przeciwni stosowaniu gościa, bo wielokrotnie czuliśmy, że naszym przeciwnikiem była drużyna z Torunia i ktoś jeszcze. Nie myślimy o takim rozwiązaniu - podsumowuje Ziółkowski.
Zobacz także:
Dziś mistrz Polski, jutro mistrz świata